Artykuły

Notatka T-RO/05/2008

W niedzielnym magazynie telewizyjnym "Jacek Sobala - zapraszam" w TVP Info (9 marca 2008), prowadzący swym gościom - Ryszardowi Kaliszowi i Zbigniewowi Chlebowskiemu - pierwsze pytanie zadał o Gustawa Holoubka. Kalisz - z rączkami złożonymi w piramidkę - wymieniał zasługi aktora, by w końcu stwierdzić: "Ale największa rola to oczywiście Konrad w "Dziadach" Mickiewicza w reżyserii Dejmka w Teatrze Polskim". "W Narodowym" - poprawił Jacek Sobala. "A nie - w Polskim. Przejeżdżałem tamtędy dzisiaj i wisiały flagi na budynku... ale nie będę się upierał czy w Polskim, czy w Narodowym. Miałem wtedy dziesięć lat". Natomiast poseł Chlebowski określił zasiadanie przez Holoubka w senacie jako incydent. Gdy dziennikarz zapytał, dlaczego Holoubek nie zrobił kariery politycznej na przykład na miarę Reagana, Chlebowski z przekonaniem powiedział, że w odróżnieniu od Holoubka "Reagan zbudował sobie pozycję w aktorskich związkach zawodowych...".

Kinga Preis opowiada o niełatwych codziennych sytuacjach, gdy próbuje wykorzystywać swój talent aktorski: "Raz spróbowałam z drogówką i... dostałam 10 punktów karnych i 500 złotych mandatu, a policjant powiedział: A jak pani chce sobie obejrzeć film z sobą w roli głównej, to zapraszamy do radiowozu". W domu też nie jest łatwo. "Piotr i Antoś [mąż i syn aktorki] nie dają się nabrać. Wiedzą, że jak płaczę, to płaczę, a jak się śmieję, to się śmieję. Raz, po koncercie Kombinat, w którym występowaliśmy w soczewkach z krzyżami, chciałam ich przestraszyć i wyskoczyłam z łazienki, spoglądając takimi oczami. Przez miesiąc prosili, żebym się nie zachowywała jak głupia. Są w ogóle zniesmaczeni tym moim aktorstwem. A czasem umęczeni, bo przecież to nie jest tak, że nagle sobie zinterpretuję piosenkę na scenie. Muszę wykuwać teksty na pamkę. I kiedy zapętlam zwrotkę, to wiem, że tego nie lubią. W domu specjalnie mnie nie cenią..." ("Polska" nr 63/2008).

Jak zostać reżyserem - o swoim sposobie opowiada reżyser operowy Michał Znaniecki: "Wiedziałem, jakie zadać sobie pytanie. Brzmiało ono tak: gdzie wyjechać, żeby jak najszybciej zostać reżyserem? W Polsce trzeba było mieć najpierw skończony inny fakultet, do Leningradu pojechać nie mogłem, bo nie piję, niemieckiego nie znałem, znałem za to Włochy". A jak po reżyserowaniu za granicą pracuje mu się w Polsce: "W Polsce jestem szanowanym artystą, którego pomysły się poważa. We Włoszech moje pomysły uważane są za kaprys lub szaleństwo geniusza i najpierw na wszelki wypadek są odrzucane, potem muszę o wszystko walczyć. We Włoszech jestem kuglarzem, który się wygłupia za pieniądze. Tutaj nie zarabiam, ale to, co robię, jest ważne". ("Zwierciadło" nr 3/2008).

Emilian Kamiński zbliża się do celu - niedługo otwiera Teatr Kamienica - i tak komentuje sytuację: "Ważne są szczegóły, o których się nie mówi, np. ostatnio poszedłem do Galerii Centrum i załatwiłem wieszaki, z zaprzyjaźnionego teatru dostałem 300 kostiumów, gdzieś ktoś pozbywał się desek kantówek, to je łyknąłem. Tu wszystko się przyda, a wszystko kosztuje masę pieniędzy. W Polsce króluje niegospodarność, nawet, mam wrażenie, dobrze widziane jest przepuścić pieniądze. Mnie to drażni, bo jestem gospodarny i się tego nie wstydzę. [...] Spotykam już głosy od dawnych znajomych, którzy nagle przypominają sobie o mnie i mają roszczenia, licząc na współpracę po znajomości właśnie. Ostatnio kolega z teatru powiedział wprost, że jak już otworzę teatr, to pierwszą osobą, która będzie tam grać, powinien być on. Ja mu na to: A powiedz mi, chłopie, czy przez te pięć lat, kiedy ja tu miałem nerwówkę i harowałem, pomyślałeś choć raz, żeby mi deskę podać?. Niestety są i tacy, co już zaczynają odcinać kupony, a wcześniej przez myśl im nie przeszło, że mogę potrzebować pomocy". ("VIP" nr 1/2008).

Recenzenci "Rzeczpospolitej" rzucili hasło: Gustaw Holoubek patronem Teatru Dramatycznego w Warszawie. I odpytali autorytety środowiskowe, żonę i syna, władze miasta, podgrzewali napięcie, łykali kolejne pomysły, np. popiersie w foyer. A może ktoś posłucha Jerzego Koeniga: "Jestem przeciwko nazywaniu teatrów imionami aktorów i budowaniu pomników, które potem trzeba usuwać. Teatr Nowy w Łodzi został nazwany imieniem Dejmka i ciekaw jestem, jak oni z tego wybrną. Teatr Na Woli im. Łomnickiego ma ten problem na co dzień. Lubiłem chodzić do teatru Zygmunta Hubnera, mniej lubię Teatr im. Zygmunta Hubnera. Wolę, żeby Teatr Dramatyczny był taki jak za Holoubka, niż żeby nosił jego imię".

Chwilę potem drugie wydarzenie medialne "Rzeczpospolitej". Jacek Cieślak odpytał Jana Klatę o przygotowywaną we Wrocławiu "Sprawę Dantona". Przy okazji zadał pytanie o film Andrzeja Wajdy - reżyser i twórcy nie bardzo go lubią. Dało to dziennikarzowi powód do nadania tekstowi tytułu "Danton: Klata kontra Wajda". Reżyser szybko i delikatnie wyjaśnił, że takie postawienie sprawy nie odzwierciedla jego intencji. Wydawałoby się, że bez przeciwnika - jakiegoś wuja - Klata nie da rady. A jednak.

Ryszard Ostapski - niezależny teatrolog, mieszka w Warszawie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji