Zimy żal
Szanowna Redakcjo!
Premiera spektaklu Magdy Umer poświęconego piosenkom Jeremiego Przybory i Jerzego Wasowskiego podczas dziewiątego, jeśli się nie mylę, Przeglądu Piosenki Aktorskiej była jednym z najpiękniejszych wieczorów teatralnych, w jakich zdarzyło mi się uczestniczyć. Na olbrzymiej widowni wrocławskiego Teatru stał się on już bardzo modny. Wielbiono go powszechnie - ale chyba nie umiano już słuchać tak pięknie jak wtedy we Wrocławiu. W kolejnych relacjach ze spektaklu znajdowałem - pomiędzy mnożącymi się superlatywami i czołobitnościami - głupie błędy, wśród nich irytujące w swej bezmyślności przekręcenie tytułu. Dziennikarze, estradowcy, goście zachwycali się spektaklem i tytułowali go jednocześnie "Zimny żal" - najwyraźniej nie rozumiejąc konceptu jednej z piękniejszych Przyborowych piosenek. Chodzi w niej o "Zimy żal": lament po odchodzącej porze roku nie najpiękniejszej i nie dającej się przesadnie lubić, ale godnej smutku, bo zawierającej cząstkę przemijającego życia: "z szelestem zdartych dat odpłynął życia szmat".
Polskiego działo się coś niebywałego: wypełniona po brzegi młodzieżą sala wspaniale bawiła się delikatnymi, finezyjnymi, kruchutkimi żartami Przybory. Łowiła każdy detal i umiała cenić jego wartość. Dyskretny humor nieoczekiwanie sprawdzał się wobec masowego podobno niechętnego takim "ełitarnościom" widza. Później przeniesiono spektakl do warszawskiej Rampy;
"Zimy żal" - to poetycka figura; "zimny żal" to bez sensu, żadnych zimnych żalów w ciepłej liryce Przybory nie uświadczysz. Ten błąd wykorzystywałem chętnie jako prywatny test: sprawdzian, czy osobnik zachwycony spektaklem umiał słuchać go uważnie - czy idzie tylko za modą. I oto po paru latach od tamtej premiery przyszła kryska na Matyska. Kompromitujący "zimny żal" znalazłem... w swoim własnym tekście publikowanym w czerwcowej "Odrze".
Korekto odrzańska, niechże Cię...
Jacek Sieradzki
Przepraszamy autora i czytelników za ten oczywisty błąd w opracowaniu redakcyjnym tekstu.
Red.