Artykuły

Nietolerancja dnia dzisiejszego

"Żydówka" w reż. Güntera Krämera z Litewskiego Narodowego Teatru Opery i Baletu w Operze Narodowej. Pisze Jacek Marczyński w Rzeczpospolitej.

Takiego przedstawienia wileńskiej operze można tylko pozazdrościć.

Nawet nudną XIX-wieczną klasykę da się zamienić w nowoczesny, pasjonujący spektakl. Udowodnił to niemiecki reżyser Günter Krämer, wystawiając w Wilnie "Żydówkę" Halévy'ego. A my dzięki wizycie w Polsce litewskiego teatru mogliśmy obejrzeć jedno z najciekawszych przedstawień ostatnich lat.

Dla Litewskiego Narodowego Teatru Opery i Baletu Günter Krämer powtórzył swą "Żydówkę", zrealizowaną w wiedeńskiej Staatsoper w 1999 r. Pozmieniał wiele detali, główna myśl inscenizacyjna pozostała ta sama. Widowisko historyczne rozgrywające się w XV-wiecznej Konstancji przeniósł w czasy zdecydowanie nam bliższe. W romantycznej opowieści o Racheli zakochanej w wiarołomnym chrześcijaninie Leopoldzie dostrzegł tragiczne doświadczenia narodu żydowskiego, przez wieki bezskutecznie szukającego bezpiecznego dla siebie miejsca na Ziemi.

O wiedeńskim spektaklu Güntera Krämera dyskutowano w całej Europie, a rzeczywistość jeszcze dodała mu aktualności, gdyż w tym czasie do władzy w Austrii doszła nacjonalistyczna partia Jörga Haidera. W mieszkańcach Konstancji wiwatujących na cześć zwycięstwa cesarskich wojsk, których Krämer przemienił w groźny tłum szydzący z Żyda Eleazara, wiedeńczycy mogli zobaczyć samych siebie sprzed 60 lat, dla innych było to ostrzeżenie, iż demony antysemityzmu tkwią w każdym z nas.

Günter Krämer nie unika brutalności. Do opery dodał niemy prolog, przypominający wprost, iż prześladowanemu Eleazarowi wcześniej zamordowano synów. Stos, na którym w finale ma spłonąć on z córką, zamienił na krzesło elektryczne. Wyrok wykonano na oczach widzów, a poprzedziła go przejmująca scena, gdy Eleazar, śpiewając swą arię (najsłynniejszy muzyczny numer opery Halévy'ego), przygotowuje się na śmierć.

Oglądana po 5 latach inscenizacja Krämera prezentuje się jeszcze ciekawiej, gdy nie towarzyszą jej tamte polityczne dyskusje i zdarzenia (wiedeński wykonawca roli Eleazara, amerykański tenor Neil Shicoff, po wejściu partii Haidera do rządu odmówił występów w Austrii). Dziś "Żydówka" w tym kształcie nie jest tylko spektaklem o antysemityzmie, lecz także o niemożności porozumienia się dwóch światów opartych na odmiennych religiach. A to temat jeszcze bardziej dla nas aktualny.

Ponadto Günter Krämer wraz ze scenografką Isabel Glathar pokazał, że nowoczesny teatr robi się skromnymi środkami, bez konieczności ustawicznej zmiany dekoracji, w czym gustują nasi rodzimi reformatorzy opery. Realizatorom "Żydówki" wystarczył półokrągły, płócienny horyzont ograniczający pole akcji oraz ogromne żaluzje dzielące scenę na oddzielne światy. Do tego parę stołów i krzeseł oraz biel i czerń, uzupełnione niekiedy czerwienią. Z kilku elementów można więc zrobić ponad trzygodzinne, pasjonujące widowisko mimo konwencjonalnej, pozbawionej dramatycznego nerwu muzyki Halévy'ego.

Realizatorów wsparł jednak litewski teatr, który ma dobrą orkiestrę sprawnie prowadzoną przez Martynasa Staskusa, rewelacyjnie śpiewający chór oraz wyrównany zespół wykonawców - od doświadczonego basa Vladimira Prudnikovasa [na zdjęciu], obecnego ministra kultury, po bardzo obiecującą młodzież u progu kariery (Regina Silinskaite i Edmundas Seilius). A takiego tenora jak Viktor Aleshkov (Eleazar) warto by zatrzymać w Warszawie na dłużej.

Jacques Halévy "Żydówka". Litewski Narodowy Teatr Opery i Baletu, występ w Operze Narodowej w Warszawie, 12 marca.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji