Artykuły

Czerwona magia

W okresie turystycznego lata Teatr Dramatyczny wznowił "Czerwoną magię". Farsę o skąpcu wystawioną tak bogato, że nic dziwnego, iż skąpiec tego nie przeżył. Inspirowane malarstwem Breughla dekoracje Kosińskiego, organy, na których gra wynajęty muzyk, rysunki Starowieyskiego w programie, dwóch asystentów reżysera Piaskowskiego... O magicznej sile ściągającej widzów na ten spektakl zadecydował jednak obsadzony w roli Hieronimusa - Wiesław Gołas. Bezsprzecznie jeden z najciekawszych naszych aktorów charakterystycznych. Komizm Gołasa, polega na precyzyjnym opracowaniu szczegółów. Budowaniu fikcji z elementów prawdziwego życia. Gestów, intonacji, pauz i grymasów, z którymi każdy z nas zetknął się już gdzieś kiedyś. Gołas jest uważnym obserwatorem zbiorowości. W jego interpretacji ów pijaczek z "W Polskę idziemy" staje się groźną fotografią rodzinną. Marginesem, zajmującym całą szerokość strony. Gołas potrafi stwarzać dystans wobec granej postaci. Traktować ją z ironicznego oddalenia. Podobnie postąpił w przypadku Hieronimusa. Jest nim, naturalnie. Zarazem jednak przez cały czas nie ma wątpliwości, że to Gołas gra flamandzkiego kutwę. Gołas określa swój stosunek do jego postawy życiowej. Gołas przygląda się jego krzątaninie. Stara się zrozumieć jego motywy. Ogarnąć jego miłość do skrzyni wypełnionej złotymi krążkami. Wydaje się, iż takie ustawienie sytuacyjne ocala utwór. Z pewnością świetny. Ale... Niepowodzenia czy może raczej psychiczny opór, jaki wywołują u polskiego widza sztuki autora "Czerwonej magii", biorą się z różnic mentalnych, historycznych uwarunkowań, samego stosunku do posiadania. W świecie trwałym, świecie poddanym przemijaniu - nie kataklizmom - Hieronimus ma większy kredyt. Skąpiec na polskiej scenie zawsze sprawia wrażenie kogoś, kto spadł z księżyca. Zachorował, ale rychło mu to przejdzie. I w finale puści w wesołej kompanii ciułaną forsę co wszyscy powitają westchnieniem ulgi. Skąpstwo na naszej scenie to patologia. Nie system, model działania, życiowa filozofia. Przeciwko skąpcom nie warto u nas nikogo agitować. I tak w legendzie przetrwa Hłasko przyklejający kelnerom do czół pięćsetki, nie zaś wzorowy obywatel, który nie dojadł i nie dopił, tylko odkładał i odkładał, by później ze słuszną dumą czytać komunikat o stałym wzroście wkładów oszczędnościowych w PKO.

[data publikacji artykułu nieznana]

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji