Artykuły

"India is sweet!" - Korespondencja od Bliskich ze Wschodu

Według "Natyashastry" - najważniejszego tekstu poświęconego induskiej sztuce scenicznej - istotą i celem teatru jest przywracanie nadziei - w felietonie dla e-teatru pisze Paweł Passini.

W zeszłym tygodniu milczałem, bo mi net odebrało. Ale to chyba jedyna niedogodność. Było zielono i trzydzieści na plusie, jedzenie wypalało podniebienie, a obcy ludzie bez przerwy się do nas uśmiechali. Nasze blade gęby powszechnie uznawane były za piękne - zgodnie przez przedstawicieli obu płci - chociaż niestety niemożliwe do rozróżnienia. I oni też wydawali nam się piękni.

Według "Natyashastry" - najważniejszego tekstu poświęconego induskiej sztuce scenicznej, a datowanego w przybliżeniu gdzieś na początek naszej ery - istotą i celem teatru jest przywracanie nadziei. Już drugi raz miałem okazję uczestniczyć w organizowanym przez National School of Drama w Delhi największym festiwalu teatralnym Indii. I w moim przypadku tak to właśnie działa. Mimo upływu ponad dwóch tysięcy lat teatr w Indiach wciąż znajduje się na przecięciu marzeń i pragnień. Podział na kasty, postrzegany powszechnie jako jeden z najistotniejszych problemów społecznych Industanu właśnie w przestrzeni teatru i edukacji artystycznej zdaje się zacierać najszybciej.

Zarezerwowane w szkołach miejsca dla przedstawicieli grup tradycyjnie zajmujących się głównie nieczystościami i określanych jako "niedotykalni", wzbogacają paletę aktorskich typów o ostre, głęboko wycięte rysy drobnych postaci, o niezwykle ciemnej, prawie czarnej skórze, i zachwycającej fizycznej sprawności i intuicji. Ale przede wszystkim wszyscy - niezależnie od kastowego pochodzenia czy klanowego stanu zamożności - wszyscy zachowali właściwości, które według niektórych świadczą wręcz o istocie człowieczeństwa: ciekawość świata, umiejętność uczenia się i zdolność do zachwytu.

I też powiedzieć trzeba szczerze - trafił swój na swego, bo spotykający się z rozgorączkowaną po spektaklu publicznością Tomasz Rodowicz, mój mistrz, aktor, ale przede wszystkim przyjaciel, także do zachwytu jest prędki. I również zajmuje się teatrem z gorącej potrzeby spotkania drugiego człowieka, z bezinteresownej ciekawości i niewyczerpanej życzliwości dla jego marzeń i pragnień. Przeglądali się więc w sobie, miny do siebie robili, kiwali głowami każdy po swojemu i grzał ich ten teatr bardziej, niż owe trzydzieści stopni.

Obiecuję, że napiszę więcej i bardziej szczegółowo o fenomenie indyjskiego teatru widzianego w mgnieniu festiwalu, i o nadziei, która przepełnia go i rozsadza. Wierzę, że wszyscy tu - teatrofile i teatroroby - zasługujemy na choćby jeden taki moment w życiu, żeby poczuć jak widz w teatrze nie degustuje, ale chłonie.

rys. Tomasz Bielak

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji