Artykuły

Na księdza Piotra i Senatora

A gdzie Konrad? Kaliskie "Dziady", które widziałem w ubiegłym sezonie, nie miały właściwie Konrada. Nie mają go również poznańskie po wznowieniu. Michał Kaleta nie wie, co zrobić z nogami, rękami, nie potrafi powiedzieć improwizacji tak, aby ciarki szły po plecach. Prawie łza mi się w oku zakręciła, kiedy zobaczyłem na scenie Pelikana - Piotra Zawadzkiego, który przed wielu laty w tym samym Teatrze Polskim stworzył kreację Konrada, która mogła się równać z najlepszymi w historii inscenizacji dramatu Mickiewicza.

Oglądając poznańskie "Dziady" Macieja Prusa pomyślałem sobie: szkoda tak interesującej inscenizacji dla tak nieciekawych aktorów. Gdyby nie Janusz Stolarski - Ksiądz Piotr, Witold Dębicki - senator i tancerze Polskiego Teatru Tańca, wyszedłbym z przedstawienia i nikogo nie pamiętał.

Prus co jakiś czas wystawia "Dziady". Za każdy razem odpowiada jakby na zapotrzebowanie czasu. Czy takie jest zapotrzebowanie chwili, aby Konrad był zwyczajnym bezbarwnym młodym facetem, który bełkocze pod nosem o sprawach zasadniczych, co jakiś czas przypomina sobie o podniesieniu tonu, tylko nie w tych momentach, kiedy by się tego oczekiwało. Michał Kaleta albo nie bardzo rozumie Wielką Improwizację, albo jest nią tak znudzony, że nie potrafi przykuć uwagi widza. Udaje się ten manewr Januszowi Stolarskiemu, który nie kopiuje mnicha, nie sili się na "zagranie" postaci. Jest współczesnym zakonnikiem, mówi bardzo zwyczajnie, ale przekonująco. Przypomina mi trochę młodych księży uwikłanych w stanie wojennym w politykę: zaangażowany do granic, ale kontrolujący swoje emocje, trochę gracz, a jednak oddany bez reszty innym, i Witold Dębicki - diaboliczny Senator. Wielka kreacja, szkoda tylko, że aktor miał chwile, kiedy zapominał tekstu. Ale jak widać, ten techniczny mankament wcale nie rzutuje na budowanie roli.

Prus zakpił z teatralnej bombonierki. Publiczność usadowił na scenie, dość obskurnej, a w przepysznej scenerii rozegrał sen despoty. Dobrze zorganizowana przestrzeń teatralna czasami wystarczy za całą reżyserię. Ale nie Prusowi. Zaprosił do współpracy Ewę Wycichowską i jej tancerzy. Siła oddziaływania Balu u Senatora dopisuje się do kreacji Stolarskiego i Dębickiego.

Nie porównuję "Dziadów" Prusa z ubiegłego sezonu, z tymi, które obejrzałem w tym tygodniu. Tamtej wersji nie widziałem. Ta najwięcej kontrowersji budzi w warstwie wykonawczej. Reżyserowi zabrakło dobrych instrumentów. A w takiej sytuacji nawet najpiękniejszy utwór, poprowadzony przez genialnego dyrygenta zabrzmi nie do końca prawdziwie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji