Artykuły

"Proces"

Jerzy Jarocki inscenizując w krakowskim Teatrze Starym "Proces" Kafki ominął teatralną adaptację tego utworu sporządzoną w latach czterdziestych przez Gide'a i Barraulta - publikował ją"Dialog" (1957, nr 11) w przekładzie Tadeusza Żeromskiego - i poszedł duktem własnym. Myślę, że świadomie i szczęśliwie. Robota literacka i teatralna spółki "Gide-Barrault" jest robotą przednią, ale jak na nasze obecne odczucia i gusty, trochę efekciarską. Usiłowała przenieść temat powieści w ramy samoistnej, wewnętrznie zamkniętej struktury. Dopowiadała to, co u Kafki jest nie dopowiedziane. Budowała świat dający się wytłumaczyć logicznie, psychologicznie, teologicznie. Nie zostawiała miejsc niedookreślonych, ciemnych, wieloznacznych. Dla zgrabnie zarysowanej konstrukcji obrazu, dla czysto widowiskowej teatralności poświęcała intelektualne walory tekstu. Jarocki zrezygnował z pisania sztuki autonomicznej, pełnej, rządzącej się wewnętrznymi prawami. Nie zamazywał luźności scen, otwartości obrazu, przemilczeń motywacyjnych.

Oś kompozycyjna przedstawienia Jarockiego, to stała polaryzacja między patosem a płaskością, między biegunami wzniosłości trywialności. Tragiczność ma tu groteskowe akcenty, a groteska ujawnia tragiczne oblicze. Dynamika tego spektaklu, siła jego ekspresji rodzi się na granicy ciągłych zderzeń, stale ujawnianego i podkreślanego przez reżysera kontrastu między czernią i bielą, mrokiem a światłem, rzeczywistością a fikcją, realnością i snem, pragnieniem i doznaniem.

Jednostka u Kafki jest zawsze samotna i opuszczona, zdana wyłącznie na własne siły. Za dochodzenie własnej niewinności Józef K. płaci wyłącznie rachunki sam. Pomoc, która przychodzi z zewnątrz, od innych, jest wartością wątpliwą. Kobiety, które spotyka Józef K., rozumieją tę pomoc jako zaproszenie do przygody erotycznej. Bohater "Procesu" jest absolutystą moralnym. Nie znosi kompromisu, paktowania ze swoim sumieniem. Jest niewinny. "Jak może być człowiek w ogóle winny?" Chce prawdziwego, a nie pozornego uwolnienia. Przechodzi różne fazy: od buntu i oporu do kapitulacji. Do końca zachowa jednak spokój i godność w przeciwieństwie do innych zasądzonych w "Procesie", którzy są tylko zastrachanym tłumem, budzącym obrzydzenie i litość.

Jan Nowicki grający Józefa K. stworzył wybitną kreację aktorską, postać żywą i pełną, znaną nam dobrze z różnych przekazów literatury egzystencjalistycznej - człowieka niespokojnego, poszukującego do granic ostateczności prawdy o sobie i świecie widzialnym, nie pogodzonego z rzeczywistością zastaną, próbującego ją zreformować i ulepszyć. Jest przekonywający w każdym geście, ruchu, intonacji. Stoją za nim nie tylko wyborna technika, ale i wewnętrzne przeżycie. Zresztą i role mniejsze, drugo-, trzecioplanowe, czy nawet epizodyczne zagrane są bardzo ładnie: Pani Grubach (Celina Niedźwiecka), Panna Burstner (Teresa Budzisz-Krzyżanowska), Wuj Albert (Wiktor Sadecki), Mecenas Huld (Roman Stankiewicz), Kupiec Block (Jerzy Nowak), Oskarżony (Wojciech Ruszkowski), Woźny Sądowy (Jan Guntner).

Bardzo podobała mi się scenografia Lidii Minticz i Jerzego Skarżyńskiego, utrzymana z wyjątkiem obrazu finalnego w kolorach brudnych i ciemnych, prawie czarnych, ęwokująca splątany labirynt mrocznych zaułków, ślepych ścian i murów, drewnianych klatek schodowych, identycznych drzwi z identycznymi klamkami, pozornych przejść i wyjść, budująca z naturalistycznego elementu nienaturalistyczną wizję świata ponurego, i w tej ponurości całkowicie zamkniętego.

"Proces" Kafki w teatralnej interpretacji Jarockiego, to paraboliczna przypowieść o kondycji człowieka szarpiącego się między buntem a rezygnacją, nadzieją a rozpaczą, znajdującego na ostatnim odcinku swojej drogi skazanie, a nie ocalenie. Jarocki kończy spektakl sceną wyroku, tak jak kończył ją w powieściowej wizji Kafka. Zmienia się tylko trochę dekoracja. U Jarockiego nie ma obrazu kamieniołomów - byłby to naturalizm. Cała scena wysłana jest białą materią; staje się stołem ofiarnym, na którym składa się daninę z człowieczeństwa. Obraz ten obrasta w skojarzenia dodatkowe na skutek żywych u widza teatralnego pewnych symboli przekazanych przez ikonografię chrześcijańska. Jest naturalistyczny (wbijanie przez oprawców noża w serce ofiary) i symboliczny zarazem, poprzez aktywizowanie mitycznych u nas wyobrażeń i wątków.

Po spektaklu nie rozlegają się długotrwałe oklaski i owacje dla aktorów. Publiczność opuszcza widownię w skupieniu i milczeniu, jakby jeszcze trwała w czymś, co na ulicy ludnej; oświetlonej i przyjaznej wyda się niektórym chorobliwa halucynacją, koszmarnym snem, który szczęśliwie skończył się, minął. Ale czy wszystkim można zaręczyć, że kiedy wejdą do swoich domów nie dołapie ich powtórzenie?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji