Artykuły

Paweł Passini: Korespondencja z Bliskiego Wschodu

Na naszym Bliskim Wschodzie zawiało i nie chce zamieść. Wszechobecna biel bezlitośnie wydobywa nas z tła, i każdy jest, jaki jest, niezależnie od tego, gdzie tam sobie drepcze - czy bardziej centralnie, to jest tam gdzie mu się wydaje, że się owo centrum przed zasypaniem znajdowało, czy też bardziej peryferyjnie, z wyboru lub z przypadku, albo i zupełnie alternatywnie, na przykład w zaspie. Ale widać wszystkich - pisze dla e-teatru Paweł Passini.

Wszechobecna biel bezlitośnie wydobywa nas z tła, i każdy jest, jaki jest, niezależnie od tego, gdzie tam sobie drepcze - czy bardziej centralnie, to jest tam gdzie mu się wydaje, że się owo centrum przed zasypaniem znajdowało, czy też bardziej peryferyjnie, z wyboru lub z przypadku, albo i zupełnie alternatywnie, na przykład w zaspie. Ale widać wszystkich.

Korzystając więc z okazji wykonujemy noworoczne ćwiczenie, życząc wszystkim wszystkiego najlepszego. Bo na Bliskim Wschodzie wiemy, że wszyscy są potrzebni. Nie to, żebyśmy zawsze o tym pamiętali, ale bliskość Natury z jej misternymi łańcuchami pokarmowymi i kabalistycznymi ekosystemami sprawiła, że chociaż nie nazwaliśmy naszego grodu "Kochlin", to jednak zaryzykowaliśmy "Lublin". I nawet każdy warszawiak chadzający do TeeRu, lub też miłośnik straży pożarnej wie, że - oprócz narzucającego się "makaronu" - "lubelskie" jest co? Bardzo dobrze! "Unia".

Dzięki takiemu na wpół serio, na wpół drwiącemu podejściu jakoś udaje nam się przetrwać, nawet coś więcej niż tylko zimę, jak choćby informację o tym, że może wcale nie będzie drogi ekspresowej, a pociąg też w najbliższym czasie raczej nie przyspieszy. Zostaniemy więc tu sobie we własnym, że tak powiem Hobbitonie i będziemy gościć strudzonych wędrowców. Źle?

I właśnie dlatego, że musimy wypracować sobie jakieś sposoby bycia razem, właśnie dlatego, że jesteśmy na siebie dobrowolnie skazani, właśnie dlatego dyrektora nawet najmniejszego z teatrów wyłaniamy w konkursie. Chociaż oczywiście można by - jak w innych metropoliach - dać koledze, albo koleżance, po fachu, albo całkiem przed fachem, albo za zasługi, albo za przysługi, albo na pocieszenie, albo żeby się odczepił.

A tak. Trwa konkurs na dyrektora Nowego Teatru Starego, najmniejszej, ale także - o ile wykonawca nie spaprze - jednej z najpiękniejszych scen w mieście. Na razie wiadomo, że ma być impresaryjna i wypasiona. O szczegółach zdecyduje nowy dyrektor wyłoniony w konkursie. I bardzo dobrze. Po raz kolejny nasi samorządowcy mają szansę pokazać, że nie nazywają się tak tylko dlatego, że rządzą se sami. Bo - wbrew pozorom - nie wszystkie dobre pomysły wraz z ich autorami kręcą się już na karuzeli stanowisk. Całkiem sporo zostało ich jeszcze do wymyślenia. I po to są konkursy.

To okazja, żeby sprawdzić skuteczność władzy - jej kompetencję i znajomość tematu. To także szansa, żeby jej patrzeć na ręce, a dobrzy samorządowcy - wbrew pozorom - lubią jak się na nie patrzy, gdyż wciąż są wśród nich wirtuozi, nie tylko kleptomani.

Nie wierzy w to owa raz mniejsza, raz większa połowa narodu, która konsekwentnie bojkotuje, czy po prostu olewa wybory. A przecież ciągle musimy wypracowywać mechanizmy demokracji, bo one nie istnieją poza nami. A są nam potrzebne, po to żebyśmy się mogli czuć tutaj potrzebni. Bo jesteśmy tu potrzebni. Wszyscy.

Korespondent z Bliskiego Wschodu

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji