A jednak zszedł ze sceny...
WIESŁAW WOŁOSZYŃSKI, najstarszy aktor z zespołu artystycznego Teatru im. Wojciecha Bogusławskiego w Kaliszu, związany z naszą sceną od 20 lat - zmarł 9 marca w wieku 81 lat.
Niemal do ostatnich dni życia był obecny na scenie. Swą determinacją i zaangażowaniem potwierdzał znaną prawdę, że aktorstwo to nie tyle zawód co rodzaj posłannictwa, a zarazem wybór na całe życie.
Wołoszyński poznał w swym życiu różne teatry. Urodzony w Jaśle, swą drogę artystyczną rozpoczął w Częstochowie w 1949 roku. Potem pracował m.in. w Szczecinie, Grudziądzu, Gnieźnie, Gorzowie, Zielonej Górze. Do Kalisza przyjechał wraz z małżonką, także aktorką Izabellą Niewiarowską-Wołoszyńską w 1985 roku za dyrekcji Macieja Grzybowskiego. Pięć lat później przeszedł na emeryturę, pozostał jednak w zespole i nadal występował na scenie.
W Kaliszu nie miał szczęścia do dużych ról, ale za to miał szczęście do reżyserów, którzy potrafili odpowiednio wykorzystać jego predyspozycje sceniczne. Jedną z najciekawszych kreacji stworzył chyba w "0skarżycielu publicznym" Hochwaldera w reżyserii Stefana Szaciłowskiego. Później występował m.in. w "Iwonie, księżniczce Burgunda" Gombrowicza (reż. Anna Augustynowicz), "Szewcach" Witkacego (reż. Marcel Kochańczyk), "Sztukmistrzu z Lublina" Singera (reż. Jan Szurmiej), "Locie nad kukułczym gniazdem" Wassermana (reż. Jan Buchwald), "Zmowie świętoszków" Bułhakowa (reż. Jacek Bunsch).
Znalazł dla niego miejsce w swym teatrze także obecny dyrektor kaliskiej sceny Robert Czechowski. Pan Wiesław (z reguły ze swą małżonką) pojawił się w takich spektaklach, jak "Kaligula", "Ptaki", "Jak wam się podoba". W tym sezonie w głośnej inscenizacji "Wybranych" zobaczyliśmy ich razem po raz ostatni...
Niestety, nic na tym świecie - może poza sztuką - nie jest wieczne. Mimo całej miłości do teatru, pan Wiesław jednak zszedł ze sceny.