Artykuły

Warszawa. Nadciąga "Les Miserables"

Po sukcesach "Upiora w operze" Wojciech Kępczyński sięga po "Les Miserables". Ten kultowy musical Claude-Michela Schönberga - inspirowany "Nędznikami" Wiktora Hugo - w Londynie grany jest już od 25 lat. A jak przyjmiemy go w Warszawie?

Dyrektor Romy Wojciech Kępczyński przyzwyczaił nas już do perfekcyjnych widowisk musicalowych, które biją rekordy popularności. Takie były jego poprzednie superprodukcje: "Upiór w operze", którego obejrzało w Romie ponad pół miliona widzów, a wcześniej "Koty", "Miss Saigon" i wreszcie familijna "Akademia Pana Kleksa".

Oczywiście można nie kochać musicali, albo oglądać je z przymrużeniem oka, ale nie sposób nie zgodzić się z tym, że Roma jest dziś jednym z niewielu warszawskich teatrów, które mają określony program i bardzo starannie go realizują.

Dziś już trudno uwierzyć, że kiedy w 1998 roku Wojciech Kępczyński obejmował dyrekcję w Romie, na afiszu królowały operetki, a teatr miał około 3 mln zł. długu. Życzliwi mówili mu "nie rób tego, Roma jest stajnią Augiasza. Tu ci się nic nie uda. To trudny teatr, beznadziejna sytuacja finansowa...". Już w pierwszym wywiadzie, który udzielił "Gazecie" mówił: to będzie teatr muzyczny z prawdziwego zdarzenia.

Już w pierwszym wywiadzie obiecywał, że kiedyś wystawi w Romie "Upiora w operze" i inne hity z West Endu.

Nie miał wątpliwości, że chce tu grać musicale. Początki w Romie były bardzo trudne. Miał przeciwko sobie większość zespołu. Artyści z dawnej operetki z obawy, że stracą pracę, w obronie deficytowej operetki bojkotowali jego działania. Jakim cudem w tak niesprzyjających warunkach udało mu się doprowadzić do premiery "Crazy for You"?

Kępczyńskiemu zgromadził w teatrze fantastyczny zespół. Nie są to aktorzy na etatach. Są angażowani do kolejnych przedstawień. Przed każdą premierą odbywa się casting. Na scenę trafiają najlepsi. Ale jest już kilka stałych nazwisk, które powracają na afisz przy okazji każdej dużej produkcji.

Wojciech Kępczyński ma już swoją markę. I zaufanie u brytyjskich producentów, którzy i tym razem wyrazili zgodę na "non-replica production", czyli wystawienie "Les Miserables" w nowej, autorskiej wersji. Cameron Mackintosh już po warszawskiej "Miss Saigon", na którą przyjechał w 2006 roku napisał: "Nie mam wątpliwości, że inscenizacja Wojciecha Kępczyńskiego ustanowiła wzorzec dla przyszłości teatru muzycznego w Polsce".

Czy wiesz, że...

"Les Miserables" obchodzi trzy jubileusze. Mija właśnie 25 lat od premiery w Londynie. To zarazem 30 rocznica oryginalnej francuskiej produkcji. I 125 lat rocznica śmierci Wiktora Hugo.

"Les Mis" jest jednym z niewielu francuskich musicali (można je policzyć na palcach jednej ręki), które stały się przebojami w Londynie i w Nowym Jorku. Jednym z niewielu miast (także do policzenia na palcach jednej ręki), w których "Les Mis" nie odniosło sukcesu jest Paryż.

Kiedy brytyjski producent Cameron Mackintosh sięgnął po pierwszą recenzję z "Les Miserables" przeczytał: "Nędznicy zostali zredukowani do Nudziarzy". "Moje serce zamarło" - zwierzał się potem. "A jednak publiczność zagłosowała nogami. Dostrzegła to, co umknęło zawodowym recenzentom" - zauważył. - "Kiedy przenosiliśmy przedstawienie do Palace Theatre nie przyszło mi do głowy, że będzie tam grane przez 18 szczęśliwych lat. I że będzie kontynuowane w Queens Theatre, gdzie produkcja dodatkowo zyskała na intymności i sile przekazu. I gdzie nadal nagradzana jest oklaskami na stojąco po każdym niemal przedstawieniu".

W lipcu 2005 roku "Les Miserables" wybrano "ulubionym musicalem Brytyjczyków".

Rekord świata! W styczniu tego roku odbyło się w Londynie 10 000 przedstawienie "Les Miserables".

Musical był dotąd wystawiany w ponad 50 miastach 40 krajów, takich Nowy Jork (Broadway), Waszyngton, Tokio (3 produkcje), Tel Aviv (2 produkcje), Budapeszt, Sydney, Reykjavik, Oslo, Wiedeń, Toronto, Gdynia, Berlin, Melbourne, Sztokholm, Montreal, Amsterdam, Paryż, Praga, Madryt, Kopenhaga, Helsinki, Buenos Aires, Sao Paulo, Mexico City. Przetłumaczono go na ponad 20 języków, m.in. japoński, węgierski, hebrajski, szwedzki, holenderski, duński, czeski, islandzki, portugalski, kreolski, fiński i polski.

Piosenka z musicalu "One Day More" ("Jeszcze dzień") była wykorzystana w kampanii prezydenckiej Billa Clintona w 1992 r. Utwór "Do You Hear The People Sing" ("Słuchaj kiedy śpiewa lud") towarzyszył transmisjom telewizyjnym z Placu Tiananmen. Utwór "Bring Him Home" ("Daj mu żyć") - na zamówienie Departamentu Stanu USA - stał się motywem przewodnim materiałów telewizyjnych z wojny w Zatoce Perskiej (1990).

Największą promocję utworowi "I Dreamed A Drem" ("Wyśniłam sen") zapewniła amatorka. Skromna gospodyni domowa ze Szkocji Susan Boyle wzięła udział w brytyjskiej edycji programu "Mam talent". Nie wygrała konkursu, ale zachwyciła widzów. Jej debiutancki album "I Dreamed A Dream" już w pierwszym tygodniu sprzedał się w liczbie ponad 700 000 egzemplarzy. Liczba wejść w internecie na telewizyjne występy Susan Boyle dochodzi do pół miliarda.

Musical został napisany na scenę obrotową. To dzięki niej w londyńskim spektaklu widzimy m.in. dwie strony w słynnej scenie barykady. Teatr Muzyczny Roma nie ma obrotówki. Tę rolę spełnią za to nowoczesne szwedzkie, sterowane laserem platformy. W nowej inscenizacji w Romie będą też specjalne projekcje, inspirowane twórczością malarską samego Wiktora Hugo.

na podstawie materiałów Teatru Muzycznego Roma oraz książki Jamesa Inverne'a "Musicals" (faber and faber) London 2009.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji