Artykuły

Szewcowa czarującej urody

"Yerma", "Dom Bernardy Alba", "Krwawe gody" to najlepsze dramaty Garcii Lorki. Tymczasem w Teatrze Nowym odbyła się premiera "Czarującej Szewcowej". Dlaczego Dejmek wymyślił, żeby grać "Szewcową"?

Wydaje się, że dlatego, by mówić o teatrze. Pierwszy raz opowiadał o nim w "Hamlecie" - dramacie doskonałym, którego akcja toczy się na dworze królewskim, pośród ludzi wykształconych, do których przybywa trupa aktorów ze stołecznego teatru. I którzy w ich grze oglądają własną hańbę. Teatr jako rodzaj katharsis.

Farsą Garcii Lorki chciał pewnie powiedzieć o teatrze, że jest sztuką, której potrzebują wszyscy. I wszyscy ją rozumieją. I choć mogą się z nią nie zgadzać, to ma ona nieprzemijającą siłę.

Bohaterami "Czarującej Szewcowej" są plebejusze, nie wyłączając durnowatego kabotyna burmistrza. Starzejący się szewc ma młodą i piękną żonę, która buntuje się przeciwko porządkowi kołtuństwa, mąż ją opuszcza, by wrócić z wędrowną grupą aktorów amatorów. Tymczasem Szewcowa uruchamia działalność gospodarczą, tęskni i narzeka. Przestaje akceptować siebie. Widowisko don Perlimplina (pod takim "pseudonimem" zjawia się w karczmie żony szewc-aktor) zawstydza awanturnicę. Finał do przewidzenia od pierwszego zdania: kobieta opanowuje niepohamowany temperament i pada w mężowskie objęcia.

No i właśnie znów teatr. W innych sferach, z aktorami amatorami, a ważny, potrafiący odmienić życie. Bo sprawiający, że wszyscy możemy znaleźć w teatrze własne odbicie. Nie zawsze takie, jakie byśmy chcieli zobaczyć.

Sceny teatru w teatrze (z wykorzystaniem wielkich masek) miały walory estetyczne nie do przecenienia, jednak chyba nazbyt były rozciągnięte w czasie, co zaburzyło równowagę spektaklu. Spektaklu w stylistyce ludowego intermedium i zarzueli, zrealizowanego reżysersko i scenograficznie przez Jana Polewkę. Po ścianach błądzi tu hiszpańskie słońce, słychać tradycyjną muzykę (bardzo dobre kompozycje Wojciecha Walasiką), wyczuwa się wysoką temperaturę powietrza i emocji. Niestety, nie u wszystkich jednaką.

Rozczarowuje tytułowa bohaterka, która w wykonaniu Martyny Kliszewskiej nie prezentuje wiele więcej ponad czarująco uroczy uśmiech i piękną sylwetkę. Szewcowa to ogień buchający strzeliście do nieba, to trzęsienie ziemi i wulkan namiętności. A tu na scenie mamy zestresowaną dziewczynę, która sprawia wrażenie, że boi się głośniej krzyknąć.

Musiało to osłabić relacje między szewcem a małżonką: grający szewca Mariusz Saniternik najzwyczajniej nie miał od czego się odbić, nie miał na co reagować. Ale ponieważ Saniternik jest aktorem wyśmienitym, mimo tych niedogodności, zagrał jak zwykle nienagannie. Znakomite epizody stworzyli: Dymitr Hołówko (prostacki i głupi burmistrz) i Wojciech Chorąży (bardzo dwuznacznie zachowujący się Kawaler). Stylowo w tym przedstawieniu "sprzed lat" wypadły także dwa tercety: praczek (Mirosława Olbińska, Joanna Król, Joanna Fidler) i dewotek (Teresa Makarska, Małgorzata Skoczylas, Beata Kolak).

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji