Mrożek 27
SŁAWOMIR Mrożek, najpopularniejszy współczesny dramaturg polski, często bywa ostatnio na scenie bydgoskiej. I dobrze, bo sztuki Mrożka cieszą się u bydgoskiej publiczności zwykle sporym powodzeniem. Tym razem kolejna premiera Mrożka, w ramach Dyskusyjnego Klubu Teatralnego; jest nią po raz pierwszy wystawiany w kraju dramat pt. "Alfa". A ponieważ w kolejności napisanych przez Mrożka sztuk dramatycznych zajmuje dwudzieste siódme miejsce zarówno w programie jak i na afiszu umieszczono tytuł: "Mrożek 27". Podobnie jak i w wielu innych dranatach tego autora tematem "Alfy" jest konflikt pomiędzy jednostką a władzą. Główny bohater - to przywódca związków zawodowych, który zostaje internowany i przebywa w odosobnieniu (aczkolwiek zapewniono mu luksusowe warunki). Ów bohater poddany zostaje różnym naciskom, po to, by zgodził się pójść na kompromis z władzą. Przedstawia mu się atrakcyjne obietnice, uruchamia także różne formy podstępu i szantażu.
Tak więc "Alfa", mimo że nie określa dokładnie - kto jest bohaterem dramatu i nie mówi gdzie akcja się dzieje, to jednak w wielu realiach budzi skojarzenia, odnosząc się do bliskiej nam Polakom rzeczywistości. Z tych względów dla polskiego odbiorcy sztuka ta musi być szczególnie interesująca, choć niewątpliwie jeszcze ciekawsza w odbiorze byłaby przed kilkoma laty. Dzisiaj natomiast stanowi, jakby "ilustrację" do wydarzeń i sytuacji ogólnie znanych. Można uznać ją także za odautorski komentarz dla wydarzeń z roku 1981. Publicystyczny charakter dramatu określa także sama jego kompozycja. Na ogół opiera się ona na kameralnym dialogu - bohatera z pułkownikiem policji, bohatera z "podstawioną" mu dziewczyną, ze związkowcem, biskupem itd. Jest to zatem głównie teatr słowa.
Jak wypadł zatem w bydgoskiej inscenizacji?
Stylowe mebelki, barek ze: szlachetnymi trunkami sytuują akcję w wystawnym salonie - markując ją zaledwie jakby kilkoma kreskami. Przy zachowanej jedności miejsca akcji nie zachodzi potrzeba scenograficznych zmian - pewnym urozmaiceniem tej oszczędnej bardzo scenografii jest pomost, wchodzący w widownię. I tutaj reżyser Andrzej Maria Marczewski, na tym pomoście punktuje jakby co celniejsze partie dialogów, w bliski kontakt z widzem wprowadza co piękniejsze fragmenty scen, przydając także ruchu dla statycznych partii dramatycznego materiału. Jeśli chodzi o grę aktorów - to nie jest to z pewnością sztuka, która daje specjalne możliwości dla aktorskiego popisu. Niemniej jednak w bydgoskiej inscenizacji na szczególne uznanie zasługuje prowadzenie roli przez głównego bohatera spektaklu w wykonaniu Mariana Czerskiego. Był oszczędny w środkach wyrazu, zyskując tym naturalność i prostotę. Mimo że miotany wieloma wewnętrznymi sprzecznościami, w jakie uwikłany jest bohater "Alfa", uniknął zbędnego patosu, gry na tzw. wysokim diapazonie. On też uzyskał największe uznanie bydgoskiej publiczności premierowej.