Artykuły

"Hamlet" z Koszalina

Szekspira grają dziś w Polsce wszędzie; w Warszawie i w Krakowie, w Łodzi i Katowicach, w Gdańsku i w Kielcach, w Zielonej Górze, Toruniu, Olsztynie, Szczecinie, Białymstoku i Częstochowie. Małe Gniezno pokusiło się o wystawienie "Peryklesa księcia Tyru", zaś Koszalin, który za niemieckich czasów "zachodniej kultury" nie posiadał w ogóle teatru, podjął się inscenizacji "Hamleta".

Odważne to i ambitne przedsięwzięcie, ważne dla upowszechnienia kultury daleko od Warszawy i uwieńczone w zasadzie powodzeniem. Pisano już wiele o tym przedstawieniu z okazji wyróżnienia Teatru Bałtyckiego z Koszalina na II Festiwalu Teatrów Polski Północnej w Toruniu. Obecnie mogliśmy zobaczyć je w Warszawie. Jak wypadła konfrontacja z wymagającym warszawskim widzem i "warszawską krytyką"?

Nie można mierzyć tego spektaklu miarą, przykładaną do zespołów, dysponujących świetnymi aktorami, o wieloletnim stażu scenicznym, wielkim talencie i doświadczeniu. Przyjmując zaś tę poprawkę w stosunku do aktorów przedstawienia możemy stwierdzić, że jest ono udane. Widziałem już różne wersje i różne koncepcje "Hamleta". Polityczną i filozoficzną, romantyczną, psychologiczną i "erotyczną". Pamiętam też "Hamleta", którego reżyser czytał Freuda. TADEUSZ ALEKSANDROWICZ poszedł za radą Wyspiańskiego i zawierzył przede wszystkim tekstowi Szekspira. Starał się dać możliwie pełnego "Hamleta", jak najmniej kreślić, nie pogłębiał problemów i postaci, nie filozofował, postępował trochę tak, jak by chciał przeczytać widzom, nie znającym arcydzieła Szekspira, "Hamleta" rozpisanego na głosy.

Nadaje to przedstawieniu charakter po trosze rapsodyczny, chwilami monotonny, ludziom, którzy znają dobrze dzieło, utwór nieco się dłuży, ale trudno odmówić tej koncepcji słuszności, gdy pomyśli się, dla kogo przedstawienie jest przede wszystkim przeznaczone. Tym bardziej, że koncepcja reżyserska zrealizowana została czysto, konsekwentnie i płynnie, na tle prostych, monumentalnych i bardzo celowych dekoracji ZOFII WIERCHOWICZ, w pięknych barwnych kostiumach, w sposób przemyślany i niejednokrotnie zaskakująco trafny.

"Hamlet" Aleksandrowicza jest jakby przyciszony, pozbawiony zupełnie patosu i sztuczności, prosty i bezpośredni, a dzięki temu bardzo nam bliski i współczesny. Słusznie zrezygnował reżyser z ukazywania Ducha Ojca, pozostawiając całą sprawę wyobraźni widzów. Bardzo udane są także końcowe sceny dramatu, poczynając od pojedynku, pozbawione makabry, przyciszone, skameralizowane do maksimum, jak również odczytanie postaci Fortynbrasa, odartej z uroku zwyciężającej sprawiedliwości, jakim zwykli niektórzy reżyserzy zdobić tego kondotiera i pozbawionego skrupułów rabusia. Ze względu na stosunek do Fortynbrasa bardzo trafne wydaje mi się również zachowanie całego tekstu, dotyczącego jego wyprawy przeciw Polsce, tak często pomijanego w inscenizacjach "Hamleta".

Szlachetność i humanizm Hamleta, jego bezkompromisowa uczciwość i poczucie sprawiedliwości, nieugięty nonkonformizm i odraza do godzenia się ze złem, nawet za cenę przyszłej korony, przeciwstawiona została trafnie zarówno zbrodniczemu królowi Klaudiuszowi, jak i jego następcy Fortynbrasowi.

Ale problemy polityczne nie wysuwają się na pierwszy plan w koszalińskim przedstawieniu. Nie wiem, czy była to świadoma koncepcja reżysera, czy też wynikło to z mniejszego kalibru i ciężaru gatunkowego aktorów, ale wydało mi się, że byli oni aż nadto codzienni, "prywatni", trochę nawet poniżej godności, jakie piastowali na dworze duńskiego króla, poniżej pozycji społecznej, jaką wyznaczył im w tym dramacie Szekspir. Trudno było szczególnie uwierzyć w królewski majestat Klaudiusza i jego małżonki, a dwór tego monarchy był też raczej z Koszalina, niż z Elsynoru.

Te uwagi nie dotyczą STANISŁAWA BREJDYGANTA, który pokonawszy początkową tremę, przezwyciężywszy pewną sztuczność i afektację zagrał rolę Hamleta w sposób przynoszący zaszczyt niedawnemu absolwentowi warszawskiej PWST i jego wychowawcom. To na pewno zdolny aktor. Dysponuje dobrymi warunkami zewnętrznymi, ładnym, nośnym głosem, swobodnym gestem. Nie nasycił wprawdzie tekstu Szekspira filozoficzną zawartością i nie pogłębił go psychologicznie, ale wypowiedział go wyraźnie, jasno i logicznie, co nie o wszystkich aktorach tego przedstawienia dałoby się powiedzieć. Bardzo trafnie odczytał postać Poloniusza KAZIMIERZ WOŹNIAK. Był chytrym dworakiem, lizusem i pochlebcą, dbałym o łaskę królewską i swoje stanowisko, a nie tylko śmiesznym starcem, Jak go czasem grywają. Dał dzięki tema postać ciekawszą i bogatszą, choć w efekcie nie mniej tragikomiczną. Bardzo ładnie prezentowali się też w tym przedstawieniu młodzi szlachcice z otoczenia Hamleta: Laertes (EUGENIUSZ KUJAWSKI) i Horacy (JAN IBEL). Obydwaj wysocy blondyni, prawdziwie germańscy i autentycznie młodzi, mogli być ozdobą każdego spektaklu tej sztuki. Trafnie zagrał pod każdym względem rolę Fortynbrasa ANDRZEJ MAY. Tak sobie właśnie można wyobrazić tego norweskiego zdobywcę. Należy jeszcze wymienić HENRYKA SAKOWICZA (w podwójnej roli aktora i grabarza), oraz STANISŁAWA WOLICKIEGO (grabarz I).

Gorzej było, niestety, z innymi rolami. HALINA BULIK ma niezłe warunki sceniczne, ale wady dykcji i słabo opanowana technika utrudniły jej bardzo właściwe oddanie tak trudnej roli Ofelii. W ogóle wielu aktorów nie pamiętało o przestrogach, zawartych w tekście "Hamleta", w którym Szekspir ostrzega nade wszystko przed bełkotaniem, nawołując do wyraźnego mówienia.

Teatr Bałtycki w Koszalinie podjął się wdzięcznego zadania popularyzacji arcydzieł literatury polskiej i światowej na tak bardzo zaniedbanych do niedawna pod względem kulturalnym terenach Pomorza Zachodniego. Jego repertuarowi patronuje Słowacki i Szekspir. Można tylko przyklasnąć tym poczynaniom i zachęcić dyrekcję Teatru Bałtyckiego do ich kontynuowania, choćby nawet wyniki tych wysiłków, nie zawsze odpowiadały zamierzeniom. Entuzjastom z Koszalina można powiedzieć śmiało: mierz cie siły na zamiary! I dlatego mimo wszystkich zastrzeżeń, jakie zgłosi każdy fachowiec pod adresem odtwórców wielu ról w przedstawieniu "Hamleta" należą się teatrowi koszalińskiemu za nie, podobnie jak za "Balladynę", słowa wdzięczności i uznania.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji