Artykuły

Samobójca i inni

Podczas niedawnych Warszawskich Spotkań Teatralnych wrocławski Teatr Współczesny pokazał "Samobójcę" Erdmana, sztukę, która jeszcze do niedawna mogła uchodzić za problem jawności i nowego myślenia. Że tak jest w istocie dowodzą choćby losy wcześniejszej inscenizacji warszawskiej: Teatr Ateneum usiłował wystawić tę sztuką w roku 1981, lecz okazało się to niemożliwe, - nawet wówczas! - i projekt udało się zrealizować dopiero siedem lat później. W "międzyczasie podobną, i równie daremną, próbą z "Samobójcą'' podjął jeden z teatrów moskiewskich: tam z kolei musiano odczekać lat piąć, by sztuka Nikołaja Erdmana mogła się wreszcie ukazać na radzieckiej scenie, dokładnie pięćdziesiąt pięć lat od czasu gdy została zakazana. Skoro "Samobójcą" został wystawiony i w Moskwie i w Warszawie, nie licząc całego szeregu scen światowych, można by uderzyć w ton triumfalny, wykrzyknąć coś w rodzaju: "A jednak!" i rozprawiać o tym, jak to prawdziwa sztuka silniejsza jest od doraźnych uwarunkowań politycznych i potrafi przeżyć swoich prześladowców... Dla mnie jednak cała ta historia ma sens nieco inny i osobiście uważam zmarłego w 1970 roku autora "Samobójcy", Nikołaja Erdmana, za jedną z tragiczniejszych ofiar stalinizmu.

Uważny Czytelnik powie na pewno w tym miejscu: jakże można zaliczać do tragicznych ofiar kogoś, kto dożył aż roku 1970, a więc nie zapłacił ceny najwyższej, ceny życia, jaką zapłaciło tylu innych, w tym także spośród czołówki literatury i teatru radzieckiego, z Mandelsztamem i Meyerholdem na czele? Meyerhold zresztą był reżyserem pierwszej sztuki Erdmana - "Mandatu" i sposobił się także do wystawienia "Samobójcy", a ponieważ, jak wiadomo, w swoim czasie Meyerhold przechodził "dziecięcą chorobę lewicowości", Erdman łudził się, ze jeśli komuś tę sztukę puszczą, to właśnie Meyerholdowi. Nie puszczono jej jednak ani Meyerholdowi ani nawet Stanisławskiemu, który ponoć osobiście interweniował w tej sprawie u Stalina. Działo się to to roku 1952. Osiem lat później Wsiewołod Meyerhold został rozstrzelany w moskiewskim więzieniu na Łubiankach. Natomiast Erdman, aresztowany wcześniej, bo już 1934 roku, wykpił się "tylko" dwuletnim wyrokiem i po odsiedzieniu go w syberyjskim obozie nie był już więcej niepokojony.

Notabene: Nikołaj Erdman został, aresztowany i skazany za pisanie - zresztą bez intencji druku - satyrycznych bajeczek, które zostały, uznane za antypaństwowe. Zdaje się, że pisanie tego rodzaju utworów było wówczas jakąś formą psychicznego odreagowania dla wielu pisarzy, czego - moim zdaniem, - dowodzą między innymi osławione "Opowiadania o Leninie". Zoszczenki, które chyba tylko dlatego nie zaprowadziły autora na Sybir albo przed pluton egzekucyjny, że nawet cenzor bał się przyznać, że rozumie ich wymowę i wolał udawać, że przyjmuje je za dobrą monetę.

Wróćmy jednak do Nikołaja Erdmana i do pytania, dlaczego uważam go za jedną z tragicznych ofiar stalinizmu? By to zrozumieć, trzeba cofnąć się właśnie do roku 1934, roku aresztowania pisarza, zresztą nie tylko jego, bo wówczas - wśród wielu innych - powędrował do więzienia także, Osip Mandelsztam. Otóż w tym samym roku, niedługo przed aresztowaniem, Erdman napisał - jako współautor, - scenariusz do klasycznej radzieckiej- komedii, jednego z autentycznie najzabawniejszych filmów w dziejach kinematografii - "Świat się śmieje". Wkrótce potem poszedł do obozu, z którego powrócił w 1936. I teraz zaczyna się, dla mnie, najciekawsza i najsmutniejsza część historii Erdmana. W dwa lata po zwolnieniu pisze on scenariusz do innego filmu reżysera Aleksandrowa, kolejnej szampańskiej (i naprawdę śmiesznej) komedii "Wołga, Wołga". Na początku lat czterdziestych podejmuje współpracę z Zespołem Pieśni i Tańca NKWD, gdzie jego kolegą jest między innymi Jurij Lubimow, wybitny reżyser, późniejszy długoletni dyrektor moskiewskiego Teatru na Tagance, obecnie zaś chętnie podejmowany w kraju emigrant.. Idźmy dalej: w roku 1950- co do mnie, to właśnie wtedy się urodziłem - Erdman pisze kolejny scenariusz pod pięknie brzmiącym tytułem "Śmiali ludzie", za który w rok później otrzymuje Nagrodę Stalinowską! Może jeszcze warto wspomnieć, że wśród innych prac literackich Erdmana, podejmowanych wcześniej i potem, obok rosyjskich wersji znanych francuskich i wiedeńskich operetek, był także scenariusz do filmu Sergieja Jutkiewicza "Opowieści o Leninie", nie mającego zresztą nic wspólnego z opowiadaniami Zoszczenki.

Próbują sobie wyobrazić: poczuł, co myślał człowiek, który napisał "Świat się śmieje", potem poszedł na dwa lata do obozu, a potem wrócił i napisał "Wołga, Wołga". Który w "Samobójcy" zawarł dramatyczny krzyk o elementarną wolność ludzką, a potem pisał teksty dla estradowego zespołu NKWD. Który został skazany prawomocnym wyrokiem za to, że w jakichś prywatnych zapiskach okazał się nie dość prawomyślny, a potem - uroczyście odbierał nagrodę, noszącą imię Stalina. Który przeżył XX Zjazd, wzlot i upadek Chruszczowa, ale wciąż nie mógł się doczekać, by na sceny radzieckich teatrów wróciły na trwale jego poważne dzieła. Znawca radzieckiej literatury Andrzej Drawicz pisze o Erdmanie w teatralnym programie: "Przez drugą połowę życia nosił maskę chłodnego opanowania; dużo pił, mało rozmawiał."

I jeszcze myślę: czy ja gdzieś nie widziałem takich ludzi? Tu, nad Wisłą?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji