Artykuły

Rok niespokojnej starości

Przed rokiem ich małżeństwo stało się sensacją. Dziś Andrzej i Kamila Łapiccy coraz śmielej bawią się celebrycką konwencją - pisze Iga Nyc w Tygodniku Wprost.

Szok - to słowo w doniesieniach medialnych padało bodaj najczęściej, kiedy ponad rok temu 85-letni Andrzej Łapicki przyznał, że ożenił się z 25-letnią Kamilą Mścichowską [oboje na zdjeciu]. Komentarze internautów były bardziej dosadne. Nad nielicznymi gratulacjami dominowały wpisy o zboczeniu i szaleństwie. Nikt nie mógł uwierzyć w szczerość uczuć kobiety do starszego o 60 lat mężczyzny.

Plotkarskie media twierdziły, że Kamila od lat była psychofanką Łapickiego, i zapewniały, że poluje na majątek męża. Nie oszczędzono też aktora, któremu wypomniano, że jego córka jest starsza od małżonki o 26 lat, a wnuczka - o 2 lata. Niektórym trudno było pogodzić się z tym, że aktor, który miał już tylko wygłaszać przemówienia na pogrzebach kolejnych kolegów po fachu, nagle zaczął życie od nowa. Z tym nie mógł się równać nawet domniemany romans Weroniki Rosati z Andrzejem Żuławskim, bo reżyser był starszy od aktorki o "zaledwie" 44 lata.

A kiedy wydawało się, że Łapiccy przestali być gorącym tematem, paparazzi zaś przenieśli uwagę na Dodę odwiedzającą w szpitalu chorego narzeczonego, oni postanowili o sobie przypomnieć zbiorem felietonów "Nic się nie stało". - Ta książka to puzzle, które - kiedy ktoś je ułoży - mogą stać się autobiografią. Nazwałbym to biografią inteligenta. Wzbogaconą o rozmowy z żoną, osobisty i żartobliwy akcent z mojego teraźniejszego życia - stwierdza Łapicki. Okładka książki wydaje się co najmniej ryzykowna: z przodu zdjęcie Andrzeja, z tyłu - Kamili w lekko rozanielonej pozie. W dodatku niebawem aktor pojawi się również w serialu "M jak miłość". Łapiccy stracili miarę w próbach zdyskontowania nieoczekiwanego medialnego sukcesu? Bardziej przekonująca wydaje się interpretacja łagodniejsza - po prostu dobrze się bawią celebrycką konwencją. Andrzej po raz kolejny w swoim bogatym życiu. Kamila - po raz pierwszy, jednak nie bez talentu.

Albo milczenie, albo lans

Dziś Łapiccy dobrze odnajdują się w roli celebrytów, ale początki były trudne. Mimo zapewnień, że nie chcą rozgłosu, aktor regularnie (choć zdawkowo) mówił w tabloidach o partnerce. I to był błąd - informacji przekazywał tak niewiele, że zostawiał zbyt dużo miejsca na plotki i domysły. Z kolei Kamila przez jakiś czas nie udzielała się publicznie. Szybko zrozumiała, że to błędna strategia.

- Jeżeli człowiek w jakikolwiek sposób jest bohaterem życia medialnego, to ma do wyboru dwie drogi. Albo pojawia się w prasie i telewizji, przez co jest oskarżany o tzw. lans, albo nie udziela się w ogóle. Ja na początku wybrałam to drugie wyjście, ale i tak o nas pisano. W internecie powstało wiele fantasmagorii na temat naszego związku. Gdy pierwszy raz pojawiliśmy się w telewizji, nagle okazało się, że jestem osobą o zdrowych zmysłach, umiem się wypowiedzieć po polsku i być może naprawdę coś jest między nami. Dlatego teraz czasami udzielam się publicznie, aby pokazać, że jestem normalnym człowiekiem - tłumaczy Kamila Łapicka. - Jestem dość twardą osobą i po pierwszym tygodniu, kiedy raz zapłakałam, czytając komentarze, szybko się zahartowałam. Zwłaszcza teraz, gdy obcięłam włosy i cała Polska zechciała to skomentować, nic nie jest w stanie mnie wzruszyć i przerazić. Natomiast mąż od samego początku odnajduje się w tej sytuacji znakomicie - dodaje Kamila, która nie tylko zdecydowała się zaistnieć publicznie, lecz także diametralnie zmieniła swój wizerunek. Z nieumalowanej, nijakiej blondynki przeobraziła się w modnie obciętą brunetkę z dobrze dobranym makijażem i w stroju zgodnym z aktualnymi trendami.

Prywatność pod specjalnym nadzorem

Łapiccy nie wypowiadają się zbyt często, ale też nie uciekają i nie zamykają się w domu. - Do paparazzich przywykliśmy. Nauczyliśmy się, że jeżeli idziemy spokojnie i nie wykonujemy gwałtownych ruchów, to się nie sprzeda. Nie pokazujemy się publicznie zbyt często. Zwykle chodzimy do teatru i nie pozwalamy sobie na udział w promocji nowej puszki piwa czy kremu na popołudnie, chociaż nie mamy nic przeciwko osobom, które to robią. Dlatego kiedy pojawiamy się w programach telewizyjnych, staramy się mówić przede wszystkim o rzeczach, które dotyczą naszego zawodu, rzadziej życia osobistego - tłumaczy Kamila.

Jednak to właśnie zaakceptowanie faktu, że w ich sytuacji życie prywatne budzi zainteresowanie, było momentem przełomowym. Teraz raz na jakiś czas uchylają rąbka tajemnicy, zaspokajając ciekawość odbiorcy, ale ich wypowiedzi nie pachną tanią sensacją. Łapicki dopiero kilka miesięcy po ślubie opowiedział, jak poznał Kamilę w redakcji miesięcznika "Teatr", gdzie zajmowała się przepisywaniem jego ręcznie pisanych felietonów, i jak wyglądały ich pierwsze randki, ujawnił, gdzie brali ślub, i wyjaśnił, co ich łączy, a co dzieli. Zarazem ujął odbiorców humorem i dystansem do samego siebie, mówiąc: "Cała Polska zna mój samobójczy krok, to znaczy pojęcie za żonę młodej dziewczyny. W sędziwym wieku dałem sobie prawo do myślenia o przyszłości. Pewnie starzy żyjący kumple mi zazdroszczą. Powiedziałem: Narzekajcie sobie, a ja się ożenię, ponieważ nie zgadzam się na starość, i co mi zrobicie? Zorganizowałem sobie jakieś POTEM i uciekłem od starości. Prawdopodobnie nikomu się to jeszcze nie udało, ale spróbować warto".

Oboje otwarcie opowiadają też o reakcji rodzin. - Lubimy się z córką męża i znalazłyśmy wspólny język, ale nie robiłyśmy tego na siłę. Stopniowo, w przyjaznej atmosferze poznawałyśmy siebie - mówi Kamila. - Moja rodzina była zachwycona Andrzejem, choć wcześniej znała go tylko z telewizji. Gdy zabrałam moją mamę na "Iwanowa", w którym gra Andrzej, w pierwszej scenie drugiego aktu, kiedy przez chwilkę jest sam na scenie, dał żartobliwy znak, że nas widzi, chociaż teraz się tego wypiera - dodaje Kamila. - Jak mógłbym pomachać na scenie Teatru Narodowego? To nie do pomyślenia - śmieje się Łapicki. Żartują zresztą często. Gdy on udziela rad, jak obchodzić się z paparazzimi, i dodaje, że od dawna ma z nimi do czynienia, ona rzuca, że na pewno już w latach 50. za nim chodzili i robili zdjęcia z ukrycia.

Małżeństwo mi służy

- Mimo że zagrałem dwieście ról i wystąpiłem w stu filmach, nigdy nie miałem takiego powodzenia medialnego jak teraz - przyznaje Andrzej Łapicki. A jego żona wyjawia, że kiedyś podszedł do niej paparazzi i powiedział, że to dzięki niej mąż znów jest sławny. Nie da się ukryć, że oboje zyskali na małżeństwie. Kamila nie tylko zmieniła image, lecz także stała się publicystką jednego z luksusowych pism kobiecych. - Nie jestem tak zapatrzona w siebie i pewna swoich możliwości krytyczno-literackich, by sądzić, że gdybym nie była żoną Andrzeja Łapickiego, to i tak pracowałabym w "Pani" - deklaruje. Ona dzięki niemu zaistniała i zapewniła sobie lepszą przyszłość w zawodzie, on dzięki niej powrócił do żywych i... również zyskał nowe perspektywy zawodowe.

- Jak nudna jest samotna starość? Jezu, jest tragiczna! Zacząłem się nudzić po śmierci pierwszej żony. Wycofałem się z grania i nie robiłem nic, cztery lata miałem okres szlafrokowy. Siedziałem w fotelu, wpatrywałem się w pudełko, w którym Tusk skacze do gardła Kaczyńskiemu lub odwrotnie - opowiada Łapicki. Po śmierci w 2005 r. pierwszej żony Zofii Chrząszczewskiej, z którą był związany przez 57 lat, prawie nie wychodził z domu. Nie musiał - nawet do sklepu chodziła gosposia. Z grania zrezygnował kilka lat wcześniej. - Napatrzyłem się na sławy, które w stanie biologicznie

Zacząłem, się nudzić po śmierci pierwszej żony. Nie robiłem nic, cztery lata miałem okres szlafrokowy. Wpatrywałem się w pudełko, w którym Tusk skacze do gardła Kaczyńskiemu lub odwrotnie. Jak nudna jest samotna starość? Jezu, jest tragiczna!

niedopuszczalnym wychodziły na scenę. Są to jedne z najbardziej przykrych moich wspomnień - mówił w jednym z wywiadów. I dodawał: - Nie będę grał ciepłych dziadków. Nie zamierzam umierać na scenie.

Piętnaście lat temu pożegnał się z teatrem rolą w "Ślubach panieńskich". W filmie ostatni raz zagrał 11 lat temu w "Panu Tadeuszu", ale na ekranie był zaledwie kilka sekund. W 2008 r. pojawił się co prawda w "Iwanowie" Jana Englerta w Teatrze Narodowym i zebrał świetne recenzje, ale to była tylko przygoda, występy gościnne. Pytany, czy ma zamiar wrócić do aktorstwa, odpowiadał: "Ależ skąd! To wypadek. W moim wieku pokazywanie się ma w sobie coś nieprzystojnego. Dlatego traktuję to jako wesołą przygodę na stare lata". Człowiek, który był aktorem, reżyserem teatralnym, rektorem Szkoły Teatralnej, szefem ZASP i w końcu posłem na Sejm w wyborach w 1989 roku, zaczął wieść życie emeryta. Dopiero pojawienie się Kamili wyrwało go z marazmu.

- Wszyscy mówią, że odmłodniałem i małżeństwo mi służy. Na pewno jestem troszkę żywszy. Wcześniej robiłem niewiele, siedziałem w fotelu. Teraz wróciłem do zawodu - mówi Andrzej Łapicki. - Żeby zarobić na młodą żonę - żartuje Kamila. Aktor wrócił też do życia towarzyskiego. W tym roku razem z partnerką był na festiwalu filmowym w Gdyni oraz na Festiwalu Gwiazd w Międzyzdrojach, choć na czerwonym dywanie nie pokazywał się od lat.

Na zawsze amant

- Andrzej jest cudny. Kobiety zawsze miały słabość do niego, ponieważ jest dżentelmenem w każdym calu, uroczym, z poczuciem humoru - komentowała niedawno Beata Tyszkiewicz. Bo Andrzej Łapicki w latach 50. i 60. był bożyszczem kobiet. Damska część widowni zachwycała się jego urodą i głębokim, seksownym głosem. Przylgnęła do niego łatka amanta rodzimego kina. Ale on nigdy z tą etykietką nie walczył. "Amant kojarzy się z bawidamkiem i idiotą. Ale nie trzeba się na tym skojarzeniu zatrzymywać. Wszystko zależy od tego, kto i jak coś robi. Amantami byli i Józef Węgrzyn, i Juliusz Osterwa. Nie zaciążyło to na ich wizerunku ani na dorobku" - powiedział kiedyś w wywiadzie.

Krystyna Janda przyznała, że kiedy przyszła do PWST i zobaczyła aktora z bliska, prawie zemdlała. Jak na bóstwo patrzyła na niego też Anna Dymna, gdy grała z nim w spektaklu "Jak daleko stąd, jak blisko". Ona była wtedy jeszcze studentką szkoły aktorskiej. - Nie uwodził mnie, bo wiedział, że chyba bym umarła - mówiła potem aktorka. O wrażeniu, jakie wywierał na ludziach, nie tylko na kobietach, najlepiej świadczy anegdota, którą sam po latach opowiadał: "Podchodzi do mnie facet, taki drobny urzędnik, od razu widać, że nieudacznik. Jak się cieszę, że pana poznałem! Jest taka sprawa, że moja żona jest w ciąży. A ja na to: Winszuję panu, ale nie sądzę, żeby była w ciąży ze mną. Pokazał mi zdjęcie żony, ale nie skojarzyłem. Mężczyzna był niesłychanie zawiedziony: Pana zdjęcie stoi u niej przy łóżku, ciągle się w nie wpatruje. I co ja mam teraz zrobić? Wie pan, ja strasznie żałuję, bo po panu to bym wziął".

Aleksander Bardini powiedział o Łapickim: "Na wieki wieków amant". Wygląda na to, że miał rację.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji