Artykuły

Kraków bez Jasia Adamskiego

"Mam dla Pań smutną wiadomość. Nikt już nie przyklęknie na ulicy, aby ucałować rąbek damskiej sukni, nikt nie wyrecytuje wiersza na przywitanie. Zmarła jedna z najpopularniejszych postaci Krakowa, pod koniec życia niestety zapomniana" - tak żegnał przyjaciela na Cmentarzu Rakowickim Tadeusz Szybowski. 26 lipca Jan Adamski opuścił Kraków na zawsze. Artystę wspomina Jakub Knap w Krakowie.

Urodził się w Buczaczu na Podolu 8 października 1923 r. Za dwa miesiące obchodziłby swoje 87. urodziny. Większość życia, bo prawie 50 lat, spędził na scenie. Ale na początku były studia prawnicze na UJ (poznał wówczas Zbigniewa Herberta) i Studium Dramatyczne Iwo Galla w Krakowie, gdzie w 1946 r. zdał eksternistycznie egzamin aktorski. Potem Teatr Rapsodyczny i wielka przyjaźń z Karolem Wojtyłą, z którym korespondował przez wszystkie lata pontyfikatu papieża Polaka. Był też Jan Adamski aktorem rzeszowskiego Teatru im. Wandy Siemaszkowej oraz największych scen krakowskich: Starego Teatru i Teatru im. J. Słowackiego. Zagrał setki ról, pośród nich stworzył tak wybitne kreacje jak choćby Czapnika w Na dnie Gorkiego (reż. Lidia Zamków), wystąpił w kilkunastu rolach filmowych (m.in. w serialu Polskie drogi). A przecież sam o sobie mówił zawsze z pełnym humoru autodystansem, najchętniej cytując wypowiedź pewnego krytyka: "Wielki aktor, Jan Adamski, 187 cm wzrostu, nie zasłużony, nie ludowy, a całą gębą pan na scenie". Wydał trzy tomiki opowiadań poświęcone ukochanym Kresom. Był mężem poetki Anny Świrszczyńskiej, z którą ma córkę Ludmiłę.

- To była chodząca dobroć - powiedział w rozmowie ze mną Tadeusz Szybowski. Najwierniejszy przyjaciel, jedyny szczerze mu oddany i zaangażowany w pomoc po ostatnie dni. Poznali się w 1950 roku. - Pamiętam doskonale - wspomina - to był maj, przyszedłem do studia rapsodycznego i pierwszym człowiekiem, który podszedł do mnie był Jaś. Od razu zaoferował swoją opiekę i przejście na "ty". W trakcie rozmowy zachwyciłem się jego sweterkiem. - A, jeśli ci się podoba, to bardzo proszę - powiedział z uśmiechem. To było dla niego charakterystyczne. To w tym czasie dzięki Jasieneczkowi, jak niezmiennie o nim mówi, poznał ówczesnego wikarego Karola Wojtyłę. I to za namową późniejszego papieża w kościele św. Floriana odbywało się czytanie Pasji w Niedzielę Palmową przez Karola Wojtyłę i "cywilów": Jana Adamskiego, Tadeusza Szybowskiego oraz ówczesnego studenta Jacka Fedorowicza.

Pan Jan był arystokratą słowa, par excellence artystą romantykiem. Bujał w chmurach. Tylko on tak cudownie potrafił zapomnieć o otaczającym świecie.

- Kiedyś, jako teatrzyk dziecięcy "Czwórka z Podwórka", dostaliśmy zamówienie na program dla dzieci i Dziadka Mroza - przywołuje inne wspomnienie Szybowski. - Jaś był etatowym Dziadkiem Mrozem. Organizatorzy zaprosili też dzieci pracowników Komitetu Wojewódzkiego, dając znacząco do zrozumienia, żeby to był Dziadek Mróz. Uwagę tę starałem się wbić Jasieńkowi do głowy, instruując, jak ma się przywitać. Następnego dnia razem z dziećmi wywoływaliśmy oczekiwanego gościa: - Dziadku Mrozie, przyjdź do nas, prosimy cię. - Wchodzi Jaś: - Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! - woła swym tubalnym głosem. Sala: - Na wieki wieków amen. Jaś: - 0 jak się cieszę, że tu są takie pobożne dzieci. Na pewno paciorek wieczorem mówicie. Chodź tu do mnie, jak ty się nazywasz? - W odpowiedzi pada nazwisko I Sekretarza Komitetu Wojewódzkiego. - Powiesz mi teraz ładnie Ojcze nasz. - Organizatorzy byli wzywani do Komitetu, a nas już więcej nie zaproszono.

Kochał ludzi, choć nie zawsze była to miłość odwzajemniona, często wykorzystywana, czasem tragiczna. Halina Poświatowska, dla której był najbliższym mężczyzną w ostatnich latach jej krótkiego życia, a może jedyną prawdziwą miłością, poświęciła mu opowiadanie Znajomy z Kotom. Z Paryża wysyłała "do ukochanego Jasia" pocztówki z reprodukcjami dzieł sztuki: "Wyszukałam dla Ciebie kartkę ze świętym Franciszkiem, bo bardzo kocham świętego Franciszka - pewnie był akurat taki jak Ty"- pisała.

Ufał ludziom bezgranicznie. Każdy napotkany stawał się mu bliskim, przyjacielem, któremu jeśliby tylko miał, oddałby wszystko. Znałem go i ja. Często rozmawialiśmy po przyjacielsku, choć przecież mógł być moim dziadkiem. Ceniłem sobie bardzo tę znajomość, a Pana Jana "bardziej niż kochałem, bo lubiłem", by użyć jego własnych słów. Kilkanaście lat temu pod koniec mszy świętej w kościele Dobrego Pasterza, jego niezapomniany głos, basowy, szlachetny, z charakterystycznym wschodnim zaśpiewem obudził mnie z chwilowego letargu i poprowadził w krainę poezji. Potem słyszałem ten głos wielokrotnie podczas przygodnych spotkań w pobliskim sklepiku na Prądniku Białym, gdzie mieszkaliśmy niemal po sąsiedzku. Nikt tak serdecznie mnie nie witał wierszem albo anegdotą na dobry początek dnia, z nikim nigdy nie gawędziłem tak beztrosko o literaturze, nie licząc upływających minut. Z czasem odprowadzałem do mieszkania, gdy nie mógł trafić, gdy zapominał.

Kiedyś zaglądnął do mnie z rewizytą. Po wypiciu kawy i wchłonięciu ciastek, co zabrało mu kilka chwil, zapytał: - Ma Pan Herberta, poczytamy? - Nie mam - odpowiedziałem i wstyd mi się zrobiło, że polonista w swym księgozbiorze Herberta nie ma. Ale był Jesienin - szczęśliwe sobie przypomniałem - którego poezję tak bardzo cenił. Potem, przed rokiem, tego Jesienina czytałem mu, gdy leżał na łóżku w Domu Opieki Społecznej. Sam, zapomniany i zapominający. Odwiedzany tylko przez swojego przyjaciela Tadeusza Szybowskiego, na którego zawsze mógł liczyć. Pamiętam, że tuż przed końcem moich odwiedzin zamilkł na dłuższy czas. Myślałem, że zasnął. Po chwili odwrócił się w moim kierunku, uśmiechnął i powiedział: - Tak się cieszę, że pan przyszedł...

Zostawiłem książkę z obietnicą, że wpadnę znów i poczytamy. Nie wpadłem. To było nasze ostatnie spotkanie.

Serdecznie dziękuję p. Tadeuszowi Szybowskiemu za podzielenie się swoimi wspomnieniami i zdjęciami z prywatnych zbiorów. - J.K.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji