Artykuły

Sprawa Dantona

Jerzy Krasowski wydobył z zapomnienia najwybitniejszą sztukę 1933 r. - "Sprawę Dantona") Stanisławy Przybyszewskiej, dzięki której, jak twierdził Karol Irzykowski, włączyliśmy się do najbardziej fascynujących kompleksów międzynarodowej dramaturgii (po Judaszu, Kaliguli, Don Kichocie).

Z ogromnego utworu autorki Jerzy Krasowski wykroił spektakl z tak dużym wyczuciem treści, że można mówić o niebywałej pokorze teatru wobec intelektu (i w tym upatrujmy radość i zwycięstwo teatru).

W sztuce, która według Przybyszewskiej "nie ma najsłabszego tonu tendencji, traktuje politykę pozapolitycznie", uwagę absorbują właśnie problemy polityczne. Bo cóż to za "pozapolityczność" skoro rozważa stosunki między masami i rządzącymi, jeśli podstawową refleksją jej utworu jest szlachetna obawa, że postulat wolności "może posłużyć każdej pomyłce, każdemu tendencyjnemu kłamstwu za drut przewodni; każda ujemna genialność, zdolna wciągnąć siłę zbiorową w swe pole magnetyczne, może pchnąć ją, dzięki temu hasłu, na podbój swoich osobistych celów".

W rzeczy samej, razić by nas mogła oczywistość tych sądów, gdyby nie ich wartość literacką.

A ta literackość pojawia się zwłaszcza w scenie kulminacyjnej, w której otrzymujemy psychiczny portret Robespierre'a i Dantona, w której ujawniony zostaje (w znakomitej syntezie) mechanizm działań politycznych i polityków wraz

z ich krańcowo różnym poczuciem odpowiedzialności, odmienną filozofią, doświadczeniem i celami.

Forma terroru wśród głoszonej wolności. Losy rewolucji. Dramaturgia moralności. Czym jest człowiek? Czym jest lud? Czy ludzie są naprawdę stworzeni do wolności? Starcie dwu indywidualności na oczach świata i zależność losów świata od tego starcia. Czasem przejdzie nam dreszcz po plecach, że od takiej jednej rozmowy zależeć mogą losy milionów ludzi.

Ludziom pluje się w oczy; i wykpiwa: "Podła, tchórzliwa zgrajo - grzmi Danton - ciebie nikt nie zmieni... Kto umie grać na twych odruchach, ma cię w garści, może cię użyć do czego tylko zechce, głupota twoja, motłochu - to żywioł..."

To wszystko dotąd jest pasjonujące, dopóki jest literackie, kiedy czujemy w spektaklu maksimum teatraliki i maksimum grozy.

Przestaje być interesujące kiedy rozważamy poglądy autorki odarte (zresztą przez nią samą w "komentarzach psychologicznych" do sztuki i "samowywiadach") z literackiego klimatu i konfliktu.

Zapewne, zagorzali historycy mogliby się spierać, czy Robespierre był petit bourgeois, filistrem do szpiku kości, który zaledwie ulepszył tylko technikę zdobywania władzy, czy też świadomym geniuszem rewolucji.

Przybyszewska przypisała bowiem Robespierre'owi pogląd, iż energia ogółu jest przeznaczona dla ogółu i że nikt nie powinien mieć możności wyzyskiwania jej dla celów własnych. Dantonowi natomiast przeświadczenie, że heroizm gromadny jest masowym obłędem, a ludzkość bezwartościowym materiałem użytecznym dla samowoli autokraty.

Na tych dwu postaciach oparła swój dramat i między nie wtłoczyła swoją analizę psychologiczną, wiedzę historyczną i polityczną; swoją diagnozę dla wielu historyków, zapewne, jeszcze sporną.

Historiozoficzne uogólnienia Przybyszewskiej rażą dziś naiwnością; "ludzkie władze nie dorastają do nadludzkich potrzeb siły twórczej";, "ludzki intelekt, choćby najpotężniejszy, jest ograniczony"; "siła twórcza musi naprzód stworzyć wizję na podstawie passywnego poznania. Później materializuje się wizję" itp.

Zadziwia nas więc nie jej refleksja teoretyczna lecz pasja analityka chcącego koniecznie zgłębić tragizm geniuszu i dotknąć dna konfliktu między siłą twórczą a siłą rozkładu. Od jej komentarzy do sztuki bardziej cenie jej intuicję pisarską i mądrość literacką, dzięki której nawet truizmy przyoblekają się wartości godne uwagi. Mamy do czynienia z teatrem próbującym odpowiedzieć pytanie: czy wiesz, co znaczy wewnątrz - słowo polityka?; z teatrem, który wiedzę o prawach rządzących polityką i politykami, świadomość przemian społecznych wynosi ponad agitację służącą celom doraźnym.

To jest właśnie powód, dla którego wydobycie "Sprawy Dantona" Stanisławy Przybyszewskiej (pisarki niemal całkowicie zapomnianej) zaliczyłbym do ważnych wydarzeń życia teatralnego w bieżącym sezonie.

Chciałbym jeszcze dodać, że prócz reżysera walny w tym wydarzeniu udział mają odtwórcy głównych ról: Igor Przegrodzki (Robespierre) i Stanisław Igar (Danton), którzy byli - ach, jak wytrawnymi politykami. Dzięki nim czuło się powiew wielkiej polityki.

Opracowanie tekstu i reżyseria "Sprawy Dantona" Stanisławy Przybyszewskiej - Jerzy Krasowski. Scenografia: Krystyna Zachwatowicz. Muzyka: Adam Walaciński. Premiera w dniu 11 lutego 1967 r. w Teatrze Polskim we Wrocławiu.

Jest to pierwsza powojenna realizacja "Sprawy Dantona".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji