Artykuły

Metafory Rzeczywistości... czyli o nagrodzonych "Walizce" i "Przyjacielu"

"Walizka" w reż. Piotra Kruszczyńskiego i "Przyjaciel" w reż. Krzysztofa Rekowskiego w Teatrze Polskim w Poznaniu. Pisze Kasia Nowaczyk na portalu ksiazeizebrak.pl.

Od trzech lat Teatr Polski w Poznaniu organizuje ogólnopolski konkurs dramaturgiczny - Metafory Rzeczywistości. W pierwszym etapie jury dokonuje selekcji nadesłanych tekstów (w tym roku było ich ok. 170!). Następnie wybrane dramaty, nieco zmienione i przystosowane do warunków scenicznych, zostają zaprezentowane przez zespół aktorów w formie odczytu. Dzięki temu możemy bezpośrednio obserwować proces, w którym słowo pisane ożywa za sprawą teatru. Czy ta metafora wytrzymuje próbę formy? Czy samo słowo staje się wyraziste i prawdziwe w połączeniu z teatralnymi środkami ekspresji?

W prezentowanych w Teatrze Polskim tekstach, dramatopisarze poruszają najbardziej aktualne tematy, te, które według nich nieustannie wymagają przywołania, komentowania i rewidowania. Pragną zwrócić uwagę na to, "co jest w Polsce do myślenia" - z czym powinniśmy się zmierzyć, co na nowo przepracować. Laureaci dwóch ostatnich edycji konkursu - dramaty "Walizka" Małgorzaty Miszczuk-Sikorskiej (2008 r.) oraz "Przyjaciel" Radosława Paczochy (2009 r.) - zostały skierowane do pełnej produkcji teatralnej i weszły na stałe do repertuarów.

***

Pamiętaj, abyś nigdy nie zapomniał

"Walizka" [na zdjęciu] Małgorzaty Miszczuk-Sikorskiej to opowieść o sposobie funkcjonowania pamięci, a może także o tym, jak człowiek próbuje tę pamięć wychować, czy też czasem - oszukać. Dramat opowiada o rzeczywistości czasów wojny i niemalże realnego jej przedłużenia za sprawą Muzeum Obozu Zagłady, upiornie impregnującego, lecz zarazem ocalającego ludzkie cierpienie, strach i grozę. Reżyser skonstruował trzy główne wątki, każdy określony przez stosunek funkcjonujących w nim bohaterów do minionych wydarzeń.

Zrozpaczona Przewodniczka Obozu Zagłady (Barbara Prokopowicz) uświadamia nam, jak trudno drążyć pamięc i rozdrapywać rany, które już częściowo zostały zabliźnione. Określa się jako wrak człowieka, złamany przez codzienne obcowanie z pamiątkami noszącymi znamiona ludzkiego dramatu. Niejednokrotnie podejmuje próby wyrwania się z przygniatającej sytuacji: - odtwarzanie tamtych z niczym nieporównywalnych przeżyć, niczego przecież nie daje - zarzeka się, obiecując sobie, że ten dzień pracy będzie dla niej ostatnim. Silna empatia i skrajnie emocjonalna postawa nie dają się jednak zneutralizować racjonalną argumentacją czy rzetelną wiedzą, co ostatecznie prowadzi ją do obłędu.

Do przestrzeni "emocjonalnego pamiętania" Kruszyński dobudowuje antytetyczną rzeczywistość, w której osadzony został Fransua Żako (Zbigniew Waleryś).

Francuz jest przygnębiony swoim wyrwanym z kontekstu życiem, jałowym istnieniem nie posiadającym zakotwiczenia w żadnej budzącej dumę przeszłości. Trudno pogodzić się mu z nieznajomością własnego ojca. Nie zakończyły się sukcesem próby uzyskania o nim jakiejkolwiek wiedzy - każdą z nich skutecznie tłamsiła matka, powtarzająca dorosłemu już synowi, że to nie jego sprawa.

Amputacja tożsamości dokonuje się tu za pośrednictwem wymazania przeszłości. Fransua nie ma żadnego punktu odniesienia, na którym mógłby zbudować swoje "Ja". Żyje w stanie duchowo-emocjonalnej nieważkości, co nie pozostaje bez wpływu na jego relacje z żoną Sophie, a także z całym otaczającym go światem.

Muzeum Zagłady staje się dla bohatera miejscem przemiany. Właśnie tam nieoczekiwanie natrafia na ślad Pantofelnika (Paweł Siwiak), który okazuje się jego ojcem. Auschwitz przestaje być dla bohatera wyłącznie grozą masowych mordów i sumą ludzkich cierpień, zatraca swój statystyczny chłód, a staje się miejscem realnej utraty zawsze poszukiwanego członka rodziny. Ojciec jest - oto słowa, które bez opamiętania wypowiada Fransua Żako. To jakby podmuch nowego życia, możliwość dookreślenia własnej tożsamości, to zidentyfikowanie rzeczywistości i znalezienie w niej konkretnego miejsca dla siebie. Pamięć zbiorowa za pośrednictwem osobistego doświadczenia transformuje się w pamięć indywidualną.

Trzecia przestrzeń nosi znamiona farsowo-humorystyczne, głównie za sprawą Żaklina i Narratora (Barbara Krasińska i Łukasz Chrzuszcz). To oni niejako "popychają" spektakl do przodu, czuwają nad kolejnymi scenami, wprowadzając ich tytuły i kluczowe myśli porządkujące całą teatralną materię. Starają się z pojedynczego dramatu ludzkiego zbudować fakt historyczny, spójną opowieść pozbawioną histerii i przesadnego współcierpienia. Jak się jednak okazuje - nie jest to do końca możliwe, indywidualna tragedia nie pozwala sprowadzić się do obiektywnego sprawozdania.

Reżyser w sposób harmonijny łączy poszczególne plany, doprowadza do ich spotkania i wzajemnego oddziaływania, koncentrując całą akcję wokół postaci Fransua Żako. Z dużą lekkością operuje metaforą i symbolem.

Pierwsza scena: w zamkniętej przestrzeni przypominającej szklane pudło Żako wypowiada monolog - historię własnego życia. W finale na tym miejscu pojawia się ojciec Fransua, a może raczej jego senne wyobrażenie. Oszklona przestrzeń transformuje się w komorę gazową, w której ginie Pantofelnik.

Między bohaterami toczy się dziwna, oniryczna rozmowa, podczas której nawet czynność oddychania nabiera symbolicznego znaczenia. Przestaje być ona wyłącznie życiodajną siłą w sensie czysto biologicznym, ale nabiera wymiaru duchowego, oddalającego się od pierwotnej funkcji. Pantofelnik uczy syna "oddychać" na nowo: oddychać pamięcią, wspomnieniami, nadzieją Pamięć o ojcu staje się dla Fransua głównym życiowym katalizatorem wyzwalającym siłę i burzącym niepewność.

Walizka symbolizuje sumę naszych cierpień, wspomnień i tęsknot. Doświadczenia przeszłości konstytuują człowieka, wzbogacają i ocalają życie w sensie jednostkowym jak i w perspektywie znacznie szerszej, zbiorowej.

Kruszyński rewiduje i przetwarza schematy myślenia, stara się nie wartościować w sposób jednoznaczy. Poprzez zderzenie planów o różnym ładunku emocjonalnym, udaje mu się uzyskać równowagę. Połączenie różnych akcentów okazało się zabiegiem udanym - zarówno uchroniło spektakl od przesadnego patosu, jak i nie pozwoliło na zamknięcie trudnej i bardzo drażliwej tematyki wojennej w interpretacyjny banał.

Spektakl pozostaje ważnym głosem w dyskusji na temat radzenia sobie z traumami, a także funkcjonowania pamięci w ich rekonstrukcji.

***

Ja i on, wszędzie razem

"Przyjaciel" w reżyserii Krzysztofa Rekowskiego bada stan świadomości człowieka, który znajduje się pod ostrzałem pytań i zarzutów. Spektakl pokazuje, że poczucie lęku, niepewność i samotność uruchamiają mechanizm obronny niezależnie od osobistych przewinień i win.

Na środku sceny stoi stół z kamerą i popielniczką na wierzchu. Obok dwa krzesła. Na jednej ze ścian wiszą magnetofony do nagrywania zeznań. Po prawej w półcieniu siedzi rodzina zamordowanego bohatera.

Jaco (Łukasz Chrzuszcz) - główny bohater - jest przesłuchiwany z powodu porwania i bestialskiego mordu dokonanego na jego przyjacielu. Oskarżenie nie pada wprost, ale seria pytań, które zadaje Śledczy (Piotr Kaźmierczak) paraliżują mężczyznę i każą wątpić we własną niewinność. Już po chwili Jaco zaczyna się zastanawiać, czy aby na pewno nie dopuścił się żadnego zaniedbania.

Skonstruowany przez Paczochę bohater przypomina Józefa K. z "Procesu" Franza Kafki.

Jest osaczony i zagubiony. Na początku z całą mocą odpiera zarzuty, ale z czasem traci pewność argumentacji, jego logika obrony zostaje zachwiana. Czy dlatego, że ma coś na sumieniu? Takie rozwiązanie byłoby zbyt proste.

Śledczy zadaje pytania w taki sposób, że prowokują do namysłu nad samym sobą. Każą weryfikować podjęte wybory, minione postawy i zachowania. Zaszczuty i osamotniony Jaco jak mantrę powtarza zdanie "Ja i on, on i ja, wszędzie razem". Stara się dowieść lojalności i wierności przyjacielskiej, sam jednak zaczyna coraz silniej wątpić we własną nieskazitelność.

Łukasz Chrzuszcz jest autentyczny i przekonujący w swojej roli. Jego monolog, silnie zróżnicowany emocjonalnie, wydobywa wewnętrzną sprzeczność kreowanego bohatera. Zdenerwowanie miesza się z wyperswadowanym poczuciem winy, niepewności towarzyszy strach i poczucie bezsilności. Chrzuszcz poprzez postać Jaco daje obraz tego, jak łatwo i szybko można zmanipulować świadomość człowieka, wykorzystując jego chwile słabości i zachwiania w poczuciu pewności siebie.

We wzbudzaniu wątpliwości duży udział ma rodzina zamordowanego - Matka (Teresa Kwiatkowska), Ojciec (Wojciech Kalwat) i Siostra (Ewa Szumska). Historia z ich perspektywy posiada inne zabarwienie niż to, które prezentuje Jaco. Pogrążeni w bólu, smutku i beznadziei, bezrefleksyjnie i łatwo formułują zarzuty oraz oceny. Ich twarze pojawiają się na dużym ekranie. W ten sposób każdy, nawet najmniejszy grymas zostaje uchwycony i wyolbrzymiony. Postaci nabierają przez to wyrazistości, ich emocje ulegają nieustającej intensyfikacji.

Spektakl kończy się słowami: "A co pan sobie jeszcze przypomina?" Rekowski nie domyka sprawy morderstwa. Znakiem zapytania wieńczy także wątek Jaco. Wina ostatecznie nie zostaje nikomu udowodniona. I w tej niepewności, braku rozstrzygnięcia, tkwi siła przedstawienia.

*** Na tegorocznych METAFORACH nagrodzony został dramat Piotra Rowickiego "Chłopiec malowany". Prapremiera już 14 listopada!

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji