Artykuły

Jemu tylko teatr w głowie

Książę metropolita krakowski Adam Stefan Sapieha, wizytując w 1938 roku gimnazjum w Wadowicach, zwrócił uwagę na niezwykłego ucznia, Karola Wojtyłę, który witał go piękną mową po łacinie. Spytał prefekta, czy ten młodzieniec nie wybiera się do seminarium duchownego. Ksiądz Edward Zacher miał odpowiedzieć: "Gdzie tam, ekscelencjo, jemu tylko teatr w głowie".

Anegdotę tę przytoczyła w "Więzi" wielka aktorka Danuta Michałowska, wspominając ("Karol Wojtyła - czy można przestać być poetą?") swoje najdawniejsze spotkania z papieżem. Poznała go w tymże 1938 roku, kiedy - już jako student polonistyki - wystąpił na wieczorze autorskim młodych poetów.

- Był inny, bardzo różnił się od kolegów wzrostem, postawą i jakąś osobliwą powagą, a zarazem było w nim coś jakby ludowego. On jeden sam czytał swoje wiersze. Czytał pięknym, ciepłym głosem. Jego głos brzmiał naturalnie, miał niepowtarzalną barwę. Ten sam głos w 40 lat później - zwracam uwagę na datę: wieczór autorski odbywał się 15 X 1938 roku - usłyszał cały świat.

- Wiersze były niezwykłe. Nie tylko ze względu na wyjątkową dojrzałość i horyzonty intelektualne 18-letniego autora, ale przede wszystkim ze względu na bardzo śmiały ton profetyczny, który w młodzieńczym wieku byłby skądinąd zrozumiały. Nikt jednak nie traktowałby go poważnie, gdyby po wielu latach nie potwierdziła tych wierszy rzeczywistość. (...) Jeden z cenionych krakowskich filozofów i kaznodziejów powiedział niedawno, że "tylko papież poeta mógł wymyślić takie obchody roku 2000 - spotkanie trzech monoteistycznych z Dekalogu wywodzących się religii na górze Synaj". Ten papież, ten poeta wymyślił to, mając dziewiętnaście lat. Tak właśnie kończy się Sonet XV:

"Podźwignij - o duszo słowiańska - tę Arkę Bożych Objawień - jasnością synajskich krzyżów spragnioną erę nawiedź!"

- Sięgnęłam zupełnie świadomie do tych młodzieńczych wierszy, bo pisał je chłopiec, który uważał się za artystę, który zamierzał służyć Panu przez sztukę, także aktorską. Karol posiadał to, co w zawodowym aktorskim żargonie nazywamy wybitną osobowością. Każde jego pojawienie się na scenie nie mogło ujść uwagi widowni - wspomina Danuta Michałowska, która podczas wojny razem z Wojtyłą występowała w Teatrze Rapsodycznym. - Nie widziałam go nigdy występującego w latach szkolnych.

W Wadowicach grał także Kordiana. Podkreślam tu sprawę Kordiana, bo w roku 1986 z okazji 200. rocznicy zdobycia Mont Blanc papież Jan Paweł II wybrał się w Alpy, żeby spod tego najwyższego szczytu Europy wygłosić apel o pokój i zjednoczenie narodów naszego kontynentu.

Można sądzić, że właśnie dzięki artystycznym zamiłowaniom wychowanego na polskiej literaturze i tak ściśle, osobiście z polskim dramatem romantycznym związanego papieża przyszedł ten pomysł, żeby z miejsca tak zwanej Improwizacji Kordiana na Mont Blanc ów apel do narodów Europy wygłosić.

Danuta Michałowska odpowiada na pytanie, które sobie postawiła: - Czy to, czego uczyliśmy się w Teatrze Rapsodycznym zaowocowało, pomogło mu w jego późniejszej pracy duszpasterskiej? Oczywiście - tak.

- Tak, Karol Wojtyła był bardzo utalentowanym aktorem. Miał instynkt, inteligencję i intuicję. Zawsze nosił w sobie tę wielką energię, która uzewnętrzniała się w różnorakim działaniu, także - a może głównie - przez słowo, mówione i pisane. Oraz w kontaktach z ludźmi. Te kontakty, wiemy to wszyscy, są w jego wypadku czymś zupełnie szczególnym. (...) Dar postrzegania w każdym człowieku Osoby, czyli kogoś osobnego, indywidualnego (...), ten dar oczywiście nie ma nic wspólnego z rzemiosłem czy zawodem aktorskim. To jest niezwykła cecha osobowości, zdolność, na poziomie geniuszu, realizowania w życiu podstawowego nakazu miłości bliźniego i miłości Boga w każdym bliźnim. Zarazem jest to najwyższy wyraz istoty artyzmu.

Marcowa "Więź" poświęcona jest "Misterium liturgii, misterium teatru". Michał Koss zamieszcza "Kilka uwag o dramacie liturgicznym", Malwina Głowacka pisze o teatrze misteriów i moralitetów Kazimierza Dejmka, Mateusz Kanabrodzki o teatrze Jerzego Grotowskiego. Aleksis Solomos rekonstruuje najstarsze dramaty liturgiczne.

Marcin Bornus-Szczyciński i Wolfgang Niklaus zdają sprawę z prób wskrzeszenia w Kościele chorału gregoriańskiego i wraz z Ireneuszem Cieślikiem ("Synodalne perypetie liturgii") bardzo nastają na współczesny stan naszej liturgii; "piszą w tonacji dalekiej od chłodnego niezaangażowania" - zaznacza we wstępie redakcja i cytuje maksymę kardynała Danneelsa: "Najpierw celebrować, potem analizować".

Na zdjęciu: Piotr Adamczyk jako młody Karol Wojtyła w filmie "Karol- człowiek, który został papieżem"

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji