Artykuły

Skazani na kapitulację

Przed kilku laty sztuka Williamsa "Tramwaj zwany pożądaniem" stała siew Polsce bestsellerem teatralnym nr 1. Przez długie miesiące nie schodziła z afiszy we Wrocławiu, Toruniu, Krakowie... Williams pisze dla teatru od dwudziestu paru lat. Ze zmiennym powodzeniem. Budzi podziw i oburzenie. Zdumiewa i drażni. Początki jego kariery dramatopisarskiej były więcej niż gorzkie. Kładła się jedna premiera po drugiej. Raz przeszkadzał naturalizm kiedy indziej nadmierna poetyzacja. Równowaga przyszła później. Okazało się, że można ominąć rafy grożące rozbiciem. Od piętnastu lat na rynkach międzynarodowych rośnie prestiż Williamsa. Po jego utwory sięgnął nie tylko Londyn, Paryż, Rzym, Warszawa, ale i Moskwa.

Na przestrzeni tych dwudziestu kilku lat Williams dostarczył sporo sztuk, przeważnie jednoaktówek, choć uzbierało się także trochę rzeczy pełno spektaklowych. I - co trzeba podkreślić - rzeczy o wielkiej ekspresji dramatycznej. Wystarczy wymienić tytuły: "Tramwaj zwany pożądaniem", "Orfeusz schodzący w podziemia", "Szklana menażeria", "Słodki ptak młodości". "Kotka na rozpalonym dachu".

Williams jest przede wszystkim poetą charakterów kobiecych. Na świat patrzy zmęczonymi i rozżalonymi oczami kobiety odepchniętej, wyobcowanej społecznie. Nic więc dziwnego, że jego konkluzje o świecie nie nastrajają optymistycznie. Williamsa frapuje ciemne, splątane podłoże ludzkich pragnień, działań, marzeń, wewnętrznych ograniczeń. Determinująca siła ciążących na ludziach psychicznych predyspozycji, urazów, lęków, kompleksów. Starcie jednostki z otoczeniem. Konflikt między wolnością a obyczajową normą. Bohaterowi? "Szklanej menażerii", "Kotki", "Tramwaju" są zmęczeni życiem i nienasyceni życiem. Źródłem ich nieszczęść, klęsk, smutków, rozpaczy bywa nienasycenie seksualne (Williams spotyka się na tej płaszczyźnie z naszym Witkacym).

Autor "Orfeusza" inscenizuje swoisty akt zemsty na widzu, któremu każe patrzeć na męczarnie młodej kobiety, która poślubiła Starca lub homoseksualistę. Świat, który ukazuje Williams, jest okrutny, nieludzki, zimny, obojętny i niewrażliwy. "Piekło - to inni" - stara egzystencjalistyczna konkluzja wciąż jeszcze obowiązuje w literaturze.

Premiery "Orfeusza w wężowej skórze'' w Starym Teatrze nie można zaliczyć do rewelacji sezonu, jeśli się pamięta na tej scenie "Tramwaj zwany pożądaniem". Niewspółmierna jest zresztą ranga artystyczna obu tych utworów. Historia Blanche miała więcej cech rzeczywistego dramatu niż historia Karoliny czy Lady Torrance. Tak jak w innych sztukach Williamsa i w "Orfeuszu" zostały zamknięte dzieje kobiety skrzywdzonej przez życie, oszukanej (Lady), zdeprawowanej przez działanie nieludzkich praw (Karolina), obłąkanej z powodu nie spełnionych tęsknot (Vee Talbot). W opowieści o Orfeuszu doszedł jeszcze jeden nowy element - zgoda na życie takie, jakie ono jest. Akceptacja kompromisu. Rezygnacja z buntu. A więc śmierć duchowa.

Jerzy Jarocki w inscenizacji "Orfeusza" akcentował przede wszystkim nastrój klęski - bezwyjściowość. W scenografie, Andrzeju Majewskim, znalazł dobrego powiernika swoich koncepcji reżyserskich. Scenografia była równocześnie i naturalistyczna, i metaforyczna. Działała całością, a nie szczegółem. Izba sklepowa w kształcie monumentalnej klatki była czymś więcej niż izbą. Sugerowała jakiś zamknięty świat - wrogi i obcy.

Muzyka Lucjana Kaszyckiego dobrze podkreślała atmosferę napiętej nerwowości, czyhającego nieszczęścia. Powracające kilkakrotnie refreny wyjących psów budziły dreszcz zgrozy. Ważną rolę wyznaczono także światłu.

Z aktorów najlepszy był Herdegen. W rysunku postaci Orfeusza zawarł gorzką mądrość doświadczeń pokolenia po trzydziestce, w którym wygasły już bunty i burze i które ma jedno tylko pragnienie - pracować w spokoju. Gra Herdegena jest tak naturalna, że przestaje być grą. Zofia Niwińska stworzyła przekonywającą psychologicznie postać Lady - kobiety łapczywie próbującej zatrzymać ostatnie chwile mijającej młodości. Rola Niwińskiej, zawierająca sporo pierwiastków melodramatycznej egzaltacji, została przez aktorkę oczyszczona. Jolanta Hanisz w roli Karoliny umiała ocalić rzadkie momenty niezafałszowanego liryzmu. Jadwiga Zaklicka przewybornie rozegrała sceny chorobliwych wizji.

Klimat emocjonalny twórczości Williamsa - to nastrój goryczy, apatii, bezradności, klęski. Człowiek - wyobcowany podwójnie: z rodziny i środowiska - nie może odnaleźć swojego miejsca w społeczeństwie. Nie potrafi świata zmieniać, przekształcać, ani też czynić go sobie przyjaznym. Pozostaje tylko tęsknota. W "Orfeuszu" nawet ta jedna droga ratunku została odjęta ludziom. Skazani są na całkowitą kapitulację. Ta pasywna postawa wobec życia musi budzić opory w widzu.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji