Artykuły

Fizycy i współczesność

Realizując konsekwentnie swój plan zapoznawania widzów Krakowa z najwybitniejszymi utworami współczesnej dramaturgii światowej - Stary Teatr im. H. Modrzejewskiej występuje w najbliższych dniach z premiera "Fizyków" znakomitego Szwajcara Fryderyka Durrenmatta, w reżyserii Jerzego Jarockiego i scenografii Andrzeju Cybulskiego.

"Fizycy" są utworem, który - podobnie jak "Wizyta starszej pani" tegoż autora - pozostanie na pewno w historii światowej literatury dramatycznej, jako jedno z najcharakterystyczniejszych dzieł scenicznych połowy XX wieku. Z kilku powodów. Przede wszystkim ze względu na to, że utwór ten podejmuje najbardziej istotną problematykę tego czasu. Tkwi w nim to - charakterystyczne dla najważniejszych dzieł literackich owego okresu - olśnienie, zdumienie, a równocześnie strach i niepokój, wywołane odkryciami naukowymi i rozwojem wiedzy współczesnej. Nagłe, błyskawiczne niemal (w stosunku do tempa rozwojowego, jakie nauka i technika miały w poprzednich stuleciach) wyzwolenie ukrytych w materii możliwości podziałało na pewną część inteligencji i społeczeństw prawie paraliżująco.

Nasze pokolenie zdaje się być, po trochu, w sytuacji owego goethowskiego ucznia czarnoksiężnika, który wyzwolił tajemnicze, demoniczne i potężne siły, ale nie umie ich opanować. Do tego dołącza się swoista anonimowość współczesnej wiedzy i jej twórców. Wynalazki, odkrycia praw i osiągnięcia naukowe nie są już związane z określonymi postaciami jednostkami, jak np. prawo ciążenia z Newtonem czy teoria względności z Einsteinem, co czyniło te odkrycia jak gdyby bardziej ludzkimi. Dziś wiedza i jej osiągnięcia, są dziełem wysiłku zbiorowego, całego sztabu, całej armii pracowników, mają w sobie coś niejako bezosobowego, tajemniczego, są dziełem instytucji nie człowieka, działają więc po trochu obezwładniająco, czynią jednostkę w stosunku do nich bezradną.

Ta sytuacja współczesnego człowieka stanowi punkt wyjścia pomysłu "Fizyków". Mobius, genialny fizyk, jest odkrywcą praw i prawd, które mogą z gruntu zmienić świat i życie, ale w nieodpowiednich rękach mogą spowodować nieodpowiedzialne skutki. Wie on również, że najgenialniejszy nawet uczony nie jest już dziś w stanie sam zapanować nad wynikami swych badań. Są one - od chwili, kiedy się pojawią - niejako uniezależnione od niego, rozpoczynają samodzielną egzystencję, staje się własnością powszechną. Stąd już tylko krok do tego aby - pomyślane skądinąd najuczciwiej, najobiektywniej - wykorzystane zostały przez zbrodniarzy lub szaleńców. Według Mobiusa jest tylko jedna droga do zapobieżenia temu. Zniszczyć wyniki badań, zrezygnować z osiągnięć nauki które zawsze (skoro tylko staną się oficjalnie i publicznie) prowadzić muszą do zagłady, zamknąć się dobrowolnie w miejscu odosobnienia, najlepiej w domu wariatów. W ten sposób jedynie - umywając ręce od toczącej się dokoła gry - uczony może zachować te ręce czyste i ocalić ludzkość od katastrof. Będę miał jeszcze potem sposobność do tego zagadnienia i powiedzieć, jak my dziś, u nas oceniamy tego rodzaju stanowisko. Na razie wystarczy stwierdzić, że oto - wraz z "Fizykami" - znaleźliśmy się w samym centrum filozoficznej problematyki współczesności.

Ale współczesność "Fizyków" ujawnia się także w gatunku utworu. Jak wiadomo, dramat światowy uległ w ciągu ostatnich lat zasadniczej ewolucji. Nowy typ teatru (czy też "antyteatru" likwiduje zasadnicze dotąd elementy tradycyjnej dramaturgii, jak: symetryczność kompozycji, charaktery postaci) czy też anegdotyczną fabularność. Nie dąży on już do opowiedzenia pewnej historii, ale do wywołania pewnego nastroju, do przedstawienia pewnego stanu. Wydarzenia dziejące się w dramacie nie są już konkretnymi, jednorazowymi faktami życiowymi nie wieloznacznymi, aluzyjnymi symbolami, czy znakami, są mniej reportażem, a bardziej przypowieścią, nie są realnością, ale są bajką.

Otóż Durrenmatt - którego twórczość sceniczna w wielu punktach styka się z tymi pozycjami nowej dramaturgii - wychodzi jednak z krańcowo odmiennych założeń Durrenmatt - jak to widoczne jest w "Fizykach" - zdaje się kłaść nacisk właśnie tylko na opowiedzenie pewnej historii i aby ja opowiedzieć jak najlepiej, najciekawiej czyni to techniką prawie opowieści kryminalnej, przygotowując starannie niespodziewane i sensacyjne zwroty akcji. Wydarzenie opowiedziane przez autora jest bardzo konkretne, jednorazowe, i to do tego stopnia, że staje się niepowtarzalne, dochodząc niemal do absurdu. Absurd ten rośnie stopniowo i tym samym cała historia rozgrywa się w wymiarze poniekąd groteskowo-farsowym.

Oto jeden z kluczy do współczesności. Tragedia zmieszana z żartem. Filozofia referowana przez ludowego mędrca i trefnisia. Elementy jarmarcznego teatru czy nawet cyrku (maskarada, obłęd, mord, inspektor policji), w którym rozgrywa się dyskusja intelektualna o najbardziej skomplikowanych problemach współczesnej myśli. Że z tego wszystkiego wynika również symbol, znak, aluzja przypowieść, to już dalsza sprawa, to wiąże Durrenmatta z tym nurtem nowoczesnej dramaturgii, o którym była mowa poprzednio.

Koncepcja Durrenmatta, nie jest czymś absolutnie nowym, względnie radykalnie przełomowym. Powinowactw z zasadniczym pomysłem "Fizyków" można znaleźć w przeszłości wiele. Przypomnijmy chociażby "Żywą maskę" ("Henryka IV") Pirandella, (gdzie bohater udający dobrowolnie obłąkanego, po dokonaniu zabójstwa musi na zawsze pozostać w tej masce), nie mówiąc już o symulowanym obłędzie królewicza Hamleta. Ale odrębnością jest tu rozegranie wielkiego groźnego szaleństwa świata po prostu jako znakomitego dowcipu.

I tutaj wracamy do zasadniczego pytania postawionego na wstępie. Czy postawa sformułowana w "Fizykach" przez Mobiusa (dająca się streścić mniej więcej w ten sposób, że wobec powszechnego obłędu świata dążącego do zagłady atomowej jedynym stanowiskiem godnym intelektualisty jest wycofanie się z gry, że działalność intelektualisty - bez względu na to po czyjej stronie się opowie - zawsze zostanie zużytkowana przeciw ludzkości) - czy tego rodzaju postawa może być dzisiaj przez nas i u nas zaakceptowana.

Wydaje się, że na to pytanie nawet sam Durrenmatt daje dość wyraźną odpowiedź. Mieści się ona w scharakteryzowanym poprzednio gatunku "Fizyków" jako przede wszystkim groteski, żartu dowcipu. Mobius nie jest bynajmniej bohaterem pozytywnym, czy, tym bardziej, tragicznym sztuki, podobnie jak sama sztuka nie jest (a przynajmniej nie jest tylko) problemowym dramatem na serio. Mobius jest, po trochu jakby z teatru marionetek, jest kimś w rodzaju współczesnej odmiany don Kichota, tak samo jak rodem z tego teatru jest pani Rose, jej misjonarz z sześciorgiem dzieci, jej synowie grający na flecie, dwaj gangsterzy-pielęgniarze. Tego rodzaju stawianie postaci Mobiusa przesądza o jej ocenie. Jest w stosunku Durrenmatta do programowych wypowiedzi głównego bohatera "Fizyków" sporo ironii. I nie trzeba nawet cytować zdania autora z jego tez w związku z "Fizykami" ("Każda próba jednostki, aby rozwiązać na swój sposób to, co dotyczy wszystkich ludzi musi być skazana na niepowodzenie"), aby dojść do wniosku, że idea przewodnia utworu jest nam - w naszym świcie jasnych i trzeźwych proporcji humanistycznych - dość bliska. Wystarczy teatrowi na indywidualny protest i bunt głównego bohatera utworu spojrzeć tak jak jego autor. Ze śmiechem.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji