Artykuły

Dziady

"A łotry - o, to kija..." tymi słowami z "Salonu Warszawskiego" ni z tego ni z owego rozpoczyna się przedstawienie Stanisława Nosowicza, koń­czy zaś inwokacją ,,Do przyjaciół Mo­skali" urwaną w pół wersu. Po drodze zaś jest wszystko - łącznie z niegrywaną częścią pierwszą i "Ustępem", wszystko jednak w drobnych, przemieszanych kawałeczkach. Poetyka romantyczna zakładała fragmentary­czność wypowiedzi, niemniej aż taki kotlet mielony, to chyba przesada. Są tu i elementy jakiejś ludowej psycho-dramy, i bardzo wychłodzona, intele­ktualna improwizacja (dobry Konrad - Marek Ślosarski), i głupstwo wie­rutne, czyli Ksiądz z IV części toż­samy z Księdzem Piotrem, i łatwizna w niemej postaci śledczego - pana Botwinki. W finale kropka nad i: Żegota - dobry gospodarz w trupim świetle rzuca ziarno w tę glebę, co po wileńskich męczennikach została... Ma to przedstawienie swój ton, swój trudny do wytłumaczenia urok - a jed­nocześnie zniszczeniu w nim uległy wszelkie Mickiewiczowskie napięcia wewnętrzne, kulminacje i pointy.

I trudno zawyrokować, czy w tej sie­kance kryje się jakaś myśl nowa, na pierwszy rzut oka niełatwa do od­czytania - czy to tylko dziwactwo.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji