Artykuły

Sposób na czkawkę

Czy trzeba uwspółcześnić lub napisać nowe dziesięcioro przykazań, bo Mojżeszowe już nie wystarczą? Takie rozważania, a właściwie cały raport o potrzebie "Nowego dekalogu na nowe grzechy", jako temat tygodnia, podsuwa nasze "Forum", w trzecim numerze Roku Pańskiego 2002. Sądząc choćby po dwugłosie recenzenckim, zamieszczonym w "Rzeczypospolitej" 21 stycznia, jest to potrzeba paląca. Bo oto dowiaduję się, że "Oczyszczeni", sztuka Sarah Kane w reżyserii Krzysztofa Warlikowskiego wnosi nowy "trudny humanizm" - jak sądzi Jacek Cieślak - i "przeciera nowe szlaki". Jego kolega redakcyjny Janusz R. Kowalczyk ma opinię krańcowo odmienną, pisząc o "nachalnym bezwstydzie": "Z siedmiu wykonawców Oczyszczonych tylko jedna z osób nie pokazała, jak została wyposażona przez Stwórcę".

Hm. Gdybym chciał skonfrontować te przeciwstawne opinie, musiałbym się wybrać do Teatru Rozmaitości w Warszawie lub do Współczesnego we Wrocławiu. Ale (kiedyś dziwiłem się Kisielowi) właściwie nie chodzę do teatru, z wyjątkiem spektakli mego brata. Tu nawiasem i po kumotersku powiem, że jego "Szewcy" na scenie Szkoły Teatralnej w Krakowie (również za sprawą scenografii Juka Kowarskiego) ostatnio mnie poruszyły.

Wracając do "Oczyszczonych", przypuszczam, że dla pojęcia, o czym jest ten nowy humanizm, wystarczy streszczenie sztuki przez obu dziennikarzy "Rzeczypospolitej". Nawet nie znęci mnie powoływanie się twórców spektakli na Hannę Krall, która powiada, że autorka sztuki "uczy, dlaczego potrzebny jest Bóg". Uwielbiam Hanię Krall, piękna to kobieta i przy tym coraz piękniej opowiada różne trudne historie w swych książkach. Jednak jako autorytet w sprawie Boga nie wydaje mi się szczególnie pociągająca.

Lecz zostawmy "Oczyszczonych", skoro prezentują teatr genitaliów męskich i żeńskich, zapewne przedstawienia będą tłumnie nawiedzane przez reprezentantów obojga płci. Wiadomo, ludzie ubrani uwielbiają przyglądać się rozebranym. Wyobraźmy sobie na przykład sztukę, w której wystąpią nago (w celach, charytatywnych naturalnie): pan poseł X i pani posłanka Y. On - w roli Romea, ona - Julii. Murowane powodzenie i mnóstwo pieniędzy.

Interesująca wszelako jest kwestia bardziej ogólna. Pytanie, dlaczego młode artystki, w tym również utalentowane pisarki, za główny obiekt swej sztuki teraz, w dobie globalizacji, obrały sobie tzw. narząd męski? Być może filozoficzne objaśnienia tego fenomenu można znaleźć w takiej klasyce feministycznej jak "Druga płeć" Simone de Beauvoir. Lecz to lektura intelektualistów. Jam człek prosty, toteż odwołam się do plebejskiej prozy Bohumila Hrabala.

W jednej z książek opowiada o swej ciotce, która pracowała w bufecie słynnego Domu Muzyki im. Smetany w Pradze. Kobieta ta cierpiała na chroniczną, nieuleczalną czkawkę. Gdy o tym nieszczęściu dowiedział się słynny a szlachetny dyrygent, wziął bufetową na stronę i ukazał jej swój narząd właśnie rozmiarów, jak pisze Hrabal, nogi dużego cielęcia! Kobieta wpadła w szok krzycząc wniebogłosy. Ale czkawka zniknęła na zawsze!

Tak napisał Hrabal, a znał się na kobietach prawie tak dobrze jak nasz delikatny autor "Afrodyty" Józef Hen.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji