Artykuły

Szalony Don Kichot, który chce obdarować świat miłością

Boris Ejfman, światowej sławy choreograf, krąży po Polsce z jego Sanktpetersburskim Teatrem Baletu z przedstawieniami "Don Kichota". W sumie piętnaście spektakli; pierwszy w Teatrze Muzycznym w Gdyni, w minioną niedzielę. Muszę przyznać, że na spektakl, którego podtytuł brzmi "Fantazja szaleńca", szedłem bez specjalnego entuzjazmu - pisze Tadeusz Skutnik w Polsce Dzienniku Bałtyckim.

Pomysł z lokowaniem bohatera w szpitalu dla obłąkanych wydał mi się w roku 2009 trochę zwietrzały - jeśli zważyć np., że tym samym pomysłem posłużył się Jerzy Grotowski jeszcze w Teatrze Trzynastu Rzędów w Opolu w r. 1962. Ejfman nie mógł o nim nie słyszeć.

Po obejrzeniu spektaklu stwierdziłem, że układa się on w całym nurcie licznych już prób baletowych Ejfmana, w których próbuje on tematu "artysta i szaleństwo". Pierwowzorem ich wszystkich jest "boży clown" Niżyński, słynny rosyjski tancerz, którego choroba wyeliminowała ze sztuki baletu. A jeśli wziąć pod uwagę jeszcze inne spektakle, staje się jasne, że to nie efekciarski, lecz głęboko drążony temat Ejfmana. Tedy i "Don Kichota czyli fantazję szaleńca" należy przyjąć z dobrodziejstwem inwentarza.

Ten balet w dwóch aktach rozgrywa się na styku dwóch światów: sztuki i realu, marzeń i brutalności życia, zdrowia i choroby. Co jest jednym, a co drugim? - pyta reżyser. - Chory, przedstawiający siebie jako Don Kichota, chce obdarować ludzi dobrocią, troską, miłością. Czyżby to dążenie było oznaką zaburzeń psychicznych? Jeśli tak, to niech żyje fantazja szaleńca, która pozwala przynajmniej w marzeniach budować świat zgodnie z prawami harmonii, będącymi w stanie przezwyciężyć marazm życia i zachwiać wzmacniającym się złem, w którym pogrążona jest ludzkość.

Dosyć to przewrotny wniosek z ponad trzydziestu lat służenia ludziom sztuką baletu, odpłacane zresztą przez nich noszeniem na rękach, wynoszeniem pod niebiosa. Czyżby jeszcze nie dość? Ejfman, który debiutował właśnie w Polsce realizacją "Gajane" Arama Chaczaturiana w Teatrze Wielkim w Łodzi w 1975 r., akurat na polskie przyjęcie nie może narzekać; ono wręcz otworzyło mu drogę na świat.

I nie narzeka. Zawsze mówi ciepło, z widoczną sympatią. Bo też i odczuwa sympatię ze strony nas, widzów, którzy tłumnie nawiedzają jego widownie. Za każdym razem proponuje coś naprawdę na najwyższym światowym poziomie, a obejrzeliśmy już produkcji Sanktpetersburskiego Teatru Baletu kilkanaście. Nie mówię o poziomie czysto technicznym, artystycznym, bowiem ten jest zawsze ponad poziomy, lecz o psychologicznym, moralnym, filozoficznym Boris Ejfman ma coś do powiedzenia albo nie zabiera się za temat.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji