Artykuły

Bardzo polski "Straszny dwór"

W noworoczny wieczór widzowie, którzy przyszli do Opery Bałtyckiej na premierę "Strasznego dworu" Stanisława Moniuszki z niecierpliwością oczekiwali podniesienia kurtyny. Gdy wreszcie poszła w górę, zdumionym oczom ukazał się... no właśnie, nie żaden dwór, lecz namiot turecki, stosy tarcz, zwycięski król Jan III Sobieski i husarze. Tak rozpoczęła swoją wersję tej sławnej opery Maria Fołtyn, po raz pierwszy reżyserując "Straszny dwór" w kraju.

Koncepcja przedstawienia może się wydać zrazu szokująca, pamiętajmy jednak o przesłaniu kompozytora. Chciał wszak Moniuszko, by ta opera służyła pokrzepieniu polskich serc. A w takim razie, Zbigniew i Stefan nie mogą powracać z przegranych wojen 1794, jak się powszechnie zwykło przyjmować! Mogą powracać z największej victorii polskiego oręża od czasów Grunwaldu - spod Wiednia. Ta inscenizacja "Strasznego dworu" była jednocześnie piątą w Operze Bałtyckiej i kończyła obchody 40-lecia tej tak zasłużonej dla polskiej kultury muzycznej, placówki operowej.

Długo trwało mocowanie się Marii Fołtyn z ciśnieniem tradycji i historii inscenizacji tej wielkiej opery. Pokora i szacunek wobec przeszłości nie przeszkodziły reżyserce w zachowaniu twórczej osobowości. Czuło się to nie tylko w odejściu od dotychczasowych kanonów inscenizacyjnych.

Przede wszystkim widać to było w ustawieniu ról czołowych postaci. Stefanem został młody śpiewak Marian Szkwarkowski. Ten drugi w Bałtyckiej tenor, zdał egzamin bez większych zastrzeżeń, mimo kilku, tremą zapewne spowodowanych, niespodzianek. Ale ważniejsze jest to, że nie dał się opanować tremie całkowicie, a głos ma dobrze ustawiony, ciepły i zapewne stanie się wkrótce chlubą Gdańska. O ile znajdą się dla niego role do śpiewania!

Kazimierz Sergiel jako Zbigniew, był rycerzem skromnym, ale i czasami zadzierżystym. Prowadził rolę konsekwentnie, bez zbędnych sentymentów i krygowania się. Maciejem był Antoni Tempski, a Skołubą (były bisy!) Andrzej Tymczuk. Wszystkich bawił doskonały Zbigniew Borkowski jako Damazy. Jakże łatwo tu o tanie efekty! Borkowski to jednak znakomity aktor buffo, świetnie grał na niuansach. Z ciekawością oczekiwano na występ Bożeny Porzyńskiej - Cześnikowej. Była zabawna i odkrywcza w swej roli cioci "od robienia małżeństw".

Hanna i Jadwiga - Marzena Prochacka i Bożena Zawiślak - były gotowymi do psikusów i dąsów pannami. Bardzo to udana para ładnie śpiewających artystek (choć Hanna nie miała swojej znanej arii).

Reasumując, był to bardzo polski, mimo pozorów "Straszny dwór".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji