Artykuły

Jana Klaty wyzwalanie z polskości

"Utwór o Matce i Ojczyźnie" w reż. Jana Klaty w Teatrze Polskim we Wrocławiu. Pisze Joanna Derkaczew w Gazecie Wyborczej.

"Utwór o Matce i Ojczyźnie" to zbiorowa psychoterapia narodu ogarniętego obsesją żałoby, cierpienia i ofiarnictwa. Jan Klata organizuje afrykański rytuał, leczy z polskiego nadęcia rytmem, muzyką i kpiną.

Na Madagaskar, do Syjonu, nawet do najgłębszej Afryki - wszędzie, byle dalej od tego Czarnego Lądu nad Wisłą. Po nowym wrocławski spektaklu Jana Klaty rośnie chęć ucieczki w jakieś bardziej nasłonecznione i "oświecone" rejony.

Reżyser pokazuje w nim Polskę jako kraj ludzi, którym czarne żałobne suknie przyrosły do skóry i zmieniły w "murzynów świata", wiecznych niewolników, którzy nieustannie tęsknią za wyzwoleniem od wszechobecnych wrogów. Reżyser, inscenizując kontrowersyjny, osobisty tekst Bożeny Umińskiej-Keff, pokazuje, że mityczna niewola, w której zdecydowaliśmy się trwać, nie pochodzi z zewnątrz. Jest w nas. Klata wydobywa to poczucie, podkręca je, przerysowuje. I proponuje terapię.

W nominowanym do Literackiej Nagrody "Nike" dramacie-traktacie-oratorium autorka wciąga w intymne rozliczenia z matką cały świat popkultury, mitów i XX-wiecznej Polski. Korusia-Usia, córka ocalałej z Holocaustu Żydówki, broni się przed zalewem matczynych skarg. Nie chce być tylko uchem dla lamentów, pustą taśmą do rejestracji cudzego cierpienia, bólu i rozczarowania. Próbuje wywalczyć miejsce dla własnych problemów, poczuć się choć raz "ukochaną córeczką", częścią rodziny i historii. A nie tylko zakładniczką, więźniem kogoś, kto przyznał sobie status ofiary i teraz zatruwa życie najbliższych. Zmaga się, walczy, porównuje się do Ellen Ripley z "Obcego - ósmego pasażera Nostromo", do bohaterki gier komputerowych Lary Croft. Ale jak tu walczyć ze schorowaną staruszką? Z ofiarą? Z powagą narodowej tragedii?

Klata zaczyna spektakl podobnie jak kiedyś "Oresteję" w Starym Teatrze w Krakowie, którego pokazy zostały wiosną wstrzymane z powodu żałoby narodowej. Z mgły wyłaniają się obrysowane światłem sylwetki. Zombi czy "dusze przodków" zbliżają się do widzów powoli i pokracznie. Tę mgłę 10 kwietnia Klata widział zarówno na własnej scenie, jak i w relacjach telewizyjnych spod Smoleńska. Prowadząc wówczas próby wznowieniowe do "Orestei", nie mógł opanować wrażenia, że historia się powtarza i znów polskie życie publiczne przejmują zmarli. Jednak gdy światło się zapala, okazuje się, że tym razem z oparów wychodzą obwieszeni afrykańską biżuterią przebierańcy.

Szóstka aktorów (Paulina Chapko, Dominika Figurska, Anna Ilczuk, Kinga Preis, Halina Rasiakówna, Wojciech Ziemiański) na szpilkach, w ogromnych perukach z kołtunów oraz czarnych grottgerowskich sukniach wdów będzie przez ponad godzinę odprawiać egzorcyzmy nad polskim duchowym niewolnictwem. Blaszane szafy posłużą im jako konfesjonały, kryjówki, gabinety do psychoterapii czy pułapki, w które w akcie desperacji złapać można jazgocącą matkę. Wymieniają się rolami, stają się zbiorową córką i kolektywną matką. Zbijają się w gospelowe chóry, tekst intonują niczym mozartowskie arie. Ruszają do rytualnego tańca do muzyki, w której przewijają się motywy z Beethovena, "Jeziora łabędziego" i "Psychozy" Hitchcocka. Na tle poszarpanego kulami muru matki i córki z twarzami pomalowanymi na wzór afrykańskich masek spierają się, walczą, zadręczają, ścigają. Kolejne Korusie-Usie przyjmują wobec matczynego bełkotu bierną pozycję sekslalek. Kolejnym matkom wszystko jedno. Gadają.

Spektakl ma w sobie wiele ze schematu psychoterapeutycznego. Wyzwalanie gniewu, próba zobaczenia siebie jako dziecka pragnącego ciepła, opieki i bezpieczeństwa. U Klaty nie jest to jednak wyłącznie sesja jednej żydowskiej dziewczynki, ale każdego noszącego na sobie cudze traumy - rodzinne albo narodowe.

Polscy przodkowie wedle tradycji są dostojni i poważni, spoglądają groźnie z obrazów i domagają się szacunku. Przodkowie żydowscy - tragiczni, niemal nieludzcy w grozie. Klata zmienia wszystkich w demoniczne skrzaty: niepoważne, zazdrosne i żądne nieustających świadczeń. Przez to pozwala na ulgę, oczyszczenie, dystans wobec nieznośnej, krępującej powagi.

W finale aktorzy zrzucają żałobne szaty i występują w baśniowych sukniach księżniczek Barbie. Nucą "Rivers of Babylon", pieśń, w której wers z Psalmu 137 staje się smutnym wyznaniem tęsknoty za utraconą ojczyzną. Tę ojczyznę Żydzi w czasach niewoli babilońskiej upatrywali w Syjonie, wyznawcy rastafarianizmu - w Etiopii. Gdzie mają jej szukać Polacy, skoro wszystko należy w ich kraju do trupów?

Pieśń daje nadzieję wyzwolenia. Które nadejdzie. Kiedyś. Podobną nadzieję na wyjście ze stanu niewolnictwa daje spektakl Klaty. Staje się przez to być może jednym z najważniejszych głosów w całej debacie wokół "krzyży" i powinności wobec ofiar.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji