Artykuły

Świat Teatru (nowy)

Jest takie pojęcie, jak "teatr prowincjonalny". Nie musi oznaczać ono zawsze placówki pracującej z dala od wielkich centrów kraju. Nie ma nic wspólnego z geografią. Gdy przed 30 laty Grotowski prowadził w Opolu swój Teatr 13 Rzędów, nikomu nie przyszło do głowy nazywać go prowincjonalnym. Podobnie i dziś Teatr im. Witkacego, założony przez Dziuka w Zakopanem, w żadnym wypadku nie kojarzy się z przymiotnikiem "prowincjonalny".

Można by zresztą powołać się i na inne przykłady: Teatr w Toruniu pod dyrekcją Meissner, kaliski za Cywińskiej, kielecki gdy rządzili nim Byrscy itd. itd. Czy były to sceny prowincjonalne, czy też promieniujące na całą Polskę poszukiwaniami i dokonaniami artystycznymi teatry? Oczywiście, pytanie jest czysto retoryczne.

W rozumieniu profesjonalistów "teatr prowincjonalny" to taki, którego siły i środki są nieproporcjonalne do podejmowanych zadań, a warsztat artystyczny wyjątkowo słaby, zaniedbany i ułomny. Teatr, w którym repertuar wybiera się nie po to, by coś powiedzieć, a jedynie zwrócić na siebie uwagę i przyciągnąć do kasy. To teatr machania rękami, wrzasków, bezhołowia sytuacyjnego, bylejakości i sztampy połączonych razem. W sumie teatr żałosny. Klasyczną próbkę czegoś w tym rodzaju zaprezentował przedstawieniem sztuki Bernard Marie Koltesa "Roberto Zucco" Teatr Dramatyczny. Sytuacja doprawdy żenująca.

Młody reżyser p. Paweł Łysak, bez wyraźnych motywacji (poza tym, że sztuka odniosła teatralny sukces w reżyserii Petera Steina) wystawił na Scenie im. Haliny Mikołajskiej francuski dramat o notorycznym mordercy. Jak stwierdził publicznie autor, "ten człowiek zabijał bez jakiejkolwiek przyczyny. I dlatego jest dla mnie bohaterem." Po czym wyjaśnił, że czuje się pokrewny owemu zbrodniarzowi, i na pytanie dziennikarza, czy byłby on sam mordercą, który nie waży się działać - odpowiedział: " Tak, z pewnością. Dużą zaletą jest to, że chodzi o wysublimowanego mordercę".

Gdyby nie to, że sam tekst sztuki uważam za nędzny i wyjątkowo odrażający, opinia autora o jej bohaterze i jego postawa moralna byłyby, moim zdaniem, wystarczającym motywem do dyskwalifikacji scenicznej dzieła. Teatr jest instytucją publiczną i ostatecznie odpowiada za to, co i dlaczego pokazuje. Apoteoza obłędu zbrodni, wyrażona w żałosnej formie dramatycznej, nie da się uzasadnić żadnymi względami. Na jakiejkolwiek scenie.

No, dobrze - przyjmijmy, że początkujący reżyser, zafascynowany sukcesem niemieckiego mistrza, popełnił błąd repertuarowy. Ale przecież w Teatrze Dramatycznym jest kierownictwo artystyczne i to nie byle jakie. Na jego czele stoi p. Maciej Prus - wybitny inscenizator, nieprzeciętna indywidualność twórcza, człowiek obdarzony inteligencją, wiedzą i doświadczeniem. Czym się kierował, zatwierdzając pozycję repertuarową, a następnie dopuszczając do jej premiery w reżyserii p. Łysaka?

I tu wracamy do sprawy "teatru prowincjonalnego".

Na małą, ciasną scenkę, potwornie zagraconą dekoracjami (p. Grzegorz Małecki) reżyser wprowadza 14 aktorów, grających łącznie 20 ról, głównie (na tylnym planie, przesłoniętym monstrualnymi budowlami. Akcja przenosi się nieustannie z miejsca na miejsce, stale źle widoczna, pakt grania za elementami scenograficznymi nikogo tu (zwłaszcza reżysera) zdaje się nie dziwić. Aby zrobić wrażenie, aktorzy zaczynają od przekrzykiwania się, a potem już niezmiennie wrzeszczą opętańczo miotając się w istnym tańcu św. Wita.

Z trudem rozpoznawałem w tym pandemonium artystów znanych mi z innych spektakli, tu jakby ograbionych z ich zdolności i warsztatu scenicznego. Czegoś podobnie odrażającego i nieporadnego zarazem jak scena gwałtu na Dziewczynie, dokonanego przez jej Brata chyba już niepodobna zobaczyć na żadnej scenie profesjonalnej. Reżyser z żałosną niemocą szarpie się wśród plątaniny obrazów, postaci, ról. Na wszystkie kłopoty zdaje się mieć jeden środek "więcej czadu". Czyli: głośniej, mocniej, ostrzej.

O to, że premierę położył młody człowiek - może mieć do niego pretensje tylko dyrekcja teatru. Widzowie zaś mają prawo zapytać się tejże dyrekcji: jak mogło dojść do pokazania takiego przedstawienia? Czy nikt już nie czuje się odpowiedzialny za to, co dzieje się w Dramatycznym, teatrze o nie byle jakiej tradycji?

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji