Artykuły

Przybyszewska u Krasowskiego

"Sprawa Dantona" Stanisławy Przybyszewskiej, wystawiona ostatnio we wrocławskim Teatrze Polskim po trzydziestoczteroletniej anatemie - jest wydarzeniem. Dziś zwłaszcza zdumiewa przenikliwość, z jaką osamotniona dwudziestosześcioletnia autorka patrzy na meandry rewolucji francuskiej, zafascynowana osobowością protagonistów i pozbawiona złudzeń wobec mechanizmu. Mimo to dramat nie miał najłatwiejszej drogi na scenę. Niewiele pomogła nawet życzliwa opieka Grydzewskiego i Schillera. Wystawiony po wielu tarapatach w marcu 1931 r. w Teatrze Wielkim we Lwowie w reżyserii Edmunda Wiercińskiego legł po paru przedstawieniach z powodów całkowicie pozaartystycznych: z winy zatargu kierownictwa z przedsiębiorcami teatralnymi. Druga i ostatnia przed wojną realizacja w warszawskim Teatrze Polskim dokonana przez Aleksandra Zelwerowicza we wrześniu 1933 r. miała jeszcze mniej szczęścia - tym razem pod względem artystycznym ("upolityczniono" sztukę zbyt natrętnie). Potem już "Sprawie Dantona" towarzyszyło milczenie. W pochodzie uznanych wielkości z "Przepióreczką" na czele, w zalewie komedii bulwarowej obcego i rodzimego chowu utonęła całkowicie najambitniejsza intelektualnie, przenikliwa i ostra sztuka międzywojennego dwudziestolecia, wyróżniająca się siłą czerpaną nie tyle z fantazji i wyobraźni (co się u nas ceni), ile z wyobraźni i wiedzy (co jest już w nieporównanie mniejszym poważaniu).

Po latach milczenia (po wojnie myślał o sztuce bodaj jedynie Bohdan Korzeniewski, ale jej w końcu nie wystawił), utwór Przybyszewskiej wydobył z zapomnienia Jerzy Krasowski. Starannie go odczyścił, przykrócił i przemyślał - w wyniku czego powstał spektakl, który nie tuszując surowości i pewnych uproszczeń tej dramaturgii trzyma widza z górą trzy godziny w intelektualnym i emocjonalnym napięciu uzyskanym celnością konfliktu i bezstronnością jego pokazania.

Jest to rzecz o mechanizmie rewolucji. Sztuka o zasadach gry i właściwościach terroru niezbędnego do podtrzymania władzy w warunkach rewolucyjnego wrzenia. Terroru rządzącego się własnymi prawami i rozrastającego się jak rak w organizmie, aby pochłonąwszy wykonawców i projektodawców obrócić się przeciwko najlepszym synom w powszechnej podejrzliwości i nieufności. Aby spiętrzyć się i wynaturzyć w łańcuchu prowokacji i przeciwdziałań, inicjatywy i kontrinicjatywy, w procesach dokonujących się ' w samym wnętrzu Komitetu Ocalenia, wśród napięć wzniecanych i skupiających się wokół wielkich indywidualności wciągniętych w mechanizm wzajemnego unicestwiania. Ten demoniczny schemat rewolucji, która o-bok przesileń politycznych i społecznych pozostaje również walką indywidualności, okrywa Przybyszewska psychologicznym i środowiskowym konkretem. Na szkielet historiozofii nakłada tkankę historii, przez co powstaje rekonstrukcja może nie najwierniejsza w szczegółach obyczaju, ale za to wierna przekazom i imponująco plastyczna w swojej niewątpliwej i drapieżnej teatralności. Płomienny Robespierre, pochłonięty ideą terroru i rozumiejący równocześnie jego śmiertelne niebezpieczeństwo, opierający się i niepewny w tej najistotniejszej dla przyszłości decyzji politycznej, nieprawdopodobnie inteligentny i żarliwy, personifikujący ideę przeciw umiarkowaniu i sybarytyzmowi Dantona - to konflikt dwu koncepcji, dwu postaw i metod działania, pogłębiony antagonizmem dwu całkowicie odrębnych osobowości, dwu filozofii, ba, biologii nieomal, z których jedna służy bez reszty organizującej ją myśli, a druga, dantonowska, pochłonięta jest szukaniem kompromisu, potrzebą umiaru. Zwycięża, jak zapewne większość z nas pamięta, nieugiętość Robespierre'a: Danton wraz z grupą przyjaciół wędruje na szafot. "Wierne jakobiny" mieszają się z arystokratycznym pospólstwem na tej drodze tak typowej dla tamtej rewolucji - ale z perspektywy historii jest to zwycięstwo wątpliwe, bardzo wątpliwe, klęska raczej, nie tylko dlatego że, jak wiadomo, sędzia przeżył ofiarę o parę miesięcy zaledwie, ale głównie dlatego że rewolucja wypaliwszy się w oparach terroru, pozbawiona ideologii i dostatecznie dojrzałej koncepcji politycznej, stoczyła się w objęcia oczekującego swojej kolejki Napoleona.

Świadomość mechanizmu wpisanego w drobiazgowy konkret historyczny, znakomita egzemplifikacja jego działania przy pomocy historycznej i psychologicznej rekonstrukcji jest właśnie najważniejszym sukcesem Przybyszewskiej. Staje się propozycją teatru politycznego najwyższej rangi, mówiącego wielkie prawdy prostym językiem. Ani Romain Rolland w "Dantonie" ani Buchner w "Śmierci Dantona" nie sięgnęli równie głęboko do mechanizmu zdarzeń, nie pokazali tak jego uniwersalności historycznej, ale i tragicznej konieczności.

Zafascynowana Robespierre'em autorka "Sprawy Dantona" zdobyła się wobec przeciwnika na pełną, zbawienną dla dramatu bezstronność relacji. Pokazała go w prawdziwym (zgodnym z przekazem) świetle przydając mu równorzędnego partnera. Równorzędnego nie tylko w plastyce sylwetki, ale wyposażonego dodatkowo w zasób racji pozwalający na dramatyczną równowagę konflikt u. Wcale nie jesteśmy pewni, czy i.....miarkowanie i pacyfizm Dantona nie były prawdziwszą, choć mniej efektowną racją rewolucji od płomiennej i zabójczej bezkompromisowości Robespierre'a.

Przybyszewska nie poprzestaje jednak na sprawiedliwym i sugestywnym relacjonowaniu postaw. Próbuje je analizować. Dba o genealogie i uwierzytelnienia -- w czym wyraźnie pomaga jej Krasowski. Konflikt polityczny obracający się wokół walki o zasadność i cele terroru, którego Danton jest w tym momencie namiętnym przeciwnikiem, oraz podjęte przez niego zabiegi o pokój, bezwzględnie zwalczane przez Robespierre'a, są oczywiście epizodem, ale epizodem znaczącym jeśli nie przełomowym. Ścierają się tutaj nie tylko dwie racje. Dwie przeciwstawne sobie konstrukcje psychofizyczne wchodzą w stan głębokiego zadrażnienia i nie wiadomo do końca, co jest przyczyną a co skutkiem, czy szansa porozumienia przekreślona zostaje przez rozbieżność interesów i programów politycznych, czy też raczej przez rodzaj idiosynkrazji, gdzie asteniezny, płomienny Robespierre reaguje na nieco cyniczny sybarytyzm pyknika Dantona. Teatr tego nie rozstrzyga, teatr to pokazuje. Wnioski należą do nas, a wyrazistość konfliktu i walor relacji sprawiają, że dramat Przybyszewskiej nam, spragnionym w teatrze ważkiej dyskusji i prawdziwego, to znaczy społecznie lub historycznie sprawdzalnego, dramatu, wydaje się rewelacją.

Pochłonięci intelektualnym przewodem dramatu, wielkim sądem nad pokazanymi na scenie epizodami historii, w jakich ujawniał się i kompromitował cały mechanizm, bardzo pobłażliwie patrzyliśmy już na uproszczenia i zgrzyta. Imielnie nie przeszkadzały owe alkowiane głosy i migawki, zwłaszcza że Mirosława Lombardo rozjaśniała najbardziej wątpliwe sceny błyskiem żywego i wdzięcznego aktorstwa. Krasowski zbudował na kanwie "Śmierci Dantona" przejmujący i rasowy dramat polityczny, dramat racji i pomyłek rewolucji i poświęcił wszystko dla uplastycznienia tego zamierzenia. Klarowność i czystość inscenizacji szła więc w parze z wyrazistością jej najistotniejszego nurtu. Stworzono dwie kreacje o niecodziennej żarliwości i pasji, idealnie przystające do zadań dramatu i właściwości pierwowzorów: bezwzględny, skryty Robespierre znalazł znakomitego odtwórcę w osobie Igora Przegrodzkiego, a żywiołowym i zwalistym Dantonem o gnuśnym ciele, ale żwawym umyśle był Stanisław Igar. Gra tych dwu partnerów, dwu wielkich antagonistów w granicach jednej, zbyt ciasnej rewolucji, na tle wyrównanego na ogół zespołu, stanowiła najistotniejszą oś przedstawienia, a plastyka ich gry, świadomość biologicznych i charakterologicznych uwarunkowań sporu i wielka klarowność koncepcji dodawały dramatowi Przybyszewskiej chwalebnej autentyczności.

Można nie kochać takiej dramaturgii ceniąc wyżej wizjonerstwo Witkacego lub intelektualne arabeski farsopisarzy Wielkiej Awangardy, ale nie ulega wątpliwości, że teatr przemówił pełnym głosem. Dał sztukę, której polityczna i historyczna pasja zapewniła jej żywą aktualność. W czasach gdy farsa staje się objawieniem, gdy dramaturgia obyczajowa natrafia na nieprzewidziane przeszkody, taki teatr, otwarty dla prawdziwych namiętności wielkich napięć historii, staje się przejawem ambicji, przypomnieniem wartości, o jakich zapominamy, jak sądzę, zbyt niefrasobliwie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji