Artykuły

Odbiorca z telewizorca

Czy istnieje jakaś szansa, żeby zainstalowany społeczeństwu przez elity model kultury, zaczynający się gustem a kończący konwenansem zmienić w potrzebę uczestnictwa w kulturze nie tylko dlatego, że jest rekomendowany odpowiednią oprawą autorstwa Macieja Zienia i Jagi Hupało? - wrażenia duetu Strzępka i Demirski, i nie tylko, po gali Paszportów Polityki.

"Pan Paweł Demirski i Pani Monika Strzępka winni byli zadbać o bardziej wizytową garderobę podczas ceremonii wręczania nagród. Wyglądało to lekceważąco i niech mi nikt nie mówi, że było estetycznie!". Mniej więcej od piątku mamy w głowach tak przepotwornie pusto, że nie pojawia się nic, żaden temat na felieton. Trudny to obowiązek proszę państwa, być laureatkami Paszportów Polityki. Oczywiście, że mamy folderek "tematy na felietony", kiedy to nic a nic nie przychodzi do głowy, bo właśnie staliśmy się laureatkami i w związku z tym nie chce nam się myśleć za dużo, a może to tylko zmęczenie". Otworzyliśmy folderek - i wszystko co tam było - jakieś się okazało banalne. Nie na miejscu, nudne, już gdzieś kiedyś poruszone. Przepotwornie przykre uczucie.

Czy to jest właśnie ten moment, w którym opuszcza nas potrzeba bycia radykalnymi artystami? Czy właśnie spotyka nas osławione wsysanie przez system i przerabianie na wysrywany przez system produkt uboczny? Czy jesteśmy już pacholęcą kupą reżimu? Czy naprawdę jest za późno, żeby odświeżyć stronę www.najbardziejniepokornyduetwpolskimteatrze.pl?

A z drugiej strony - czy nie byłoby miło, gdyby ktoś wreszcie napisał o nas tak jak pisywano już w krytycznych opracowaniach na temat polskiego teatru nieraz: "Duo dojrzewa. Nareszcie jakaś elegancka saga rodzinna o dręczących rodzinę kazirodztwach i innych zboczeniach wywołujących faszyzm i ogólne pogorszenie świata"?

"gratulacje w doborze słownictwa, ubioru i narkotyków :) takiego duetu jeszcze na deskach teatru i opery w wawie nie było!!! bardziej pasuje tutaj "co ja tutaj robię" sienkiewicza lekarza jak i późny post punk niż młynarski!!! żenua".

Takie, proszę państwa, dywagacje i rozterki musimy przechodzić jako laureatki. (straszna bufonada, co?) Napędziło nam to wszystko stracha w każdym razie. Czy już nas zabiło jako artystów? Czy jeden spacerek po pluszowym dywanie skazuje nas na niebyt krytycznych twórców? Czy Strzępka musi właśnie wreszcie zająć się "Fantazym" po bożemu, a Demirski zacząć pisywać męskie przypowiastki w duchu przynajmniej Bukowskiego? A lepiej - Hemingwaya? Bo i tak nikt nas już nie bierze poważnie?

"Czy na takie gale nie obowiązuje jakich uroczysty ubiór???????? Jak można tak lekceważyć ludzi!! Wycieraki i wiszące niechlujnie swetry to raczej na podwórku. Prowadzący pełna gala a występujący po nagrody!!!!! Pożal się panie "

Duże wrażenie na widzach Polskiej Telewizji zrobiły nasze ubrania. Szczególnie dres Strzępki. Zastanawialiśmy się, kto ogląda o godzinie 22.55 galę rozdania Paszportów Polityki? Kogo interesują - mało jednak atrakcyjne dramaturgicznie - przy całym szyku i urodzie Grażyny Torbickiej - doroczne nagrody tygodnika opinii wręczane artystom?

Przyczyną późnej godziny emisji jest problem oglądalności. A właściwie jej braku. Słynny bożo-słupek oglądalności nie takie kultury wyrzucał z ramówki. Kulturalny Teatr Telewizji na przykład okazał się bożkowi bardzo przykry. I słupek wyciągnął konsekwencje.

Ale jednak ktoś to ogląda. Jednak oglądalność nie spadła poniżej zera. Na forach internetowych zaroiło się od komentarzy. Nie na temat kuriozalnego wystąpienia prezydenta pluszysty, nie na temat "oj szkoda, że jednak nie Brodka" - chociażby. Nie. Telewidzów Polskiej Telewizji Publicznej zelektryzował brak kreacji wieczorowych nagrodzonych artystów.

"baba w dresie rękawy podciągnięte myślałem że będzie podłoge polerować chyba jest taka wybitna że nie musi się stroić?".

Temat okazał się na tyle poważny, że w zasadzie zdominował wszelkie przejawy aktywności forumowej. Rozpaczliwe wpisy odwołujące się do dobrego smaku, obyczaju, honoru i kalania uwagi widzów nieodpowiednim do sytuacji ubiorem stały się podstawowym instrumentem krytycznym wobec krytycznych artystów.

Najmniej publiczność telewizji publicznej pojechała po kolegach (tak, w tym roku również wśród zwycięzców mężczyźni w przewadze), którzy wybrali może i nie eleganckie obuwie, ale przynajmniej czarne. Czarne trampki tak się w oczy z telewizorca nie rzucają.

"Zaskoczyła mnie tylko ta wielka artystka w dresie która jakby mogła to by poszła spać, wydaje mi się że była po jakiś środkach odurzajacych. Już dawno nie widziałam nikogo kto tak bardzo lekceważy innych, robi łaskę że wyjdzie na scenę i nie patrzy się w oczy prezydentowi. Rozumiem Wielka sztuke ale nawet gdy jest się indywidualistą trzeba pokazac klasę."

Oczywiście tu pojawia się pytanie o tę - zapewne kulturalną - wychowaną na telewizji publicznej - publiczność telewizji publicznej, czyli Polskiego Odbiorcy Kultury z Telewizorca.

Co właściwie oznacza ten pożądany przez Polskiego Odbiorcę Kultury z Telewizorca przymus strojenia się na gale, przyjęcia i wiedeńskie bale filharmoników? Czy nie jest to przypadkiem wyraz jakiejś szerszej tendencji? Czy do jednego worka z nadrukiem "kultura" nie zostały wrzucone przez przypadek szpilki Torbickiej, muzyczne pierdy młodego Młynarskiego + rodzina obecna na gali gratis, dobre urodzenie, kryształowe żyrandole z Wiednia, suknie balowe kandydatek na salony i kilku kolorowych artystów-brudasków?

"Być może jestem niemodna, ale odbiór nagrody w bluzie od dresu przez Panią Monikę Strzępkę uważam za karygodne i braku szacunku dla publiczności zgromadzonej w Teatrze Narodowym i dla widzów tv. Cóż to za kultura"

Czy rozpacz polskiego inteligenta nad szafą polskiego artysty nie jest przypadkiem rozpaczą nad brakiem kultury prawdziwej? Tej naprawdę poważnej? Tej, która jest godna mienić się kulturą, bo dopełnia kulturalnych warunków? Tej kultury, która staje się kulturą prawdziwą dopiero wtedy, kiedy jest uznana przez salon i na salon zaszczycona? I którą nawet można by uznać za wysoką, gdyby nie to, że się na salonach nie potrafi zachować jak na salony przystało?

"Oglądając galę wręczania Paszportów Kultury czułam ogromne zażenowanie. Teatr Wielki, obecność Prezydenta i innych oficieli, ludzi kultury, a także miliony telewidzów do czegoś zobowiązuje. Etykieta wymaga odpowiedniego stroju i zachowania. Pierwszy paszport przyznano parze, która swym wyglądem urągała randze uroczystości. Obrażała zebranych i nas telewidzów. Przypominali raczej parę bezdomnych, którzy przez przypadek dostali się na galę i zostali wywołani "do tablicy". "Kreacja" pani Moniki i fryzura były porażające. "Nie suknia zdobi człowieka" ale są sytuacje, kiedy jest konieczna. Wygląda na to, że lustro i wanna są tej parze raczej zbędne"

Czy istnieje jakaś szansa, żeby ten zainstalowany społeczeństwu przez elity model kultury, zaczynający się gustem a kończący konwenansem zmienić w potrzebę uczestnictwa w kulturze nie tylko dlatego, że jest rekomendowana odpowiednią oprawą autorstwa Macieja Zienia i Jagi Hupało?

Czy w tej tragicznej sytuacji rząd może sobie pozwolić na lekką ręką prychnięte przez premiera "ni ma piniędzy - i nie bedzie" - na temat 1% na kulturę (+ parę komunałów o kulturze, że niezbędna jak woda rybie i się w niej pławimy jak w oliwie z pierwszego tłoczenia)? Czy w tych okolicznościach, kiedy głównym zagadnieniem kulturalnych odbiorców kultury jest odpowiedniość kostiumu, jaki artyści założyli na "jednak uroczystą galę" i "jednak było tam tylu oficjeli" i "jednak szacunek wymaga, a pudelek nadąża" naprawdę możemy sobie pozwolić na prywatyzowanie kultury?

Czy minister kultury nie powinien skamleć i zawodzić u klamki kancelarii Donalda Tuska i krzyczeć, że nic się w Polsce nie powiedzie, nawet modernizacja strony internetowej Ministerstwa Obrony Narodowej, jeżeli polityka kulturalna będzie polegać na kulturalnym cięciu dotacji na kulturę, a nie pachnieć z zadowolenia, że żaden dyrektor publicznej instytucji kultury nie piśnie, że obniżono mu właśnie dotację? Bo każdy dyrektor publicznej instytucji kultury wie doskonale, że jak piśnie, to poleci? I nawet ci którzy wiedzą, że mogliby pisnąć za niego -nie pisną - bo co za różnica, kto piśnie - głowa leci z tym samym impetem

Kultura jest dobrym miejscem, żeby się pokazywać. Władcy to rozumieją: poniedziałek: ordery na wawelu, wtorek - ordery polityki, czwartek - wypucowane foyer Teatru Starego. Ale na to władcy mają weekend. W weekend władcy chadzają do teatrów. Prywatnych. A potem marzą o paszporcie do Baden-Baden.

"dwójka zwykłych paparuchów a przypadek tylko sprawił ze dostali coś czego do końca nie pojmują. Żenua do kwadratu".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji