Artykuły

W Centrum Sztuki Studio - Szalone lata dwudzieste

PRZEDSTAWIENIU muzycznemu i "Amerykanin w Warszawie" wystawionemu w Centrum Sztuki i Studio można wróżyć duże powodzenie. Jądrem spektaklu są piosenki George'a Gershwina i jego brata Iry. Amerykanie Michael Hackett i Claire Leddy zbudowali wokół nich zgrabne libretto w stylu szalonych lat 20. i 30. Jak w filmach z tamtej epoki, mamy tu więc wytworny świat i gangsterów, gonitwy i strzelaniny, a przede wszystkim miłość syna milionera do niezamożnej panienki z charakterem. Wyznania Tommy'ego przerywane są seriami z automatów, ścina go bowiem gangster Dutch 0'Malley. Dutcha z kolei ściga żona spragniona romantycznych przeżyć. Zakochany jest również papa, J. Thomas Vendergriff III, najbogatszy człowiek w Ameryce, podążający śladem ekscentrycznej Lady Harrington.

Każdy tu za kimś goni lub przed kimś ucieka, aż do oczywistego w tej konwencji happy endu, a publiczność słucha tymczasem kolejnych gershwinowskich standardów i ogląda dowcipne, zaaranżowane tanecznie scenki. Bez zmiany dekoracji przenosimy się z pokładu transoceanicznego statku do nowojorskiego Central Parku, gdzie w sylwestrową noc na zakochane pary zamiast śniegu sypie się confetti, a potem oglądamy program kabaretowy w nocnym klubie podejrzanej proweniencji.

Michael Hackett, wytrawny znawca teatru muzycznego, wykładowca reżyserii i historii teatru na Uniwersytecie Kalifornijskim, rzecz całą wyreżyserował ogromnie stylowo, ze smakiem i koniecznym przymrużeniem oka. Miał jednak pecha. Premierowy spektakl, na który zaproszono dziennikarzy, wypadł, wyjątkowo fatalnie. Aktorom nie dopisały glosy, ktoś się pomylił w tekście, ktoś inny potknął i o mało nie wywrócił. Wandzie Zwinogrodzkiej, recenzentce "Gazety Wyborczej", pozwoliło to potraktować Hacketta jak debiutanta i w zjadliwym tonie odsądzić całe przedstawienie od czci i wiary.

Mając w świeżej pamięci znakomite "Metamorfozy" Owidiusza, wyreżyserowane niedawno przez Hacketta w Teatrze Dramatycznym, wybrałam się na "Amerykanina w Warszawie" ponownie. Tym chętniej, że w głównej roli Tobby'ego, na zmianę z Wojciechem Malajkatem, występuje Piotr Siwkiewicz. Młody aktor, pamiętny z musicalowego "Złego zachowania" i filmów Radosława Piwowarskiego, mieszka w Paryżu i przyjechał specjalnie, by zagrać w gershwinowskim spektaklu. Jak się okazuje, jest w świetnej kondycji, śpiewa znakomicie i stylowo. Bardzo dobra wokalnie i przekomiczna jako Thelma O'Malley jest Marta Dobosz. Jej małżeńskie sceny z Jerzym Zelnikiem w roli straszliwego Dutcha należą do najlepszych w przedstawieniu. Niezawodna, jak zwykle, okazała się Anna Chodakowska - stylowa Lady Harrington, a chyba najzabawniej zaaranżowaną piosenką jest słynna "Lady, Be Good" śpiewana przez: Jolantę Hanisz z towarzyszeniem męskiego chórku.

Na scenie gra zespół muzyczny, instrumentację piosenek opracował Stanisław Radwan, choreografię Melissa i Monteros. Piękne kostiumy Krystyny Kamler (scenografia) są mocną stroną "Amerykanina w Warszawie".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji