Artykuły

Kandyd, współpasażer z metra

"Candide" w reż. Michała Znanieckiego w Teatrze Wielkim w Poznaniu. Pisze Bronisław Tumiłowicz w Przeglądzie.

W podtytule przedstawienia "Kandyda" czytamy, że to operetka komiczna, tymczasem w finale bohaterowie popełniają zbiorowe samobójstwo, stając na torach w metrze, co wcale śmiesznie nie wygląda. Twórcy przedstawienia przez dwie godziny próbują nam uzasadnić tę straceńczą decyzję. Powiastka filozoficzna Wolte-ra w scenicznej wersji Leonarda Bernsteina jest pełna gorzkiej ironii wobec otaczającego nas świata i ludzkiej egzystencji, ale wszystko zależy od tego, gdzie się postawi akcenty. Reżyser Michał Znaniecki jako pesymista widzi społeczność polską i europejską spolaryzowaną maksymalnie, gdzie nawet idiotyczne obsesje i odruchy są ważniejsze od piękna, dobra i miłości. I choć wszyscy "jeździmy tym samym metrem", wolimy się brzydko różnić, niż odczuwać jakąś solidarność. Pomysł, by opowieści o Kandydzie wysłuchać na peronie kolejki, stworzył okazję do zaprezentowania komiksu o poszukiwaniu wszelakiego sensu. Pomagają w tym słuchacze działającego przy Teatrze Wielkim w Poznaniu oraz teatrze we włoskiej Lucce Studia Jutro-pera. Jednak Kandyd z Włoch śpiewa marnie i jest trochę mdły. Żywiołowy talent pokazała natomiast jego partnerka Kunegunda - Ewa Majcherczyk. Wszystko leci po angielsku i tylko narrator Wolter opowiada niedbale historię po polsku, ale to normalne - Kandyd jest koprodukcją polsko-włoską.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji