Artykuły

"Wesele" pod koniec stulecia

"WESELE" Wyspiańskiego należy do dzieł, które zapoczątkowały przemiany w życiu artystycznym, umysłowym i społecznym u świtu naszego stulecia. 15 lutego 1901 r. autor sygnalizuje dyrektorowi Miejskiego Teatru w Krakowie Józefowi Kotarbińskiemu pisanie sztuki. Niebawem w sobotę 16 marca odbywa się prapremiera, której towarzyszy skandal, rozgłos, sprzeczne krytyki i triumf wobec publiczności. Moja matka, która wówczas kształciła się na pensji w Krakowie, po latach opowiadała mi bardzo plastycznie jaka to była burza w liczącym wówczas niespełna 70.000 mieszkańców grodzie, będącym stolicą sztuki i myśli narodowej. Oczywiście była na tej premierze wraz z gromadką pensjonarek i uczniaków, których wówczas nazywano "studentami", podczas gdy studentów szkół wyższych tytułowano "akademikami". Mały gród, a jakiż rozblask!

Wizja Wyspiańskiego wyprzedzała późniejszą, a już zwiastowaną, odnowę sztuki scenicznej, co za parę lat zaakcentuje się w "Wyzwoleniu" (prapremiera w Krakowie 28 lutego 1903). Przytaczam daty, bo dowodzą jak Wyspiański w ciągu kilku lat gorączkowej twórczości teatralnej, zapoczątkowanej w roku 1898 prapremierą "Warszawianki" w Krakowie, a zakończonej śmiercią podczas przygotowań do wystawienia "Bolesława Śmiałego" w Teatrze Wielkim w Warszawie (prapremiera 15.XII.1907) nie dał się uprzedzić przy odnowie teatru europejskiego ani Craigowi, ani Reinhardtowi, ani Meyerholdowi.

"Wesele" wkrótce po pierwszej burzy krakowskiej zostało uznane za najspójniejsze polskie teatralne dzieło. Wartość nowych inscenizacji oceniano rzeczywistym lub domniemanym podobieństwem do pierwotnej wizji artysty, który łączył funkcje scenografa, autora i inscenizatora jako malarz, poeta i reżyser, a także proponujący motywy muzyczne i choreograficzne. Było to realne póki jeszcze działają na scenach ci, którzy pamiętali wzór.

ALE czas jest nieubłagany, zwłaszcza dla sztuki teatralnej. Ostatnia bardzo pietystyczna inscenizacja "Wesela" w Krakowie (na tej samej scenie co prapremiera), choć doceniona przez poważnych teatrologów, miała już charakter muzealny. Zamknęła niejako koło twórcze. Teatr im. Słowackiego było na to stać, jak przedtem na również pietystyczne, i w efekcie historyczne, zrealizowanie "Wyzwolenia". Więcej szans na żywsze odczucie mija po tak długim czasie od prapremier inscenizacje używające artystycznego cudzysłowu, jak np. ram szopki w warszawskiej inscenizacji Hanuszkiewicza, albo wyprowadzające w plener jak w filmie.

Kazimierz Dejmek, reżyserując obecnie w Teatrze Polskim w Warszawie "Wesele" w scenografii Krzysztofa Pankiewicza, zdecydował się niektóre elementy pomocne widowisku przeinaczyć w stosunku do utartego wzoru. Zrezygnowano z kolorystyki strojów podkrakowskich i zatopiono je w gamie brązów. Pawie pióra nie dominują nachalnie, lecz przygasają w półcieniu. Izba jest także jakaś inna niż ta, w której gawędzili goście dworku bronowickiego, wymykając się z tłoku w izbie tanecznej. Izba Dejmka i Pan-kiewicza jest bardzo wielka, prawie strażacka czy kolejowa świetlica. Zda się obejmować cały świat, a nie jest wrzeźbiona w otoczenie, z którego dochodzą odgłosy zabawy. Wnet rozumiemy, że nie będzie szło o widowiskowy zgiełk, ani feerię, lecz o skupiony dramat. Można i tak. To coś nowego, a więc ciekawe. Na dodatek nie dochodzą odgłosy muzyki. To znów coś nieoczekiwanego. Przecie ileż jest w "Weselu" podszeptu muzycznego! Tak charakterystyczne powtórki słów i całych fraz, toć już połowa drogi ku libretcie operowemu. Dejmek odrzuca tę podpórkę. Drąży czysty dramat.

OSIĄGA przy tym rzadkie, a zgodne z duchem sztuk Wyspiańskiego, zatarcie granicy między jawą i snem. Nareszcie Chochoł nie jest makietą ale zjawiskiem upiornym - "osobą dramatu". Nie przygrywa melancholijnie otępiałym parom, ale zaciekle i gniewnie dyryguje smyczkiem. To przedstawienie w znakomitej obsadzie najwspanialszych gwiazd aktorskich, z których każdej należałoby się oddzielne studium, przyjęte z niebywałym entuzjazmem przez widzów, gotowe jest spotkać się z tyluż sprzeciwami co krakowska prapremiera z roku 1901. Jeżeli tak, to znaczyłoby, że jad sumienia zasiany u początku naszego stulecia jeszcze nie zwietrzał.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji