Artykuły

Osiełek fatalista

WŚRÓD licznych anegdot o Konstantym Ildefonsie Gałczyńskim - poecie, którego życie było w gruncie rzeczy jedną wielką i niezwykłą anegdotą - jest piękna opowieść o listonoszu. Otóż w 1946 roku mieszkał Gałczyński w krakowskim domu literatów przy ul. Krupniczej. Mieszkali tam również Flukowscy. Pewnego ranka odwiedził ich listonosz z oczekiwanym honorarium autorskim. Pod nieobecność męża kwitowała odbiór pieniędzy pani Flukowska, kiedy wpadł z butelką pod pachą Gałczyński. Poprosił o kieliszki, usadził na honorowym miejscu listonosza, rozlał alkohol i wygłosił wspaniałe przemówienie o wzniosłej roli poczty i jej pracowników. Mowa trwała dość długo, a toasty przeplatały pompatyczne zwroty i kwieciste frazesy. Nagle wzrok poety padł na leżące - dopiero co przyniesione - pieniądze. "Ozy pani odpowiednio wynagrodziła trud tego poczciwca?" - zapytał Gałczyński wskazując na listonosza. Po czym jednym gestem zgarnął połowę honorarium Stefana Flukowskiego i wręczył ją zdumionemu poczciarzowi. "Proszę - powiedział - to należy się słusznie panu od tej pani. Musimy leczyć społeczeństwo, a zwłaszcza kobiety, z drobnomieszczańskiego sknerstwa. Bierz pan swoją dolę!"

Takim był Gałczyński: nieznośny i cudowny zarazem, zdolny przemieniać życie w dowcip, codzienność w bajkę, listonoszy w anioły. Takim pozostał w swej twórczości nie tylko opierającej się czasowi, ale niczym wino z biegiem lat nabierającej smaku, mocy i woni, coraz szersze grono gorących wielbicieli zyskującej.

Scena Kameralna Teatru Polskiego jest miejscem atrakcyjnego spotkania z "zielonym Konstantym", odbywającego się pt. "Porfirion Osiełek". Tam też możemy bowiem obejrzeć wyreżyserowana i zaadaptowaną dla sceny pierwszą powieść Gałczyńskiego, wydanego drukiem w 1929 roku "Porfiriona Osiełka czyli Klub Świętokradców". Ten młodzieńczy utwór, bogaty w liczne odniesienia do autentycznych osób i zdarzeń, zaprawiony został olejkami poezji, szczyptą attyckiej soli, podlany obficie księżycowym sosem i odrobiną lirycznej melancholii. Dziś, gdy po latach zgasły sztubackie dowcipy, szczeniackie odniesienia wyblakły, a klucze tajemnych szyfrów zardzewiały - została czysta poezja, czysty - absurdalny - humor, czysta liryka, "angelologia i dal". Kogóż może obchodzić metryka wdowy Heksenszus, czy Sekretarza Policji Softa, lub kota Myrmidona (bo i on miał swój autentyczny prawzór)? Wszystkim natomiast stają się od pierwszej sceny bliskie przygody polskiej wersji Kubusia-fatalisty - owego "ślicznego Porfiriona Osiełka false Hilariona Gaffa", chłopca, któremu zdarza się nieustannie poezja i liryka i zdarzać musi niezależnie od tego, jak straszliwe zasadzki zastawi nań los.

Krystyna Meissner z pietyzmem i smakiem przysposobiła sceniczne opracowanie powieści, z pomysłowością i temperamentem zrealizowała swój zamiar inscenizacyjny stawiając na dwa niepodważalne atuty utworu: poezję i dowcip. Właśnie owo wybranie najmocniejszych punktów, z pominięciem jakże dziś modnego strojenia się w kolorowe piórka politycznego kabaretu, stanowi o sukcesie przedstawienia. Od strony reżyserskiej oczywiście, bo przecież trzeba pamiętać i o najważniejszych uczestnikach spektaklu - aktorach.

Rolę tytułową, troszkę w stylu poetyki Bipa - współczesnego pierrota - zagrał Andrzej Szajewski. Z przyjemnością patrzyło się jak subtelnie zbudował on postać tak łatwą do przerysowania, z jakim taktem porusza się na pograniczu między smutkiem a śmiesznością, jak bardzo ludzkim było jego błazeństwo, a jak błazeńskim człowiek. Resztę zespołu męskiego wyraźnie zmajoryzowały panie. A więc znakomita, pełna temperamentu Eugenia Herman (Wdowa Heksenszus), Jadwiga Barańska (Epifania) - pokazująca jak można stworzyć nieomal bez tekstu postać i to tak wieloznaczną, Zofia Komorowska - bardzo śmieszna "panienka" (Filomela), groteskowo-absurdalna Aniela Świderska (Ciotka Tundal) i wprost z księżycowych liryków sprowadzona Monika Sołubianka (Hildegarda). Wśród męskiej obsady na wyróżnienie zasłużyli sobie, poza Osiełkiem Porfirionem, Józef Duriasz (Wulkan) i Adam Mularczyk (Różdżka). Reszta panów była, niestety, znacznie słabsza, a szkoda, bo - zwłaszcza niektórzy - mieli w tekście szerokie do popisu pole. Świetną oprawę scenograficzną, utrzymaną konsekwentnie w poetyce Gałczyńskiego (zwłaszcza znakomity księżyc nowoczesny i liryczny zarazem) projektował Ryszard Winiarski.

"I odszedł - kończy się powieść - w mrok Porfirion Osiełek false Hilarion Gaff, i rozpuścił się w ciemnościach jak malutki osiełek z czekolady." Nam zaś jak posmak owej słodkiej zabawki pozostaje wspomnienie, że coś dobrego, pięknego i dziecinnego stało się naszym udziałem. To zapewne jeszcze jeden z czarów mistrza Ildefonsa.

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji