Artykuły

Teatr jest jak lustro

Rozmawiamy z Janem Peszkiem [na zdjęciu] oraz Michałem Zadarą, reżyserami spektaklu "Szalona lokomotywa" Witkacego. Michał Zadara kończy studia na wydziale reżyserii w krakowskiej PWST.

Premiera lada moment. Za panami kilka tygodni ciężkiej pracy z artystami. Jak się pracowało ze słupskim zespołem, który dopiero powstał?

Jan Peszek: - Zespół tworzy się latami. Pierwsze kontakty dają wrażenie, że słupski zespół chce, żeby tu się coś wydarzyło, jest ciekawy tego, co się wydarzy.

Michał Zadara: - Poza tym, aktorzy grający główne role pracowali ze sobą wcześniej w Bałtyckim Teatrze Dramatycznym w Koszalinie. Mają wiele wspólnych doświadczeń.

W Szalonej lokomotywie wystąpi dwudziestu aktorów. Trudno jest ujarzmić tak dużą grupę?

J.P. - Aktorzy są bardzo zdyscyplinowani, więc nie ma potrzeby, aby ich ujarzmiać. Są chwile luzu, ale wtedy, kiedy potrzebne jest maksymalne skupienie, to je osiągamy.

Dlaczego wybór padł na Szaloną lokomotywę?

J.P.: - Sztuka zawiera niezwykle interesujące, przejmujące i aktualne problemy. Inne tematy poruszane przez Witkacego wydały nam się albo zbyt lokalne albo przebrzmiałe.

M.Z. - Lokomotywa... daje szansę naprawdę mocnego uderzenia. Jest to krótka szuka mówiąca o tym jak to lokomotywa się rozpędza, a zaraz potem jest katastrofa. To jest dobre na początek.

Obyście tylko nie wywróżyli losu teatru - mocne uderzenie i katastrofa...

J.P. - Nie, broń Boże! W rozumieniu Witkacego ta katastrofa nie jest zła. Jest nieunikniona. Trzeba do niej dopuścić, aby doszło do uwolnienia.

Czy Waszym zdaniem teatr w małym mieście takim jak Słupsk, gdzie żyje bardzo wielu bezrobotnych, ma szansę istnieć i rozwijać się? Ma on tutaj wielu przeciwników...

J.P. - Jako człowiek teatru patrzę na to inaczej. Moim zdaniem teatr jest absolutnie potrzebny w każdym miejscu. Jest nieodzowny. Jest lakmusem czasu, w którym ludzie żyją. Przeglądając się w teatrze lepiej rozumiemy siebie samych.

M.Z. - Teatr nie ma być luksusem dla wybranych, ale dla każdego. Ale to jaki będzie teatr zależy od polityki dyrektora.

Czy można się panów jeszcze spodziewać w Słupsku?

J.P. - To nie od nas zależy. To zależy, czy nasz debiut na tej scenie będzie udany oraz od tego, czy dyrekcja będzie widziała taką możliwość.

Jak to się stało, że pracujecie panowie razem?

M.Z. - Jan Peszek jest dla mnie najważniejszym profesorem, mimo że formalnie nigdy zajęć u niego nie miałem. Chodziłem na nie, bo chciałem. Mam nadzieję, że ta współpraca będzie kontynuowana.

J.P. - Chciałem zaznaczyć, że Michał nie jest asystentem, ale pełnoprawnym współreżyserem sztuki.

- Dziękuję za rozmowę.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji