Artykuły

Wrocław. Katarzyna Figura rzecznikiem "krasnoludków"

Wyszły już z podziemia i stały się znaczącą siłą polityczną. Jeszcze wprawdzie nie założyły Partii Krasnoludków (jak w Holandii), ale skłoniły władze miasta do zorganizowania I Wrocławskiego Festiwalu Krasnoludków, a na swojego rzecznika wybrały Katarzynę Figurę. Będzie jutro w ogrodzie przy Teatrze Lalek czytać "Wrocławskich krasnali historie prawdziwe". Szykuje się skandal.

Katarzyna Figura [na zdjęciu] o krasnoludkach wie wszystko. Dzięki gorącemu uczuciu (odwzajemnionemu), którym darzył ją redaktor Olgierd Jedlina z pisma "Pasikonik". Redaktor Jedlina, znany bardziej jako Olo, zakonspirowany krasnoludek należący do tajnej organizacji polococktowców, ufał swojej Ali (pseudonim konspiracyjny pani Katarzyny) tak bardzo, że zdradził jej tajemnice krasnoludkowego serca i słabości męskich krasnoludków. A ona go nie zawiodła.

Tym razem będzie inaczej. Czytając "Wrocławskich krasnali historie prawdziwe" (często burzliwe lub wstydliwe), spisane przez Mariusza Urbanka, zdradzi słabości swoich podopiecznych. Ale zrobi to w szczytnym celu - żeby prawda wreszcie wyszła na jaw. Skoro krasnoludki tak się już panoszą na ulicach Wrocławia, że nie sposób przejść spokojnie, aby o jakiegoś nie zahaczyć, najwyższy czas dowiedzieć się, z kim przyjdzie nam żyć w mieście.

O ich sile politycznej mogli się wrocławianie przekonać w latach stanu wojennego, kiedy pomagały Pomarańczowej Alternatywie obalać socjalizm. W latach 80. oglądali krasnale na murach, w telewizji i gazetach oraz uczyli się szyć krasnalowe czapeczki wedle instrukcji PA. Na Świdnickiej stoi pomnik krasnala, a w kamieniczce Jaś jest muzeum krasnoludków. - Wrocław jest stolicą krasnali - twierdzi prezydent Rafał Dutkiewicz. - U nas jest ich najwięcej. Wiadomo, że na jednego dobrego człowieka przypadają trzy krasnoludki, więc we Wrocławiu jest ich prawie dwa miliony! Ponieważ to są nasi współmieszkańcy, więc zależy nam na ich rozsławieniu w świecie.

Pierwszych informacji o krasnoludkach we Wrocławiu dostarczyli archeolodzy. Już siedem lat temu na placu przed kościołem św. Elżbiety odkryli osadę skrzatów. - Ślady pochodzą ze starszej epoki kamiennej, z epoki brązu i wczesnego średniowiecza - powiedział nam dr Cezary Buśko, archeolog.

Najstarsza osada została założona najprawdopodobniej sześć tysięcy lat przed naszą erą. - Z tego okresu wykopaliśmy fragmenty uzbrojenia, m.in. krzemienne groty włóczni. Widać, że był to zadziorny ludek i nie dawał sobie w kaszę dmuchać - mówił dr Buśko. Archeolog oburzył się na hipotezę, że mogły polować na ludzi. Przekonywał, że pomagały tutejszym mieszkańcom. W późniejszych warstwach naukowcy znaleźli przedmioty codziennego użytku, m.in. sierp z brązu i naczynia ceramiczne. Z pewnością krasnoludki zajmowały się także zbieractwem i uprawą roli. Niestety, nie natrafiono na fragmenty krasnoludkowych szkieletów. Teren przed bazyliką był kiedyś cmentarzem i wielokrotnie go przekopywano. - To i tak cud, że udało nam się znaleźć ślady osadnictwa - tłumaczył dr Buśko. - Poza tym więcej moglibyśmy powiedzieć o ich trybie życia, gdybyśmy mieli jakieś źródła pisane - skarżył się archeolog.

Już są - dzięki Urbankowi. Niestety, odmówił rozmowy na temat sposobu zdobywania informacji. Ludzie (albo krasnoludki) niechętni pisarzowi rozpuszczają plotki o pompowaniu w rozmówców nalewki z muchomorów, ale byłoby to postępowanie niegodne prawdziwego badacza. Wykorzystanie słabości, którą mogłyby mieć do autora krasnoludkowe dziewczyny, też nie wchodzi w grę. Z prozaicznego powodu - we Wrocławiu mieszka tylko jedna skrzatka, niejaka Pięknisia. Starających się o jej względy jest legion, nawet Johnny Depp by się nie dopchał.

Owszem, z badań Urbanka wynika, że pchać się warto, bo krasnoludkowe dziewczyny są piękne (choć nie wiadomo, czy jak przebiśniegi, czy też jak kapelusze muchomorów), gładkie (to pewne - nie mają bród, wąsów ani włosów między palcami) i słodko pachną. Niestety, nie chcą przyjeżdżać do Wrocławia, co - być może - wiąże się z brakiem parytetu w przydzielaniu atrakcyjnych działek w centrum miasta. Biuro promocji osadza na nich wyłącznie krasnoludki płci męskiej. Ma oczywiście ku temu poważny powód (bynajmniej nie jest nim męski szowinizm) - Wrocław to dla krasnoludków Dziki Zachód. Pracz już dwa razy był porwany, po Rzeźniku zostały tylko szynki, a Szermierzowi nawet sztuki walki nie pomogły, jak ruszył na niego owładnięty namiętnością kolekcjoner skrzatów.

Ale ta męska nadreprezentacja ma też swoje dobre (czytaj: ciekawe) strony. Czyli mnóstwo skandali, które Urbanek zdecydował się ujawnić.

Po pierwsze, są brudasami (co akurat jest raczej cechą płci, a nie gatunku). Kiedyś w ogóle nie prały swoich ubrań. Jak już były sztywne z brudu, wyrzucały je i kupowały nowe. Dopiero krasnal Pracz (Pracz od Pracz Odrzańskich, a nie od prania) uznał, że mała przepierka mężczyzny nie hańbi. Może wykazać się swoją siłą, zręcznością oraz zademonstrować damskiej populacji Wrocławia szerokie gatki w muchomorki. Pokazy (dozwolone od lat 18) odbywają się codziennie na bulwarze Piotra Włostowica.

Po drugie, mają skłonność do grzesznych rozrywek. Szermierz (spotkać go można na placu Uniwersyteckim) regularnie przegrywa w trzy karty kubraczek, czapkę, a nawet szpadę, którą dostał za dzielność w bitwie z susłami. A jak już jest goły i bez honoru, zaczyna robić parasole, odkupuje utracony majątek, a potem... znów zaczyna grać w trzy karty.

Po trzecie, oszczędnie gospodarują prawdą. Obieżysmak, który prowadzi karczmę W 80 Dań Dookoła Świata, proponuje swoim klientom ukraiński barszcz z purchawek, marynowane kasztany a la bracia Grimm i knedliki z czeskich żołędzi, a potem i tak wszystkim serwuje jajecznicę z mrówczych jaj. Prawdą jest, że o zagranicznych smakołykach potrafi pięknie opowiadać, ale takich, co dużo obiecują, we Wrocławiu akurat nie brakuje.

Nie wiadomo, jak krasnoludki zareagują jutro na te rewelacje. Do redakcji przyszedł już pierwszy ostrzegawczy listek (z groźbami, co z nami zrobią, jeśli ich dobra osobiste zostaną naruszone), podobno skrzaty zjawią się jutro w ogrodzie.

Pierwszą rundę walki o prawdę zaczniemy zaraz po otwarciu ogrodu (czyli kilkanaście minut po 12). Katarzyna Figura zacznie czytać przy fontannie "Wrocławskich krasnali historie prawdziwe". Potem będziemy mieli trochę czasu, żeby się jakoś oswoić z owymi historiami, a uspokajać nas będzie Orkiestra Reprezentacyjna Śląskiego Okręgu Wojskowego. Zagrają m.in. polskie melodie filmowe, mazury ułańskie i kompozycje zespołu Abba. Ale od godziny 15 znów będziemy mieli znów okazję poznać burzliwe życie krasnoludków. Lektorami zgodzili się zostać m.in. prof. Alicja Chybicka, minister Lilla Jaroń, prof. Janusz Degler i aktor Mariusz Kiljan. - Liczymy się z atakiem skrzatów, ale wolność słowa wymaga ofiar - powiedział "Gazecie" pan Mariusz.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji