Artykuły

Evita pro i kontra

Pro: Pochwała profesjonalizmu

Na uboczu wieloletnich dyskusji to­czonych w gronie specjalistów twier­dzących, że stworzenie nowoczesnego teatru muzycznego jest w Polsce nie­możliwe, bo nie ma tradycji, bo nikt nie kształci aktorów (powodów wy­mieniano zresztą więcej) taki zespół jednak powstał. Nazywa się Teatr Roz­rywki i działa w Chorzowie.

Ta scena dysponuje tym, co niezbęd­ne do wystawiania musicali zgodnie z aktualnymi światowymi tendencjami. Przede wszystkim dobrze wyszkolonym zespołem potrafiącym śpiewać i tań­czyć. Tak naprawdę jednak głównym atutem chorzowskiego teatru jest to, iż podążając za musicalową modą potrafi on zachować własne oblicze. Widać to na przykładzie "Evity".

Niekwestionowany król musicalu Andrew Lloyd Webber napisał tę mu­zyczną opowieść o żonie prezydenta Juana Peróna w 1976 r. i był to świa­towy szlagier w latach 80. Chorzowska inscenizacja jest jej polską premierą, a reżyserowi Marcelowi Kochańczykowi udało się stworzyć spektakl oryginalny i nie naśladujący bezkrytycznie wzorów z Broadwayu i londyńskiego West Endu. Reżyser odwołał się do bliższych nam tradycji teatralnych. W sposobie prezentacji przez Webbera i jego librecistę Tima Rice'a burzliwej kariery pierwszej damy Argentyny, do­patrzył się pokrewieństw z teatrem Brechta i jego stylem narracji.

Spektakl Kochańczyka jest więc udanym połączeniem nowoczesnego musicalu z doświadczeniami teatralny­mi niemieckiego ekspresjonizmu, bo "Evita" to zarówno opowieść o kobie­cie uwielbianej przez lud Argentyny, jak i o mechanizmach władzy. Peronizm nie był tak odległy od niemiec­kiego faszyzmu. Przyniósł Argentynie rozwój i zdobycze socjalne, ale także rządy silnej ręki, ograniczenie swobód konstytucyjnych i umocnienie armii. To polityczne tło jest wszechobecne w spektaklu Kochańczyka.

Od strony warsztatowej wszystkie sce­ny w chorzowskiej "Evicie" zostały sta­rannie zakomponowane. Dobry jest ruch sceniczny opracowany przez Przemysła­wa Śliwę, ładne kostiumy zaprojektowała Dorota Morawetz. Na tle wyrównanego zespołu wyróżnia się Krzysztof Respondek (Che Guevara), a zwłaszcza Maria Meyer (Evita). To autentyczna musicalo­wa gwiazda, mająca świadomość, iż w tym gatunku śpiew jest naturalnym środkiem porozumiewania się, taniec zaś formą poruszania się po scenie. Zrozu­mienie tych zasad jest dowodem wyso­kiej klasy profesjonalizmu.

Kontra: Uwaga banał

Gdybym nie znał powiedzenia "nie to ładne, co ładne, tylko to, co się ko­mu podoba" zupełnie nie umiałbym sobie wytłumaczyć światowego sukce­su współczesnej ramoty pt. "Evita", sprzedanej ostatnio również do Polski. "Evita" jest jednym z najpopularniejszych w świecie powojennych musica­li. Oczywiście to, co z założenia ma po­dobać się jak największej liczbie wi­dzów, musi mieć nieskomplikowaną konstrukcję fabularną i taką samą linię melodyczną, z łatwo wpadającymi w ucho przebojami. Nieskomplikowa­ną, nie oznacza, że banalną.

Życiorys Marii Evy Duarte, po mę­żu, późniejszym prezydencie Argenty­ny - Peron, obfituje w zastanawiające i pełne dramatyzmu skrajności. Nie­ślubna (upokarzana) córka biednego argentyńskiego rolnika przybywa do stolicy, gdzie robi błyskotliwą karierę aktorską, a później polityczną. Wyko­rzystując swą popularność aktorską szermuje łatwo wpadającymi w ucho, demagogicznymi hasłami. Zdobywa absolutny posłuch u najuboższych, którym pomaga ze środków swojej - przez nikogo nie kontrolowanej - fundacji. W życiu publicznym swego kraju staje się kimś w rodzaju Janosi­ka: metodami nacisków ściąga dla fun­dacji pieniądze od najbardziej majęt­nych przemysłowców i arystokracji. Nie dawali - popadali w tarapaty. Po śmierci na raka 33-letniej Evity Peron, w ceremonii pogrzebowej stratowano trzy osoby, a dwa tysiące zostało ran­nych. Wkrótce, po upadku Peróna, wystawiono na widok publiczny garderobę jego żony: 400 sukni, 600 kapeluszy, klejnoty za 1 250 000 funtów, futra o wartości równej 3500 miesięcz­nym pensjom robotnika. W Szwajca­rii miała konto z 25 mln dolarów. Nie zmienia to faktu, że nędzarze nadal czczą "swoją" Evitę jak świętą.

Rozpięta między tragedią a groteską autentyczna historia Evy Peron, w mu­sicalu ubrana została w formy niezamierzenie karykaturalne, czego najlep­szym przykładem jest piosenka w mał­żeńskiej sypialni. Pierwsze, osoby w kraju, ustawione na tle łóżek, wy­śpiewują w duecie... credo polityczne! Żeby było jeszcze dziwaczniej narratorem (i powiernikiem!) Evity twórcy uczynili Che Guevare. W rzeczywisto­ści nigdy się nie spotkali. Poza tym Er­nesto Guevara de la Serna jako rewo­lucjonista Che narodził się dopiero w 1954 r. - równo dwa lata po śmier­ci Evy Peron. Wychodząc z "Evity" zadawałem sobie pytanie, czy naprawdę musiało być to napisane aż tak głupio.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji