Artykuły

Gliwice. Młody Wojciech Pszoniak potrzebny od zaraz

Znaki szczególne: łagodne oczy i lekko wystające kości policzkowe. Wiek: 15, 18 lub 20 lat. Bo aż trzech młodych Pszoniaków potrzeba do fabularyzowanego dokumentu o aktorze "Z Gliwic do Paryża", który kręci Krzysztof Korwin-Piotrowski.

Do zagrania będzie sporo: nieudane (na szczęście) samobójstwo pod kołami pociągu, służba wojskowa, gdy pastwił się nad nim starszy brat, krótka kariera laboranta na Politechnice Śląskiej czy epizod w roli psiego fryzjera w domu pani dyrektorowej. W ciągu niespełna 20 lat, które Wojciech Pszoniak spędził w Gliwicach, wydarzyło się wiele tragicznych i komicznych historii, które chce teraz opowiedzieć w swoim filmie Krzysztof Korwin-Piotrowski. - Z tamtych czasów nie zachowało się nawet zbyt wiele zdjęć. Żeby odtworzyć klimat tamtych lat, musimy sięgnąć po rozwiązania z filmów fabularnych - mówi reżyser powstającego dokumentu.

Pszoniak jako trzylatek przyjechał wraz z rodzicami ze Lwowa do Gliwic. Spędził tu burzliwą młodość. Miał kilkanaście lat, gdy zmarł jego ojciec. Z matką i braćmi nigdy nie miał dobrego kontaktu. Na dodatek przeżył miłosny zawód. Postanowił się zabić i położył na torach. Za pierwszym razem pociąg przejechał sąsiednim torem. Za drugim uratował go kolejarz.

Ale były też dobre i wesołe chwile. To w Gliwicach założył wraz z przyjaciółmi Studencki Teatr Poezji STEP. To tam poznał poetę Tadeusza Różewicza, którego dziś nazywa swoim duchowym ojcem. A żeby trochę dorobić, tak ostrzygł pudla pani dyrektorowej, że ten wyglądał jak chodzący sześcian. - Sam Pszoniak opowiedział nam też przed kamerą historię "Pani Śledzikowej", która robiła i sprzedawała najlepsze śledzie w dzielnicy - mówi Piotrowski.

Jednak Gliwice to dopiero pierwszy przystanek filmowej podróży. W sierpniu reżyser wraz z ekipą pojechał do Paryża, gdzie rozpoczęła się międzynarodowa kariera Pszoniaka. - Gdy nie ma mnie przez jakiś czas w Paryżu, to bardzo mi go brakuje. Tu człowiek nigdy nie czuje się samotny - mówił Pszoniak podczas wywiadu w kawiarni Le Select w dzielnicy Montparnasse. To było jego ulubione miejsce, do którego trafiał nieraz po każdym spektaklu granym w pobliskim Theatre de Montparnasse. Kiedy Pszoniak zostawił na chwilę ekipę w Le Select, podbiegł do niej kelner. - Panowie, przypomnijcie mi, kto to jest? - dopytywał się. Gdy dowiedział się, że Wojciech Pszoniak, od razu poprosił aktora o wpis do ich księgi pamiątkowej. A w Le Select przesiadywali m.in. Henry Matisse, Ernest Hemingway czy Scott Fitzgerald.

Kilka ujęć powstało także przed wieżą Eiffla. W Theatre National de Chaillot, mieszczącym się w pałacu na Trocadero, Pszoniak grał Króla Ubu w spektaklu wyreżyserowanym przez Rolanda Topora. - Kiedy pokazał mi mój kostium, załamałem się. Przebrał mnie w lalkę z pięcioma rękami. Wszystko, co osiągnąłem podczas prób, wzięło w łeb - śmiał się aktor.

Film, którego producentem jest miasto Gliwice, a producentem wykonawczym Gliwicki Teatr Muzyczny, ma być gotowy w listopadzie.

Casting na młodego Wojciecha Pszoniaka odbędzie się w poniedziałek o godz. 13 w Gliwickim Teatrze Muzycznym. Organizatorzy proszą o wcześniejsze zgłoszenie pod adresem aszczotka@teatr.gliwice.pl.

***

Mówi Wojciech Pszoniak

Łukasz Kałębasiak: Uciekając ze Lwowa, Pana rodzice wysiedli z pociągu w Gliwicach. Czy gdyby dojechali np. do Wrocławia, byłby Pan dziś tym samym człowiekiem?

Wojciech Pszoniak: Moje życie byłoby niewątpliwie zupełnie inne bez Gliwic. W Gliwicach spotkałem takiego wyjątkowego człowieka jak Tadeusz Różewicz. To spotkanie mnie zmieniło. Już nie pamiętam, skąd dowiedzieliśmy się, że obok nas żyje ten poeta. On, z natury dość nieufny, chyba zaufał nam jako młodym ludziom. Przyszliśmy do niego bezinteresownie, z prośbą, żeby pozwolił nam wystawić jego sztukę. Ale udało się to chyba przede wszystkim dzięki jego żonie, pani Wiesławie, która go przekonała.

Gliwice to także smutne wspomnienia. Śmierć ojca, próba samobójcza...

- Moje życie od początku nie przebiegało normalnie. Zostaliśmy wyrzuceni ze Lwowa. Mój ojciec nagle stracił wszystko - ukochane miasto i dom, który robotnicy mieli zacząć budować 1 września 1939 r. Dlatego Gliwice to nie tylko miłe wspomnienia. Uważam jednak, że człowieka kształtują głównie te trudne momenty. Ale gdy jesteśmy w stanie się z nimi uporać, stają się budujące. W końcu cierpienie czyni z nas ludzi. Ci, którzy nie wiedzą, czym jest ból, nic nie wiedzą o życiu. Cierpienie to nierozłączna część naszego losu. Nie należy się na nie skarżyć, tylko je przyjąć.

Cierpiał pan też, gdy jako 13-latek trafił z własnej woli do wojska.

- To był wybór w desperacji. Po śmierci ojca nie wiedziałem, co ze sobą zrobić. To też okazało się jednak niezłą szkołą życia. Bo życia nie da się nauczyć w szkole. Trzeba go doświadczać. Tak zdobywamy pewne bogactwo. Jeden może się pod tymi doświadczeniami załamać, inny wyciągnąć jakieś korzyści. Nie wyobrażam sobie życia, które składa się tylko z przyjemności.

Nie wyobrażał Pan sobie chyba też życia bez muzyki. Jeździł Pan do Bytomia uczyć się grać na oboju.

- Nie tylko do Bytomia! Zacząłem uczyć się muzyki w Gliwicach, w szkole przy ul. Chopina. Matka chciała nam coś przekazać ze swojego świata. W tamtych czasach mogła to być tylko muzyka. Dopiero potem trafiłem do liceum muzycznego w Bytomiu.

Wtedy był obój, a teraz uczy się Pan podobno grać na wiolonczeli?

- W Teatrze Powszechnym w Warszawie próbuję sztukę "Skarpetki, opus 124" [sztuka miała swoją premierę wczoraj - przyp. red.]. To sztuka o aktorach, którzy przygotowują spektakl, żeby zarobić na życie. Jeden z nich gra na skrzypcach, drugi na wiolonczeli. Mam w domu saksofon i czasem sobie na nim pogrywam (ku niezadowoleniu żony). Ale gdy zacząłem próbować grać w teatrze na wiolonczeli, zauważyłem, że to piękny instrument i mógłbym naprawdę zacząć uczyć się na nim grać. Profesorowie w warszawskiej Akademii Muzycznej zgodzili się mnie uczyć. Mam podstawy, bo gram na skrzypcach.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji