Artykuły

Straszny sen polskiej panienki

"Sen srebrny Salomei" ma od lat, właściwie od samego momentu jego powstania, opinię sztuki ciemnej i krwawej. Ponoć nie podobała się ona nawet tej Salomei, której imię tak wspaniale uczczone zostało w jej tytule - matce poety. Nie podobała się również i później. Myślę, że nie bez winy jest tu nauka szkolna, w ramach której każe się (albo też kazało się kiedyś, ponieważ nie wiem jakie miejsce zajmuje obecnie ten utwór wśród lektur szkolnych) dzieciom czytać opisy okropieństw, których Słowacki nie szczędzi w tym dramacie, a także oficjalna polonistyka, z uporem umieszczająca tę sztukę po stronie mistycyzmu, tajemniczych proroctw i pokrętnych metafizycznych koncepcji. Jest zadziwiającym paradoksem, że próbkę takiej właśnie wykładni, pióra pani Aliny Witkowskiej, znajdujemy również w programie, wydrukowanym przez Teatr Narodowy w Warszawie z okazji nowej inscenizacji "Snu srebrnego Salomei" na deskach tej sceny.

A tymczasem samo przedstawienie, w reżyserii Adama Hanuszkiewicza, pozostawia jako główne odczucie wrażenie krystalicznej nieomal jasności, logiki i konsekwencji. Dzięki tej inscenizacji właśnie odzyskaliśmy dla repertuaru narodowego sztukę piękną i mądrą, przerażającą i prawdziwą.

Pani Alina Witkowska we wspomnianym programie pisze, że "Sen srebrny Salomei" nie jest tragedią, choć tyle w nim cierpienia i trupów. Jest utworem paradoksalnie (mistyka lubi paradoksy) optymistycznym. Mówi bowiem o światłach zapalanych przez Ducha na ciemnych drogach ludzkiej wędrówki. Wyznaje heroiczną wiarę w ocalający sens "męki ciał", która nie rozwiązuje się ani w tragedii dziejów, ani w ironii historii, lecz w nieustannym exodusie "wiecznego rewolucjonisty" - Ducha, okrutnego form niszczyciela i wytrwałego budowniczego zarazem.

Jest wielkim szczęściem, że Hanuszkiewicz jedynie wydrukował ten tekst w swoim programie, natomiast nie uwierzył w ani jedno jego, głowo i całe przedstawienie jest właśnie nieustannym "exodusem" całej tej mętnej problematyki ze sceny teatru. Natomiast siłą tego przedstawienia jest, jak na ironię, odczytanie w "Śnie srebrnym Salomei" zarówno "tragedii dziejów" jak i "ironii historii".

Myślę, że jeśli jakikolwiek fragment "Snu srebrnego" mógłby być mottem tej inscenizacji, to nie byłyby nim ani proroctwa Wernyhory, ani sny biednej Salusi, ani czyjejkolwiek mistyczne uniesienia, lecz zdanie, które samotnie wypowiada Pafnucy, kiedy szlachta siada na koń do ostatecznej rozprawy z ukraińskimi chłopami:

"Ach! Ukrainy nie będzie:

Bo ją ci ludzie na mieczach

rozniosą.

Ach! róż polnych z jasną rosą

Zabraknie, bo je ci ludzie

kochankom rozdadzą.

Ach! dumy w grobach ucichną!

Bo się pieśni do polskich już

rycerzy uśmiechną.

Ach! Koniec Ukrainie!

Bo się sztandar szlachecki na

kurhanach rozwinie."

Ponieważ "Sen srebrny Salomei" laki, jakim oglądamy go w Teatrze Narodowym jest sztuką o tym, jak i dlaczego szlachecka Polska utraciła na zawsze Ukrainę, jest sztuką o morzu krwi, które rozlało się pomiędzy tymi dwoma narodami i którego przez, wieki nie udało się przekroczyć: pomiędzy narodami i pomiędzy klasami, ponieważ w sztuce Słowackiego panuje kompletna jasność co do tego, że Polska, to szlachta, a Ukraina to chłopstwo. Wszystko inne, łącznie z romansowym mariwodażem, Wernyhorą i zjawami jest w tej sztuce bądź to dekoracją, bądź też narzędziem ironii. Jakże bowiem można nie odczytywać jako gryzącej ironii scen, w których po nieostygłej jeszcze rzezi, z konającym, płonącym w smole i z obciętymi rękami Semenką pod progiem, dokonuje się zaręczyn, zaślubin, a wreszcie zasiada "do kielicha, spłukać z ust proch i krwawiznę" (A dalej: "A weźmy i tego mnicha, który się bił za ojczyznę; obaczym, czy dobrze pije")? Jakże można nie widzieć, że ta, drażniąca zresztą niektórych, dysproporcja tonu pomiędzy dramatycznymi scenami rzezi, a głupstwem zakończenia jest najstraszliwszym i skarżeniem, jakie można było wytoczyć szlacheckiej głupocie i pysze, bezmyślności i barbarzyństwu, które gubiąc Ukrainę jako teren rozsądnego współżycia dwóch kultur, w konsekwenoji musiało zgubić także szlachecką Polskę?

To nieprawda, że Słowacki był w tej sztuce mistykiem, poszukującym zbawienia w oczyszczającej "męce ciał". Był on - wbrew pozorom - przede wszystkim historiozofem, doszukującym się przyczyn klęski. Czynił to tym bardziej uparcie, że owa "Ukraina", tyleż poetycka co rzeczywista była dlań - lub chciałby, żeby była - tym samym, czym dla drugiego z Wielkich była poetycka i rzeczywista "Litwa". Ileż wzruszającej mistyfikacji mieści się w jego inwokacjach do Ikwy, z której starał się uczynić rzekę nie gorszą niż Niemen czy Wilja, ileż starań, aby z Ukrainy właśnie stworzyć ten "kraj lat dziecinnych", usprawiedliwiający jego miejsce na ziemi i miejsce w poezji! Jeśli jednak wizja Ukrainy stanowiła dlań tak wielką wartość, to tym bardziej gwałtownie dążył on do wytoczenia procesu historycznego tym, którzy mu tę Ukrainę utracili. Stąd ironia, stąd także piekielna złość, z jaką traktuje wszystkie przecież postacie szlacheckie w tej sztuce - błazeńskie, obłudne gesty Regimentarza, lichoś Leona, nie ukrywaną dwuznaczność Gruszczyńskiego, któremu nie starczyło ochoty, by stanąć pod Barem, za co bierze rekompensatę na głowach ukraińskich chłopów, a wreszcie przecież rozczulającą głupotę Salomei, która błyskawicznie zapomina o rzezi całej swojej rodziny, by rzucić się w ramiona możnego ukochanego.

Słowacki patrzy na to wszystko ze zgrozą. Zgrozą, opartą na rozumieniu historii, a nie ciemnym oparem mistyki wieje też ze sceny Teatru Narodowego, gdzie pięknie, czytelnie i mądrze wykłada się ten straszny sen polskiej panienki, sen, z którego nikt w tej sztuce naprawdę się nie obudził.

Przedstawienie to jako fakt kulturalny ma w sobie klimat pełnej zdziwienia radości, jaka towarzyszy odkryciu czegoś cennego i pięknego, w czego istnienie gotowi byliśmy powątpiewać.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji