Artykuły

Halina Mikołajska gra Ibsena

Klasyk zjeżdża w dół: on sam, Autor, uważał swój słynny utwór za tragedię przeznaczenia, reżyserzy nasi zrozumieli go jako dramat kłamstwa, warszawska publiczność natomiast potraktowała go jak komedię.

Asumpt w tej mierze daje jej co prawda Henryk Borowski tworzący w tym ponurym dramacie postać farsową. Jest to pokaz twórczości rzetelnej, ale od rzeczy. Nieświadoma tego publiczność reaguje wiec śmiechem również i na postać tworzoną przez Edmunda Fettinga, chociaż Fetting nie daje po temu nawet cienia powodu.

Tak dramatyczny nastrój rwie się co chwila i czwórka aktorów (Fetting, Morawski, Pakulnis, Mikołajska) musi dawać sobie z tym radę samotnie i bez ratunku. Bo i ponura, bura kolorystyka scenografii, mająca łopatologicznie sugerować nastrój bury i ponury, skoro jest drugim grzybem w barszcz, tworzenie tego nastroju utrudnia. Pośrednią przeszkodę stanowi również szlachetna dyscyplina gestu i ruchu, słusznie nakazana aktorom, lecz uwydatniająca w konsekwencji mowę, słowo, więc nieuchronnie przez to odsłaniająca niedołęstwo, brzydota i nudziarstwo tłumaczenia. Tylko Mikołajska umie mówić tak, że brzydoty tekstu nie słychać. Widać za to z tego wszystkiego, że reżyserów wprawdzie było dwóch, lecz reżyserii nie było.

W tych warunkach czwórka aktorów broni się wzorowym współdziałaniem. Polega ono nie tylko na pewnej technice aktorskiej, tak często zaniedbywanej na naszych scenach, lecz także i przede wszystkim na utrzymywaniu kontrastów. Skoro Cezary Morawski sugestywnie gra chorobę, niepokój, histerię, więc słabość, Maja Pakulnis tworzy postać pełną siły. A świetnie umie pokazać tę siłę zarówno w masce pokory, jak i w blasku odsłoniętego nagle brutalnego egoizmu. Edmund Fetting tworzy postać jakby bez konturów, mdłą, nijaką (a wymaga to znakomitej sprawności aktorskiej), ponieważ Halina Mikołajska czyni ze swej kreacji figurę... jakże ją narwać?! Ba! Na tym właśnie polega kunszt słynnej aktorki: postać, którą tworzy, niełatwo daje się skatalogować.

Mikołajska bowiem, utrzymując kontrast z tym, co proponuje Fetting, daje tworzonej postaci sylwetkę zewnętrzna o bardzo zdecydowanym konturze, ale wnętrze kruche: postać to ani silna, ani słaba. Intensywna tylko, jeśli wolno tak powiedzieć. Wyposaża ją bowiem Mikołajska w namiętność emocji niewątpliwa, jednakże przyblakłą jakby i wytartą przez czas. Jedna jest natomiast w tej postaci tworzonej przez aktorkę cecha, której się nic wewnątrz niej nie przeciwstawia: wiara, kult i wola konsekwencji. Przeciwstawi się jej dopiero rzeczywistość zewnętrzna: żelazna konsekwencja żelazną pięścią rozbije konsekwentną postać.

Tak Halina Mikołajska tragedię przeznaczenia (której chciał Autor) i dramat kłamstwa (czego chcieli reżyserzy) sama jedna przemienia w tragedie konsekwencji jako zasady moralnej. Przemienia mądrze, skutecznie i przejmująco: jest wielką aktorką.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji