Artykuły

Bilet do Polski w jedną stronę

- Gdy przyleciałem do Polski, miałem bilet tylko w jedną stronę. Od początku zakładałem, że podejmuję pewną decyzję - ze wszystkimi jej konsekwencjami - mówi JOSÉ MARIA FLORENCIO,brazylijski dyrygent świętujacy 25-lecie pracy w Polsce.

Rozmowa z José Maria Florencio, urodzonym w Brazylii dyrygentem i dyrektorem artystycznym Opery Bałtyckiej w Gdańsku, który świętuje właśnie 25-lecie pobytu w Polsce.

W niedzielę na foyer Opery odbędzie się spotkanie z maestro, w trakcie którego otrzyma on Srebrny Medal Zasłużony Kulturze Gloria Artis - czyli najwyższe odznaczenie państwowe za działalność artystyczną - nagrodę prezydenta miasta Gdańska w dziedzinie kultury. W dniach 16-17 października, na godzinę przed ostatnimi spektaklami "Ariadny na Naxos" Straussa, będzie można obejrzeć wystawę, na której Maestro Florencio pokaże pamiątki związane ze swoim pobytem w naszym kraju.

Rozmowa z José Marią Florencio

Katarzyna Chmura: Mija 25 lat pana pobytu w Polsce. Dlaczego pan, Brazylijczyk, wybrał nasz kraj?

José Maria Florencio: - Był to przypadek. Jak się okazało - bardzo szczęśliwy. Będąc po studiach w Brazylii oraz stażach w Nowym Jorku i Wiedniu, rozważałem podjęcie kolejnych studiów. Koncertmistrzyni orkiestry w Belo Horizonte, Polka, widząc, jak dyryguję, stwierdziła, że gdybym wyjechał do Europy, z pewnością zrobiłbym karierę. Zasugerowała, że może warto wybrać Polskę. Znałem wówczas osiągnięcia polskich artystów na świecie. Doszedłem do wniosku, że warto poznać lepiej ten świat.

Jakie były pana pierwsze wrażenia, gdy przyjechał pan do naszego kraju?

- Polska, gdy tu przyjechałem w 1985 roku, czyli po stanie wojennym, była krajem szarym i zamkniętym. W sklepach na półkach stał praktycznie tylko ocet. Ja jednak zawsze starałem się zauważać to, co jest piękne w Polsce. Na przykład w Łodzi, gdzie rozpoczynałem swoją drogę zawodową, moi znajomi dostrzegali brud na ulicach i dziury; ja natomiast spacerując po Piotrkowskiej, podziwiałem piękno secesyjnych kamienic.

I zdecydował się pan zostać w Polsce na stałe.

- Gdy przyleciałem do Polski, miałem bilet tylko w jedną stronę. Od początku zakładałem, że podejmuję pewną decyzję - ze wszystkimi jej konsekwencjami. Gdy okres moich studiów w Warszawie zaczął się kończyć, profesor Henryk Czyż powiedział: "Niech pan sobie znajdzie tutaj żonę, Polki są przecież piękne, nieprawdaż? Gdzie panu będzie lepiej niż w Polsce?". W podjęciu decyzji osiedlenia się tutaj decydujące okazały się zarówno sprawy zawodowe, jak i prywatne. Wszystko zaczęło się od Łodzi. Pierwszy koncert symfoniczny, pierwsza premiera operowa, pierwsze przedstawienie baletowe... I tam poznałem moją przyszłą żonę - Elżbietę.

Z jakim miejscem czuje się pan najbardziej związany?

- Polska dała mi bardzo dużo prezentów, za co jestem wdzięczny i czuję się zobowiązany spłacić ten dług. Mój profesor, kiedy dostałem moje pierwsze poważne zawodowe angaże, powiedział: " Jose, Bóg oddaje w twoje ręce honor polskiego muzyka, a ty będziesz się musiał kiedyś z nim z tego rozliczyć". Zawsze przypominam sobie o tym i wiem, że muszę podchodzić bardzo poważnie do swojego dzieła oraz brać odpowiedzialność za ludzi, z którymi pracuję. Początki w Łodzi były cudowne, bo tam poznałem moją żonę. Fantastyczny był również okres dyrektorowania w Operze Wrocławskiej. Tam m.in. urodziła się moja pierwsza córka. Kiedy byłem w Warszawie i Krakowie, łącząc funkcję dyrygenta Opery Narodowej i szefa orkiestry PRiTV, urodziła się moja druga córka. Pojechaliśmy później z całą rodziną do Poznania, gdzie byłem najpierw dyrektorem artystycznym filharmonii, a potem opery. Z miastem tym związaliśmy się na dłużej. Tam mamy dom, stałe zameldowanie. Potem zacząłem częściej odbywać podróże zawodowe po świecie. Jestem też bardzo związany z Bydgoszczą. Choć w mieście tym nigdy nie mieszkałem, jeżdżę tam regularnie od przeszło 20 lat. Obecnie jestem szefem Capelli Bydgosiensis.

A Gdańsk?

- Aktualnie większość czasu spędzam w Gdańsku. Udaje mi się coraz lepiej poznać życie Trójmiasta, tutejszych artystów, miejsca i historię. Czuje się coraz bardziej zżyty z Trójmiastem i bardzo mi się ono podoba. Między innymi dlatego, że macie tutaj przestrzeń i morze, a ja w Brazylii mieszkałem nad oceanem. Mamy już z żoną tutaj wydeptane swoje ścieżki. Moim ulubionym miejscem jest gdańskie Główne Miasto. Często bywamy też w Sopocie, w naszych ulubionych restauracjach i na molo. Mamy też tutaj znajomych, których znaliśmy, zanim objąłem funkcję dyrektora artystycznego Opery Bałtyckiej.

Jak współpracuje się panu z orkiestrą Opery Bałtyckiej?

- Wszystkie orkiestry na całym świecie są podobnymi organizmami. Różnią się kilkoma małymi szczegółami. Mentalnością miejsca. Orkiestra włoska jest na przykład czymś innym niż szwedzka. Człowiek od razu wie, gdzie spotka więcej pasji, a gdzie więcej dyscypliny. Orkiestra Opery Bałtyckiej jest orkiestrą o bardzo ciekawych możliwościach artystycznych. W jej grze jest pewna emocjonalność, zaangażowanie, rzadko spotykane u innych orkiestr w tym kraju. Wiedziałem to już od "pierwszych dźwięków" naszej współpracy. Nie mam wątpliwości, że muzycy dokonują postępu, który jest unikalny w skali tego kraju. Tydzień temu graliśmy w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Dyrektor tejże opery powiedział, że taki poziom gry orkiestry jest niemożliwy dla jego teatru.

Słyszałam, że potrafi pan grać na wszystkich instrumentach orkiestry. To prawda?

- Tak. Zadecydowałem, że będę dyrygentem w wieku 8 lat. Intuicyjnie zacząłem uczyć się na wszystkich instrumentach orkiestry. Miałem szczęście, że chodziłem do szkoły, gdzie miałem taką możliwość.

Jak się pan relaksuje po pracy?

- Uprawiam sport. Obecnie głównie karate shotokan. Zdobyłem w tym stylu pięć medali na różnych turniejach! Lubię też uczyć się języków. Bardzo dobrze mówię po portugalsku, hiszpańsku, francusku, włosku, angielsku i polsku. Słabiej - po niemiecku, hebrajsku. Najsłabiej po japońsku, turecku i rosyjsku. Znajomość języków szlifowałem podczas kierowania orkiestrami w różnych miejscach na świecie.

Spotkanie z José Marią Florencio - Opera Bałtycka (Gdańsk, al. Zwycięstwa 15), niedziela 17 października, godz. 15.30. Ze względu na ograniczoną ilość miejsc na spotkanie obowiązują zapisy (na e-mail media@operabaltycka.pl). "Ariadna na Naxos", 16 października, godz. 19 i 17 października, godz. 17. Bilety: 25-50 zł.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji