Artykuły

Jubileusz Czarnego Anioła

Gdy śpiewała, była uosobieniem słów Tuwima - "Panną, madonną, legendą tych lat"; gdy pytała "Czy pamiętasz, jak ruszył świat do tańca", wirowaliśmy zachwyceni wielkością jej talentu, skalą aktorskich i wokalnych środków ekspresji, prawdą przebijającą z każdego wersu, z każdej muzycznej frazy. Jej estradowym mistrzostwem. Geniuszem? EWA DEMARCZYK skończy w niedzielę 70 lat.

Ewa Demarczyk, objawienie lat 60., kiedy to z kabaretu krakowskich medyków Cyrulik trafiła do Piwnicy pod Baranami, skończy w niedzielę 70 lat. To bez wątpienia jedna z największych postaci polskiej estrady, jedna z najwspanialszych osobowości, która skalą talentu wykraczała poza granice kraju zamkniętego za żelazną kurtyną. Cóż, nawet będąc "Czarnym Aniołem" polskiej piosenki, jak nazwano artystkę, nie była w stanie wzlecieć ponad ograniczenia wynikające z życia w kraju nad Wisłą. Zachwyty Bruno Coquatrixa, francuskiego impresaria, występy w prestiżowej w owym czasie paryskiej Olympi, nie przełożyły się na karierę na miarę talentu. Pewnie barierą był język. Pewnie - nie tylko on.

Ewa Demarczyk - krakowianka, absolwentka PWST, miała wielkie szczęście - w kabarecie Piotra Skrzyneckiego spotkała Zygmunta Koniecznego. To jakże rzadki przypadek idealnego wręcz zespolenia dwojga twórców - niczym Wasowski i Przybora, niczym Lennon i McCartney. To Konieczny ofiarował Ewie Demarczyk przejmująco przepiękne frazy, jakie nałożył na wiersze Baczyńskiego, Leśmiana, Tuwima, Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej, Fabera, Dymnego...

Budziła Demarczyk zachwyt krytyki, uniesienie publiczności i rodzące absolutną ciszę na sali wzruszenie. "Jeszcze mi tylko z oczu jasnych spływa do warg kropelka słona...".

Nagrody na festiwalu w Krakowie (I Studenckim Festiwalu Piosenki), w Opolu, w Sopocie natychmiast wyniosły Ewę Demarczyk na szczyt. Z wojaży po świecie - USA, Niemcy, Szwecja, Japonia, Australia, Kanada, Izrael, Brazylia, ZSRR - zwoziła pełne entuzjazmu i uznania krytyki, które potwierdzały bezbrzeżny charakter artystycznych przewag krakowianki.

Gdy drogi Demarczyk i Zygmunta Koniecznego się rozeszły, pojawił się inny wielki kompozytor - Andrzej Zarycki, ofiarowując tej wyjątkowej artystce "Balladę o cudownych narodzinach Bolesława Krzywoustego", "Cygankę", "Skrzypka Hercowicza".

Recital Ewy Demarczyk był misterium; zamykała słuchaczy w zaklętym kręgu poezji i muzyki, i trzymała aż do zejścia w ciemności ze sceny. Urzekła swą sztuką Marię Dąbrowską i Stefana Kisielewskiego. Zjednywała sobie miliony. Stała się mitem i legendą.

Misternie dobierając repertuar nie nagrała zbyt wiele; "Ewa Demarczyk śpiewa piosenki Zygmunta Koniecznego" to raptem 11 piosenek, acz same perły - "Karuzela z madonnami", "Garbus", "Tomaszów", "Grande valse brillante", "Jaki śmieszny", "Taki pejzaż", "Wiersze wojenne", "Pocałunki", "Czarne anioły", "Groszki i róże", "Deszcze"; nagrany na dwóch czarnych płytach recital live to kilkanaście piosenek - w tym kilka powtórzonych; plus jeszcze "Imię twoje", które znalazło się na płycie radzieckiej. Rozstanie artystki z Andrzejem Zaryckim zamknęło właściwie jej repertuar. Nie powiększył go powołany w Krakowie Teatr Ewy Demarczyk; wspaniałe zapowiedzi zamykał po latach przykry konflikt z miastem.

Od lat Ewa Demarczyk jest postacią równie tajemniczą, co nieobecną, rodzącą rozmaite pytania. To najważniejsze zawiera zarazem żal, że tak wyjątkowy talent, który maestrią dorównywał największym w świecie, pewnie mógł błyszczeć jeszcze pełniej i dłużej. Cóż, Anioły, zwłaszcza czarne, musi skrywać tajemnica. O sekret talentu Ewy Demarczyk, o meandry jej splątanej kariery pewnie będziemy pytać jeszcze nieraz.

Ponad wszelką wątpliwość pozostanie tylko jej wyjątkowy kunszt.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji