Artykuły

Brawa i refleksje

Gorącymi brawami przyjęła 27 bm. krakowska publiczność inscenizację "Samobójcy" Nikołaja Erdmana w reżyserii Jerzego Jarockiego i wykonaniu Teatru Współczesnego z Wrocławia, nagrodzoną przez naszą redakcję i inaugurującą nowy sezon artystyczny Teatru Rzeczypospolitej.

Sam dramat przez wiele lat zakazany, owiany niemal legendą (wszak na jego temat wypowiada się sam Stalin) jest przejmującą opowieścią o tragedii zwykłych ludzi uwikłanych w system totalitarny. Najpełniej oddają to ostatnie słowa głównego bohatera: "Na miłość Boską, nie zabierajcie nam ostatniego środka do życia, pozwólcie nam mówić, że jest nam trudno żyć. Chociażby ot tak, szeptem..."

Inscenizacja Jerzego Jarockiego nic nie straciła ze swoich walorów, zwłaszcza drugi akt i świetna scena pogrzebowych uroczystości z przebudzeniem niedoszłego samobójcy. Może tylko aktorzy I bardziej akcentują komedii o we fragmenty, co nieco rozmywa tragizm całej sztuki.

Po długiej owacji odbyła się krótka uroczystość wręczenia nagrody. Dyrektor Starego Teatru Stanisław Radwan odczytał telegram gratulacyjny do zespołu Teatru Współczesnego od Izabelli Cywińskiej. Szef Teatru Rzeczypospolitej Mieczysław Marszycki otwierający szósty już sezon "sceny scen" zwrócił uwagę, iż od dwóch lat inauguracji towarzyszy ważna w życiu teatralnym nagroda redakcji "Rzeczpospolitej".

- Jest mi szczególnie miło wręczyć tę nagrodę - powiedział ze sceny Dariusz Fikus - bo jestem nowym redaktorem naczelnym, nie brałem więc udziału w pracach jury, ale w pełni solidaryzuję się z jego decyzją. Uważam, że ta nagroda dostała się w godne ręce. Cieszę się z tej nagrody i z tego względu, że dziennikarze w tych ostatnich, trudnych latach byli bardzo blisko z artystami, aktorami, komediantami.

TEATRALNA SZTAFETA

Już po spektaklu odbyło się spotkanie zespołów teatralnych z Wrocławia, Krakowa z kierownictwem Teatru Rzeczypospolitej i przedstawicielami naszej redakcji. Przy tej okazji rozmawialiśmy o idei i przyszłości naszej nagrody.

- W ubiegłym sezonie nagroda teatralna "Rzeczpospolitej" przypadła Staremu Teatrowi - przypomniał Stanisław Radwan - za "Wiosnę Narodów w Cichym Zakątku" Nowaczyńskiego w inscenizacji Tadeusza Bradeckiego. Ale pamiętam wątpliwości, jakie przeżywaliśmy w trakcie konferencji, kiedy rodziła się formuła tego wyróżnienia. Zasadniczy problem polegał wtedy na tym czy ta nagroda przyczyni się do mobilizacji środowiska teatralnego, czy też będzie przeszkadzać i doprowadzi do dalszych podziałów. Niestety w naszym środowisku jesteśmy w sytuacji, kiedy strach przed dalszymi podziałami jest ciągle silniejszy niż istota danej nagrody - te wątpliwości wtedy były zasadnicze. Ale wydaje mi się, że życie i praktyka potwierdziły słuszność takiej nagrody. Choć może zabrzmi to nieskromnie - ja uważam, że pozycję i rangę nagrody wyznacza początek "Wiosna Narodów" grana była poza Krakowem 17 razy w 7 miastach i wszędzie przyjmowana z wielkim aplauzem. Decyzja tegoroczna wydaje mi się również słusznym wyborem. Ponieważ nagroda Wasza bierze pod uwagę tylko kryteria artystyczne - bez względu na kryteria polityczne, terytorialne czy inne - tak przynajmniej wyglądały dwie pierwsze decyzje - powstał we mnie taki pomysł, aby utworzyć swego rodzaju łańcuch teatralny. Dlatego jako zdobywcy pierwszej nagrody uhonorowaliśmy drugiego laureata medalem Starego Teatru. Dobry jest też chyba rozpoczęty zwyczaj, aby w siedzibie poprzedniego laureata wręczać kolejną nagrodę i rozpoczynać sezon Teatru Rzeczypospolitej. Chyba w samej idei tej nagrody wpisana jest taka ciągłość.

- Dla nas ta nagroda jest ogromnym wyróżnieniem - dodaje Zdzisław Kuźniar, aktor pełniący obowiązki dyrektora Teatru Współczesnego - i chyba na nią zasłużyliśmy, również tym, że z naszymi dwoma spektaklami - właśnie "Samobójcą" i "Sztukmistrzem z Lubliną" zjeździliśmy całą Polskę. Teatry niezbyt chętnie ruszają się w teren, są tam niewygody, złe warunki. My dużo podróżujemy, ja sam byłem jeszcze w tzw. teatrze wędrującym dla wsi i nie było wioski w woj. wrocławskim, w Której byśmy nie grali. Moim zdaniem posłannictwo teatru powinno spełniać się również tam, gdzie nie ma instytucji artystycznej. Tam też są ludzie bardzo wrażliwi i wdzięczni za naszą sztukę. Dobrze więc, że Teatr Rzeczypospolitej i redakcja taką działalność wspierają.

Niestety w uroczystości wręczenia nic mógł uczestniczyć twórca nagrodzonego spektaklu Jerzy Jarocki, który prowadzi wykłady w zachodnioberlińskiej Hochschule fur Kunst (mimo licznych prób nie udało się nam połączyć telefonicznie z reżyserem), ale Stanisław Radwan przywiózł specjalny list wystosowany do zespołu Teatru Współczesnego. Oto jego treść: "Drodzy, dziękuję Wam (już raz kolejny) nie za pracę i wysiłek, który włożyliście w w powstawanie i ulepszanie tego spektaklu, bo to powinno być wreszcie (w Polsce) uznane za rzecz normalną, wynikającą z gołego faktu uprawiania naszej profesji - dziękuję za styl, za sposób, za klasę, z którą pracowaliście, za "wartość dodatkową", dzięki której praca z Wami była dla mnie przyjemnością. Życzę wytrwałości - Jerzy Jarocki".

List sprowokował gości z Wrocławia do wspomnień o tym jak doszło do realizacji, i jak rodził się spektakl.

- Tak długo prosiłem Jerzego Jarockiego, aż uprosiłem - twierdzi. Jan Prochyra, do niedawna dyrektor Teatru Współczesnego, a od nowego sezonu szef krakowskiego Teatru im. J. Słowackiego. - Dla naszego zespołu nie był postacią nieznaną. We Wrocławiu rodziły się jego sukcesy, m. in. "Stara kobieta wysiaduje", był to więc tylko powrót po 10 latach przerwy. W trakcie prób siadywałem w najdalszym kącie balkonu (żeby to nie wyglądało, że kontroluję) i patrzyłem z rozkoszą na chyba już "ostatniego, co tak poloneza wodzi". Nigdy nie byłem studentem Jarockiego, mimo że wywodzę się ze szkoły krakowskiej - tym większa była przyjemność oglądania mistrza.

- To była do tej pory największa przygoda w moim życiu - uzupełnia Krzysztof Kukliński, odtwórca tytułowej roli. - Praca z panem Jarockim, to powrót do źródeł, co rozumiem jako powrót do podstawowych obowiązków aktora w sensie intencji, i prawdy ma scenie, budowaniu życiorysu postaci. Niestety jest tak, że mimo najszczerszych chęci po pewnym czasie aktor ulega powierzchowności, przekłamaniom, a nawet oszustwom. Z Jarockim wracałem do prawd elementarnych.

- Dla mnie kontakt z Jarockim - mówi pani Gena Wydrych, kreująca rolę teściowej głównego bohatera - jest swego rodzaju spokojem - co wcale nie oznacza, że jest nam ze sobą łatwo i spokojnie pracować. Ale jest to ten jeden z nielicznych reżyserów, któremu mogę zamknąwszy oczy zawierzyć.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji