Artykuły

TVP. "Prezent" i "Tama" w Teatrze TV

Dwie premiery dzień po dniu i obie ciekawe - takiego wydarzenia od dawna nie było w Teatrze TV. Na Woronicza powinni puszczać race.

Pierwsza niespodzianka to "Prezent" - autorski spektakl Łukasza Wylężałka. Ten filmowiec z Częstochowy zasłynął w latach 90. serią komedii filmowych i spektakli telewizyjnych - "Duet", "Balanga", "O dwóch takich, co nic nie ukradli" - w których pokazywał wykrzywiony obraz nowej polskiej rzeczywistości. "Prezent" jest również próbą opisania nowej Polski, ale bez siermiężnego humoru, który psuł poprzednie utwory. To rzecz o bezrobociu widzianym z perspektywy kobiet. Akcja sztuki rozgrywa się na typowym osiedlu, gdzie ma zostać zlikwidowana ostatnia w okolicy biblioteka. Mieszkańców właśnie obiegła wiadomość o starej nauczycielce, która rzuciła się z okna, bo nie miała na czynsz. Czy ten sam los czeka bibliotekarkę?

Wszyscy chcą współczucia

Siłą tego zaangażowanego spektaklu jest rysunek psychologiczny siedmiu bohaterek. Każda ma inny status społeczny i mentalność. Nowe wartości reprezentują prezeska spółdzielni, kobieta sukcesu (Maja Ostaszewska) i jej kochanka Sandra (Matylda Paszczenko), narcystyczna egoistka. Stary świat to bibliotekarka (Małgorzata Hajewska-Krzysztofik) i jej niepełnosprawna córka (Patrycja Durska) oraz sąsiadka (Iwona Bielska). Pomiędzy nimi są dwie młode dziewczyny: Marysia (Maria Peszek), która wkuwa angielski, przygotowując się do skoku w świat, i Agnieszka (Dominika Kluźniak), mimo skończonych studiów bez pracy i perspektyw. To o ich przyszłość toczy się gra.

Wylężałek nie zrzuca odpowiedzialności za tragedię tak zwanych ludzi zbędnych na system ani anonimowych polityków, ale pokazuje, że odpowiedzialne jest całe społeczeństwo. Bo to ono w krytycznym momencie odwraca się plecami. Za zwolnioną starszą kobietą ujmuje się tylko jedna osoba, pozostali są obojętni, bo przecież, jak mówi Sandra, "wszyscy chcą współczucia, litości, uwagi".

Można się z diagnozą Wylężałka nie zgadzać, można narzekać na niektóre zbyt łatwe chwyty (jak scena samobójstwa, której towarzyszy "Oda do radości" rzępolona na skrzypcach), ale w odróżnieniu od wielu produkcji teatralnych jest to nareszcie poważna próba refleksji nad Polską i kosztami społecznych przemian, przeprowadzona z ludzkiej perspektywy, wielowymiarowe i nie tylko w czarno-białych barwach.

Irlandzkie Dziady

Drugi spektakl wart obejrzenia to "Tama" irlandzkiego dramatopisarza Conora McPhersona. Na pozór historia pochodzi z antypodów naszego świata: w pubie gdzieś na irlandzkim odludziu grupa miejscowych snuje budzące grozę historie o duchach. Zabawa jest przednia aż do chwili, kiedy młoda kobieta z Dublina, jedyna obca w tym towarzystwie, opowiada autentyczną historię o śmierci swojej córki. Nagle wymyślone przy piwie historyjki bledną w konfrontacji z prawdziwym bólem po stracie dziecka. Światła przygasają i pijacki wieczór zmienia się w wypominki, coś w rodzaju irlandzkich Dziadów, na których żywi wspominają umarłych, pocieszając się nawzajem.

Prosta historia

Jeśli oczekujecie po przedstawieniu telewizyjnym widowiska, to nie jest spektakl dla was. Inscenizacja w reżyserii Agnieszki Lipiec-Wróblewskiej pierwotnie zrealizowana w Teatrze Studio w Warszawie w 1999 roku odznacza się skrajną prostotą, przez godzinę kamera nie opuszcza wnętrza pubu, zamiast muzyki słychać głównie świst wiatru.

Wszystko, co najważniejsze, dzieje się w twarzach i głosie aktorów: Krzysztofa Majchrzaka, który pokazuje dramat Jacka - samotnika pełnego sarkazmu i pretensji do świata, Piotra Bajora w roli jego zahukanego pracownika Jima, Aleksandra Bednarza jako zarozumiałego Finbara, który wyrwał się z prowincjonalnej biedy i robi pieniądze w mieście, i Redbada Klynstry jako Brendana, właściciela pubu, który poi całe to towarzystwo i słucha zwierzeń. I Mai Ostaszewskiej, która tworzy skomplikowany portret poranionej emocjonalnie dziewczyny szukającej ukojenia po stracie dziecka. I chociaż bohaterowie piją ciemne piwo Ale, do którego dolewają whisky, stają się nam bliscy przez swój ludzki lęk przed ciemnością i śmiercią.

Szykują się dwa wieczory przed telewizorem, które nie będą stracone.

"Prezent" TVP 2 niedziela [13 marca] 22.40, "Tama" TVP1 poniedziałek [14 marca] 21:15

***

Maja Ostaszewska

Dla teatru odkrył ją Krystian Lupa, u którego wystąpiła w szkolnym przedstawieniu według "Ptatonowa" Czechowa. W końcu lat 90. stała się obok Magdaleny Cieleckiej gwiazdą warszawskiego Teatru Rozmaitości, wystąpiła m.in. w słynnych przedstawieniach Grzegorza Jarzyny "Bzik tropikalny", "Magnetyzm serca" oraz w "Stosunkach Klary" Lupy. Grała także u młodego reżysera Łukasza Barczyka w filmie "Patrzę na ciebie, Marysiu" i spektaklu TV "Beztlenowce" wg sztuki Ingmara Villqista.

Ostatnio zaangażowała się do telenoweli "Na dobre i na złe", co wielu zwolenników jej talentu miało jej za złe, podobnie jak udział w reklamie pisma "Avanti". Plastikowe reklamówki z wizerunkiem aktorki do dzisiaj można oglądać na ulicach polskich miast. W tym miesiącu Ostaszewska wraca na scenę w najnowszej premierze Rozmaitości "Krumie" w reżyserii Krzysztofa Warlikowskiego i wtaśnie w dwóch świetnych rolach Teatru TV. Romans z komercją nie zaszkodził jej wizerunkowi, nadal jest krucha i wrażliwa, a kiedy trzeba - rozpaczliwie odważna, jak w swoich pierwszych rolach.

Na zdjęciu: scena z "Prezentu" w reż. Łukasza Wylężałka.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji