Artykuły

"Wesele" w Narodowym

NO więc jeszcze jedno "Wesele". Różne już rzeczy wyczyniano z tym "Weselem" po wojnie. W pierwszej jego inscenizacji warszawskiej (1946) skreślono np. postaci Hetmana, Szeli i Nosa, sprowadzając rzecz do sielankowych stylizacji Stryjeńskiej.

WAJDA w 1963 r. (Stary Teatr) wprawdzie Szeli nie usunął, ale połączył jego postać z Czepcem. Bez Hetmana, Szeli i Isi zagrał "realistycznie" arcydramat Wyspiańskiego teatr lubelski (1984), zaś w telewizyjnym spektaklu Lidii ZAMKOW (1972) właśnie Isia jest inscenizatorką całości, pomagają jej zaś Staszek i Kuba, którzy "wymyślili" Wernyhorę; wszystkie zresztą Osoby Dramatu są w tym spektaklu wytworem egzaltacji pijanych gości weselnych.

ROTBAUM zrobił w 1955 r. "Wesele" jako teatralnie urzekającą kolorową szopkę (wieszając m.in. zloty róg na ścianie obok karabeli), BYRSKI zaś, powtarzając w głównych zarysach w Poznaniu (1359) swą inscenizację kielecką zagrał rzecz realistycznie w skrótowej, szarej, umownej scenografii Paradowskiego (m.in. bez kos). BRAUM dojrzał w "Weselu" przede wszystkim elementy komediowe w swej realizacji toruńskiej (1S66), traktując przy tym Osoby Dramatu jako upiorne widma przeszłości, przywołane przez Chochołów (bo każde miało swego Chochoła). Zbigniew BOGDAŃSKI w swej inscenizacji katowickiej, pokazanej niedawno w Warszawie, na plan pierwszy wysunął Chochoła, organizatora całości, złośliwego, ruchliwego, wszędobylskiego, kończąc rzecz - przeciw Wyspiańskiemu - naiwnie optymistycznym akcentem.

A jak było dotąd w Warszawie? ŚWIDERSKI, BRONIEWSKA i PUZYNA dostrzegli w "Weselu" ostry, gorzki, pełen ironii pamflet polityczny i tak je pokazali w Teatrze Dramatycznym (1955), Jerzy RAKOWIECKI w inscenizacji z r. 1961 w Teatrze Polskim wyraźnie nawiązywał do warszawskiej prapremiery Osterwy z r. 1915. No i wreszcie pierwsza inscenizacja Adama HANUSZKIEWICZA (1963) w Teatrze Powszechnym - bardzo efektowna, oryginalna i bardzo kontrowersyjna - ze zredukowaniem zjaw (które "pokazywał" Wojciech SIEMION, będąc jednocześnie Chochołem) i bardzo skróconym aktem II, uroczą wirującą szopką w akcie I oraz raczej tradycyjnie pokazanym aktem III.

OBECNA inscenizacja jest równie niespójna, jak pierwsza, chociaż na pewno bliższa (przynajmniej tekstowo) Wyspiańskiego, ale nad przedstawieniem zawisa chyba jeszcze więcej pytajników niż poprzednio. We wszystkich dotychczasowych - tak przecie zróżnicowanych - inscenizacjach rzecz cała sprowadza się do "chocholego tańca niemożności". Hanuszkiewicz wprowadza inne, równie zaskakujące i oryginalne co mało czytelne zakończenie: w ostatniej scenie postaci nie łączą się parami, lecz z uniesionymi dłońmi, w efektownych układach plastycznych, znikają w kłębach dymu czy oparów, zapadają się jakby w nicość (czy nie przesadny "optymizm"?). Jako ostatni jest widoczny kaduceusz w rękach Dziennikarza, któremu Hanuszkiewicz kazał zagrać trybuna wręcz wiecowego uważającego się niemal za sumienie narodu i oskarżyciela społeczeństwa.

Inną (jaką?) funkcję wyznaczył też reżyser Racheli, którą gra sympatyczna piosenkarka Magda UMER: to nie skonwencjonalizowana w rozwichrzonej młodopolskiej egzaltacji "poetyczność", lecz jakieś pszenne dziewczę z naszych pól; ją jedną zresztą Poeta (gra go, podobnie jak w swej poprzedniej inscenizacji, Adam HANUSZKIEWICZ) traktuje bardzo poważnie, chyba z sentymentem, co ostro odbija od jego innych relacji międzypostaciowych (np. pycha i nonszalancja wobec Czepca).

Jest w tym przedstawieniu wiele żaru i wiele publicystycznej pasji (zwłaszcza w bardzo realistycznie potraktowanym akcie II), jest wiele scen urzekających teatralnie (początek aktu III - cały ten akt dzieje się w plenerze, w ogrodzie, co niszczy klimat "weselnych oparów"), ale jest też wiele scen przyjmowanych z oporami (m.in. cała scena Gospodarza - Tadeusza ŁOMNICKIEGO i Wernyhory Mariusza DMOCHOWSKIEGO, upozowanego na Sobieskiego, by przemilczeć inne skojarzenia). Sympatyczny, grający z zabawnym dystansem i sam się bawiący świetnie Pan Młody Andrzeja ŁAPICKIEGO, bardzo "chłopska", czysto prowadzona Panna Młoda Bożeny DYKIEL z jasną, cudowną prostotą zagrana przez Zofię KUCÓWNĘ - Gospodyni, krwisty, ostro grany Czepiec Tadeusza JANCZARA...

Wiele dobrych ról, wiele znakomitych pomysłów - ale wyznaję: idea przedstawienia, nadrzędna myśl jego twórcy - do mnie nie dotarła. Czy tylko do mnie?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji