Artykuły

Wyginam śmiało ciało...

Performerka Renata Piotrowska swoją przygodę z tańcem zaczęła dopiero na studiach w szkole teatralnej. Obecnie jedna z prekursorek kontakt-improwizacji w kraju przekonuje, że to najlepsza metoda taneczna - pisze Katarzyna Grabowska w Metrze.

Tańczą w dżinsach, trykotach, piórach albo we fraku. Jedni codziennie, inni raz na tydzień albo tylko podczas wakacji. W czasie, gdy w szkołach tańca zaczynają się jesiennie zajęcia, rozmawiamy z ich uczniami i instruktorami. Co, jak i za ile tańczy się w Warszawie?

Od małego

Ludzie związani z tańcem przeważnie zaczynali już w dzieciństwie: Ula Sośkiewicz zanim zajęła się jazzem, od 10. roku życia trenowała akrobatykę, Jacenty Matys zamienił sport na taniec już w podstawówce. Ale Dobrochna Choryncka-Chudy, matka dwóch dziewczynek, zaczęła tańczyć dopiero, kiedy jej kilkuletnie pociechy poprosiły o zapisanie na rytmikę. Chociaż nie miała partnera, sama dołączyła do grupy początkującej z tańca towarzyskiego i... połknęła bakcyla. - To już czwarty rok, kiedy chodzę na zajęcia i naprawdę się wkręciłam. Uwielbiam tańczyć, a przecież nie byłam nastolatką, kiedy odkryłam tę pasję - przyznaje. Na taniec poświęca 3-4 godziny tygodniowo, dodatkowo dla znajomych z kursu organizuje wyjścia na potańcówki. Razem szlifują kroki z rumby, walca czy quickstepa. - Grupa się rozrosła, początkowo było nas 6-8 osób, w tej chwili jest 14 - cieszy się Dobrochna. Co więcej, średnia wieku w grupie to 40-50 lat.

My Private Dancer

Pani Agnieszka od 10 lat fascynuje się tangiem argentyńskim, ale dopiero niedawno zaczęła się go uczyć. - Z kursu zrezygnowałam po pierwszej lekcji. Tango jest bardzo trudnym tańcem, jeśli na początku nie nauczymy się poprawnej techniki, możemy zmarnować kilka lat, utrwalając błędy - przestrzega. Miesięcznie na prywatne lekcje tanga wydaje ok. 1000 zł. Co najmniej dwa razy w tygodniu chodzi na prywatne zajęcia z instruktorem, w weekendy doszkala się na warsztatach u Argentyńczyków, którzy coraz częściej przyjeżdżają do Polski.

W Egurrola Dance Studio zainteresowanie lekcjami indywidualnymi jest bardzo duże, chociaż za lekcję u najbardziej znanych instruktorów trzeba zapłacić nawet 200 zł za osobę. W stolicy standardowa stawka za 60 minut lekcji tańca towarzyskiego z instruktorem to ok. 100 zł, za tango zapłacimy więcej - nawet 130 zł za godzinę. Pani Agnieszka przekonuje, że lekcje indywidualne bardziej się opłacają. - Większość osób chodzi do szkół i uczy się kilka lat, ja wolę te pieniądze wydać w rok na lekcje z instruktorem i nauczyć się dobrze tańczyć - mówi.

Improwizacja dobra dla wszystkich

Performerka Renata Piotrowska swoją przygodę z tańcem zaczęła dopiero na studiach w szkole teatralnej. Obecnie jedna z prekursorek kontakt-improwizacji w kraju przekonuje, że to najlepsza metoda taneczna. - Nie ma tu choreografii, liczy się kreatywność, otwartość i spontaniczność. Są wzorce ruchowe, które ułatwiają taniec np. przy zejściach do parteru czy podnoszeniach - mówi. Jak nazwa wskazuje, metoda ta wymaga obecności partnera - nie można tańczyć solo. Zdarzają się duety, tria i kwartety.

Piotrowska swoje kilkuletnie doświadczenia przekazuje kursantom na cyklicznych wieczorach improwizacyjnych (jam), gdzie uczy otwarcia na innych, przełamywania barier dotyku, "myślenia ciałem". - Takie wzajemne otwarcie na dialog z innym tancerzem uratowało moją grupę przed klapą na tegorocznym festiwalu Spontan w Teatrze Roma - przekonuje Ula Sośkiewicz. Tuż przed występem, już na scenie okazało się, że płyta z przygotowaną muzyką nie działa i grupa JaGUzz zatańczyła całą choreografię w kompletnej ciszy. Za ten występ otrzymali wyróżnienie.

Jak ważne jest otwarcie na ruch i partnera, wie także Marcin Jagodziński, popularyzator kultury brazylijskiej nad Wisłą. - Samba jest trudnym tańcem solo, nauka podstaw zajmuje trzy miesiące i niektórzy nawet po tym czasie nie łapią kroku podstawowego. To taniec, który uruchamia nieznane Europejczykom rejony ciała - trzeba poruszyć biodra, kolana, stopy, a my jesteśmy zblokowani - mówi. W sambie tak samo ważna jak krok jest psychika. Wiele zależy od prowadzącego, który wydobędzie z kursanta ukryty talent.

Salsa, hip-hop albo jazz

W Warszawie i okolicach oprócz tradycyjnych technik można spróbować swoich sił w tańcu brzucha, hawajskim, izraelskim, irlandzkim, breakdance, lyrical hip-hop, bachacie, kizombie, stepowaniu, jazz fusion, sexi dance, kontakt-improwizacji, Bollywood, Brodway dance... Co jest najmodniejsze? Jacenty Matys z Salsa Libre przekonuje, że wciąż króluje salsa: - Na całym świecie salsę tańczą miliony ludzi, głównie dlatego, że inne techniki wymagają bardzo profesjonalnego podejścia już od dzieciństwa. A salsę można zacząć tańczyć w każdym wieku - mówi. Do tego można nią z powodzeniem zastąpić aerobik. - Ale taka motywacja nie działa w technikach jazz czy modern - ostrzega Ula Sośkiewicz. - Najlepiej to widać w październiku, jak na nowy nabór przychodzi 40 osób, a po trzech tygodniach zostaje tylko połowa.

Lepiej więc nie podążać ślepo za trendami, tylko dać się ponieść rytmowi - w końcu kto powiedział, że czterdziestolatek nie może zostać b-boyem? - Średnia wieku w grupie zaawansowanej to 50 lat, a nie 20, jakby się mogło wydawać. Mamy parę, która jest grubo po pięćdziesiątce - mówi Dobrochna. W grupach początkujących przeważają młodzi ludzie, ale szybko się wykruszają. Im wyższy poziom, tym coraz mniej młodych kontynuuje naukę.

Na brak chętnych nie narzeka też Renata Piotrowska, prowadząc od roku regularne warsztaty w kontakt-improwizacji.

W takt pieniędzy

Niekiedy pasję do tańca można przekuć w pieniądz. Tak zrobił Marcin Jagodziński, który od kilkunastu lat fascynuje się kulturą afro-brazylijską i potrafi na tym zarabiać. - Pasja przerodziła się w profesjonalną działalność - wykreowaliśmy wiele różnych zespołów oraz wiele projektów tanecznych i muzycznych - mówi. Jego najbardziej znane dziecko to międzynarodowa rewia taneczna - Danca Brasil. - Założyliśmy ją z grupą znajomych i moją narzeczoną. Przez kilka lat wyszkoliliśmy swoich następców i liderów zespołu - opowiada Jagodziński. W rewii tańczą Polacy, Afrykańczycy, Kubańczycy. Narodowość jest nieważna, liczy się jakość tańca. Kto ma szanse przejść casting do zespołu? - To mają być ludzie młodzi i piękni. Choć wiek nie jest ostatecznym kryterium, jeżeli okaże się, że ktoś jest bardzo wysportowany, pięknie wygląda, dba o swoje ciało i potrafi dobrze zatańczyć, oczywiście zostanie przyjęty - deklaruje współtwórca Danca Brasil. Takie ostre kryteria to nie ambicje właścicieli, ale wymogi rynku i dobre rady guru z Sao Paolo, z którym Jagodziński współpracuje od momentu powstania rewii.

Najlepsi tancerze dostają za swoje pokazy od kilku do kilkunastu tysięcy złotych. "Król mambo" Eddie Torres, który niebawem będzie gościł na warsztatach w Polsce za występ dostanie ponad 10 tys. zł. Nie licząc kosztów przylotu i zakwaterowania. - Zarabiając nawet kilka razy mniej, ale co weekend, można spokojnie żyć - pobudza wyobraźnię Jacenty Matys.

- Ale nieważne, za ile, nieważne, czy w kraju, czy za granicą - podsumowuje Dobrochna Choryncka-Chudy. - Każdy powinien mieć odskocznię, która nada nowy wymiar życiu. Dla mnie taką odskocznią jest taniec - mówi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji