Artykuły

Gdańsk. Kulturalna demonstracja władzy

Czy Urząd Miasta, który finansuje działalność teatru, może odwołać spektakl, bo organizuje w sali własną imprezę? Do takiej sytuacji prawie doszło w Miejskim Teatrze Miniatura w Gdańsku - pisze Magdalena Hajdysz w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.

Po zakończonym niedawno remoncie widownia dużej sceny Teatru Miniatura - utrzymywanego z dotacji miasta - wygląda świeżo i dość nowocześnie, a siedzenia są wygodne nie tylko dla dzieci, ale i dla dorosłych widzów. Przy tym jest tam przytulnie i kameralnie. Nic więc dziwnego, że właśnie tam Urząd Miasta postanowił zorganizować w ostatni czwartek spotkanie swoich emerytowanych pracowników z prezydentem Pawłem Adamowiczem. Niestety, podczas umawiania terminu podano urzędnikowi złą godzinę - 13 zamiast 14. A rozpoczynający się tego samego dnia o godz. 12 spektakl "Dzikie łabędzie" trwa, łącznie z przerwą, godzinę i czterdzieści minut. W przeddzień spotkania do teatru przyjechał zastępca dyrektora wydziału kadr i organizacji Urzędu Miejskiego Wojciech Mikołajewski, by sprawdzić, czy wszystko zostało przygotowane zgodnie z planem. Gdy okazało się, że na przygotowanie sceny do imprezy będzie tylko pół godziny, a zaproszeni goście natrafią w foyer na tłum wychodzących ze spektaklu dzieci, zażądał odwołania spektaklu. Nie zgodził się na to Krzysztof Andruszkiewicz, zastępca dyrektora Miniatury.

Czy urzędnicy rzeczywiście mają prawo odwoływać spektakle? Dyrektor prezydenckiego biura ds. kultury Anna Czekanowicz-Drązewską: - W związku z zaistniałą sytuacją proponowaliśmy, żeby teatr przełożył spektakl na inny termin. Był to spektakl zbiorowy, organizowany, więc łatwiej go odwołać niż spotkanie z emerytami, do których wysyłane są pojedyncze zaproszenia. Nasza impreza zamawiana była w teatrze trzy tygodnie przed planowanym terminem i organizując ją, dostosowaliśmy się do zaproponowanej przez teatr godziny. Najpierw miała to być 13, ale w planie pracy Miniatury o tej godzinie miało się kończyć przedstawienie, więc by widzowie mogli spokojnie opuścić teatr, przesunęliśmy nasze spotkanie na 14. Później okazało się, że faktycznie spektakl kończy się o 14. Jeżeli uzgadniamy coś trzy tygodnie wcześniej, to przyjeżdżamy w dniu realizacji i realizujemy. Hierarchia zależności ustalona jest tu jasno: urząd nie wymaga od żadnej z instytucji kultury, aby w jakikolwiek sposób zaburzała swój plan pracy w związku z naszą prośbą.

Wizją odwołania spektaklu najbardziej zaniepokojeni byli aktorzy, których pensje są zależne od ilości zagranych przedstawień. - Przez dwa miesiące byliśmy w trudnej sytuacji ze względu na przedłużający się remont - opowiada Andrzej T. Żak z zespołu artystycznego Miniatury. - Wiem, że jesteśmy zależni od miasta, które nam płaci, ale to nie jest powód, by traktować nas jak dom kultury i wypominać, że wciąż tylko chcemy pieniędzy. Od pani dyrektor biura ds. kultury usłyszeliśmy też, że i tak jako instytucję kultury nadmiernie nas nie eksploatują. To bardzo przykre dla nas. Na pewno ze swojej strony zrobiliśmy wszystko, żeby w tej sytuacji obyło się bez opóźnień. Wszyscy pracownicy teatru zostali zaangażowani, by pomóc dzieciom szybciej się ubrać.

Dyrektor Miniatury Konrad Szachnowski przebywa obecnie na zwolnieniu zdrowotnym. Zastępuje go właśnie Krzysztof Andruszkiewicz. - Teatr Miniatura od lat organizuje różnego rodzaju imprezy, w tym także zamawiane przez Urząd Miasta Gdańsk. Nigdy nie było z tym żadnego problemu - mówi. - Nie może to się jednak odbywać kosztem naszych młodych widzów, którzy są dla nas najważniejsi. Rzeczywiście urzędnicy, którzy zamawiali u nas tę imprezę, nie zostali dość dokładnie poinformowani, że czasu na zmianę będzie niewiele. Ale pół godziny w zupełności wystarcza na wyjście dzieci, przygotowanie dużej sceny i wejście zespołu. Odwołanie spektaklu nie wchodziło w grę m.in. ze względu na szkoły, które miały zamówiony transport i odwołane zajęcia. Zaczęliśmy spektakl kilka minut wcześniej i skróciliśmy przerwę, co dało nam dodatkowe kilka minut. Impreza miasta odbyła się zgodnie z planem. Zarówno emeryci, jak i pan prezydent byli zadowoleni.

Teatr Miniatura - mimo stosunkowo tanich biletów (12 i 15 zł) i nie największej sali (po remoncie, łącznie z balkonem, posiada 300 miejsc) - z każdego spektaklu ma około 3 rys. zł zysku. O tym, że jest potrzebny i lubiany, świadczy frekwencja na poziomie 97- 98 proc. zapełnienia sali. Odwołanie spektaklu spowodowałoby zatem straty finansowe - około 3 tys. ze sprzedaży biletów oraz niższe wynagrodzenie dla aktorów, na dodatek w okresie przedświątecznym.

Jak wygląda sytuacja "korzystania" przez urzędy z sal teatrów miejskich w innych polskich miastach? Zapytaliśmy o to Zbigniewa Niecikowskiego, dyrektora Miejskiego Teatru Lalek Pleciuga w Szczecinie. - Sale naszego teatru dość często wynajmują wydziały Urzędu Miejskiego, który jest naszym organem założycielskim i mecenasem - opowiada. - Nigdy nie było z tym żadnych problemów. Urząd Miasta wynajmuj e u nas sale na takich samych warunkach jak inni kontrahenci czy klienci. Termin musi zostać ustalony z dużym wyprzedzeniem, nawet cztery miesiące wcześniej, bo nasz repertuar ustalamy z trzymiesięcznym wyprzedzeniem. Czy odwołałbym na prośbę urzędników spektakl? Najważniejszą działalnością naszego teatru jest ta prowadzona na rzecz najmłodszego widza. Zdecydowanie nie odwołałbym spektaklu. Mojego widza muszę traktować poważnie.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji