Artykuły

"Orfeusz" Tennessee Williamsa

Krakowski Stary Teatr wystąpił ostatnio z nową premierą Williamsa, wystawiając jedną z ciekawszych jego sztuk, nie graną dotąd, w Polsce, a zatytułowaną Orpheus Descending. Kanwa treściowa owego Orfeusza zstępującego nurtowała Williamsa od bardzo dawna. Dość wspomnieć, że sztuka ta jest trzecim opracowaniem pomysłu fabularnego i treści pierwszej jego sztuki, Battle of Angels (1940).

Nowojorska premiera Orfeusza odbyła się w roku 1957, a w roku ubiegłym wystawił go między innymi Teatr im. Mossowietu w Moskwie. W Krakowie, w opracowaniu tekstu dokonanym przez Władysława Krzemińskiego, sztuka grana jest pod tytułem Orfeusz w wężowej skórze. W przekładzie rosyjskim nosiła tytuł Orfeusz schodzi do piekła. Piekłem, do którego schodzi Orfeusz Williamsa, jest bardzo zawikłany i bardzo okrutny układ stosunków międzyludzkich w świecie, który tak dobrze znamy z utworów Steinbecka czy Faulknera. Na południu Stanów Zjednoczonych. Ale podobnie jak u tamtych pisarzy nie chodzi tu o szczególną egzotykę czy wyjątkowość tego regionu. Pewne realia Południa są u Williamsa jedynie wygodnym tłem i odskocznią dla zarysowanego dramatu. Sam dramat jest uogólniony. Orfeusz Williamsa, wędrowny ptak, gitarzysta Val Xavier, kończąc trzydzieści lat pragnie zmienić skórę i zmienić świat, w którym dotąd się obracał. Rzuca sztuczny światek nocnych knajp, gdzie grywał na gitarze, w którym upatrywał dla siebie groźbę "stoczenia się". Pragnie być normalnym, uczciwym, spokojnym. Pragnie być dobry. Ma w sobie wiele poezji. Znajduje sobie na krótko miejsce w normalnym społeczeństwie, które jednak okazuje się piekłem. Dramat Williamsa zaczyna się obrazem tego piekła. Od razu na występie poznajemy inną bohaterkę, młodą dziewczynę, Karolinę Cutrere, która przeszła drogę odwrotną do zamiarów Vala. Karolina nie wytrzymała próby "normalności" w społeczności, w której pragnie znaleźć miejsce nasz Orfeusz grający na gitarze. Przeszła do świata, z którego uciekł Val, do nasyconych alkoholem i erotyzmem nocy niebieskich ptaków. Ona jedna spostrzega z miejsca błąd Vala.

Bohater sztuki pozostaje w otoczeniu, do którego przyszedł. Człowiek taki jak on przyciąga do siebie ludzi, zwłaszcza kobiety. Kobiety gorzej sobie radzą w tym świecie-piekle niż mężczyźni. Chlebodawczyni gitarzysty, właścicielka sklepu, Lady Torrance, upatruje w Valu dla siebie nie tylko zaspokojenie erotyczne, ale wyzwolenie czy chociaż odmianę. Ala romans bohatera z ową Eurydyką (nie zawiniony przez niego) kończy się tragicznie dla obojga. Oboje zostają rozszarpani. Dramat Williamsa jest jednak tym razem bardziej dramatem stosunków społecznych, obrazem bardzo bezwzględnych, bezmyślnie okrutnych układów stosunków między ludźmi, niż dramatem namiętności o wyraźnym podłożu seksualnym.

Orfeusz nie jest sztuką doskonałą. Jest utworem bardzo powikłanym, z różnorakimi przerostami, trudnym dla teatru, wymagającym - jak mi się zdaje - klarownego opracowania reżyserskiego. Sądzę też, że można z niego zrobić świetne, precyzyjne i głęboko poruszające przedstawienie. Spektakl Starego Teatru jest interesujący ze względu na aktorstwo, może także z uwagi na scenografię. Jest natomiast wyraźnie niedoreżyserowany. Jakby reżyser nie bardzo był zdecydowany, co chce w tej sztuce pokazać. Sytuację ratują (i w dużej mierze rekompensują braki reżyserii) aktorzy, i to zwłaszcza wykonawcy prowadzących ról: Leszek Herdegen doskonały w roli tytułowej, Zofia Niwińska jako Lady, a także Jolanta Hanisz (Karolina) i Jadwiga Zaklicka (Vee Talbott).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji