Artykuły

Stan wojenny picture show

"Wroniec" w reż. Jerzego Bielunasa w Teatrze Kamienica w Warszawie. Pisze Joanna Derkaczew w Gazeta Wyborczej.

W musicalu "Wroniec" o stanie wojennym nie ma ocen i rozliczeń. Jest za to pełna fantazji gra wrażliwością dziecka, które nie rozumie jeszcze polityki, ale czuje lęki dorosłych.

"Harry Pottera" w realiach stanu wojennego? "Wroniec" Jacka Dukaja wystawiony w prywatnym Teatrze Kamienica Emiliana Kamińskiego zmienia rzeczywistość po 13 grudnia 1981 r. w baśniowy musical.

Aresztowania, kolejki, godzina milicyjna czy wewnątrzrodzinne spory widziane oczami siedmioletniego Adama (lalka animowana przez Kamila Króla) układają się w historię z potworami, superbohaterami, magicznymi rekwizytami i wieżami, które zdobywa się piętro za piętrem. Reżyser Jerzy Bielunas przełożył powieść Dukaja na sceny walki ze "zŁomo", "milipantami" czy wielkim, czarnym Wrońcem oraz serię songów przypominających najlepsze widowiska, jakie zrealizował on dla wrocławskiego Przeglądu Piosenki Aktorskiej. Klimat wieczornicy opozycjonistów, teatru podziemnego czy ponurej akademii miesza się z wytworami dziecięcej fantazji.

Co wyobraźnia malucha jest w stanie wykroić z realiów tamtych dni? Siedmiolatek nie rozumie może podziałów politycznych, ale rozróżnia kolory. Oddziela "szarych" od "jaskrawych". Obrzydliwych i rozlazłych. Tych, którzy rozbijają cudze domy, od tych, którzy podają rękę wśród śnieżnej zamieci.

Upozowane "na Krystynę Prónko" (śpiewała wówczas słynny protest song "Za czym kolejka ta stoi?") artystki w szarych prochowcach stają się często w jego wizji fantastycznymi postaciami rodem z jakiejś PRL-owskiej "Alicji w krainie czarów".

Szarość walczy z kolorem. Wśród stert monitorów, kartonowych bloków i rozstrzelonych sylwetek Pałacu Kultury szarzy ludzie w szarych kolejkach stoją przed szarymi sklepami po małe lub trochę większe "nic". Wideoprojekcje zalewają całą przestrzeń stadami kruków lub telewizyjnym śnieżeniem. W tę szarość wcina się czasem twist pstrokatego "cinkciarza" (Grzegorz Pawlak), bełkotliwe trele czerwonego, wielkogłowego "b-UBEK-a" (Agnieszka Matysiak) czy światełka "Ameryki dolarowej" - cudownej figurki, za pomocą której Adaś chce pokonać Wrońca i odbić aresztowanych rodziców. W inscenizacji czuć wpływ współczesnej popkultury.

Sąsiad, "Pan Beton" (Emilian Kamiński), który "tymi ręcami" wzniósł całą, wielką Warszawę, rozprawia się ze stadami "milipantów" niczym Hulk, obdarzony nadludzką siłą bohater komiksów. Podróż po niebezpiecznym mieście nabiera intensywności gry komputerowej. Zaprzedany Wrońcowi wujek w podwójnej masce okazuje się przeciwnikiem groźnym niczym wróg Batmana Harvey "Dwie Twarze" Dent.

Naiwne i twórcze słownictwo chłopca, jego fantastyczne błędy i wypaczenia oficjalnego nazewnictwa nadają spektaklowi poetycki klimat. Jeśli Maria Peszek śpiewała o swojej Warszawie w niepowtarzalnym stylu "wulgaryzmu magicznego", język Dukaja to jakiś "magiczny zamordyzm" czy "reżim fantasy". Tak opisana stolica wydaje się zarazem groźna, ale też pełna tajemnic, legend oraz bardzo osobistych, ludzkich nadziei i lęków.

Adaś ciągle przekręca miesza pojęcia, myli się, błądzi, dopowiada sobie własne zaskakujące interpretacje i wyjaśnienia. Wielu rzeczy nie rozumie. Wyglądający z obrazów, wąsaty "Pan Najoporniejszy" oczywiście musi być elektrykiem, ale dlaczego korytarze opozycjonistów dziwnie łączą się z tunelami używanymi przez "b-UBEK-i"? Dlaczego "Ameryka dolarowa" nie pokona strasznego Wrońca i czemu "Pan tu nie stał" to jedyne zdanie, jakie ludzie mają odwagę wypowiadać do siebie na ulicy?

Siedmiolatkowi wolno się dziwić. Jest jeszcze chłopcem o bardzo małym rozumku. Ten nacisk na błądzenie i niedopowiadanie ratuje spektakl przed przemienieniem się w polityczną agitkę. Nie ma odpowiedzi na pytanie: czy stan wojenny był potrzebny i usprawiedliwiony, czy raczej był zbrodnią przeciwko narodowi. Ważne, że w oczach dziecka było to wydarzenie traumatyczne.

Jego własne typowe dla wieku lęki potęgowane są przez całkowitą dezorientację dorosłych. Dziecko przechwytuje ich napięcie. Próbuje tłumaczyć sobie skomplikowany świat, wyostrza stanowiska, szuka jasnych podziałów na "dobrych i złych". Bezskutecznie. Ale uparcie, odważnie, przy użyciu wszystkich zasobów wrażliwości i wyobraźni.

"Wroniec" nie zastąpi porządnej lekcji historii. Zamiast stanu wojennego tłem wydarzeń i źródłem motywów mogłaby być tu dowolna inna katastrofa (np. Powstanie Warszawskie). To małoobsadowe widowisko dopełnia jednak obrazu Warszawy - miasta, które teraz może jest już "ze światła poczęte, ze snu wyżęte", ale bywało też pełnym niebezpieczeństw, pustym i szarym polem walki wszystkich ze wszystkimi.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji