Teatr powinien wzruszać
- Co zainteresowało reżysera z północy w twórcy o niewątpliwej mentalności człowieka z południa?
- Zafrapował mnie Lorca, poeta, który w swojej poezji artykułuje namiętności ludzkie towarzyszące nie tylko kulturze hiszpańskiej, ale kulturze całego świata. Odwieczny jest problem narodzin, miłości, śmierci, nienawiści... W przygotowanym przeze mnie spektaklu funkcjonują m. in. aspekty dotyczące człowieka, jednostki. I to dla mnie jest podstawa, dla której podjąłem się tego przedsięwzięcia.
- W jakiej konwencji chce Pan w takim razie pokazać nam świat "Krwawych godów"?
- Nie będzie to z pewnością spektakl folklorystyczny o Hiszpanii, chociaż pewne elementy folkloru muszą oczywiście być obecne. Nie tylko ja, ale wszyscy realizatorzy tego przedstawienia, zgodziliśmy się, że chcemy przez pryzmat swojej wrażliwości pokazać świat tego dramatu. Wszystko to razem zmierza, moim zdaniem, w kierunku ballady poetyckiej, dramatu muzycznego, wizji tego, co jest w ciemnych zakamarkach duszy ludzkiej. Jest to bardzo trudna konwencja, łącząca dwa teatry - Polski Teatr Tańca i Teatr Polski we Wrocławiu. Te dwa teatry muszą stworzyć jednolitą grupę, która opanuje tę konwencję. Muszą się mieszać dwa światy: świat alegorii ze światem ludzkim. Coś, co jest kosmosem, co jest magią teatralną, z codziennością, powszechnością.
- Lorca powiedział kiedyś, że teatr "jest wolną trybuną, gdzie ludzie mogą potwierdzić stare prawdy moralne lub uznać je za błędne oraz wyjaśnić na żywych przykładach wieczne zasady rządzące sercem i uczuciami człowieka". Jakie wartości chciał Pan w tym przedstawieniu pokazać jako ciągle aktualne?
- Jestem w sposobie bycia i myślenia romantykiem. Myślę, że każdy człowiek jest z natury taki, tylko różne uwarunkowania powodują, że przybiera maski, zakłada zbroję, udaje innego człowieka. Każdy człowiek chciałby kochać, każdy płacze, każdy jest podatny na ból, ma swoje słabości. Oczywiście, że nie chcę tu uwypuklać słabości. Chcę jednak przywrócić pewien romantyzm, który należy się publiczności, a zwłaszcza społeczeństwu zagubionemu pod koniec tego milenium. Pewne wartości odchodzą ze względu na pogoń za pieniędzmi. Teatr jest jednak po to, żeby wzruszać, ja taki teatr lubię i robię.
- Co jest podstawą takiego teatru?
- Moim zdaniem, teatr powinien, jak to było w Grecji, wywoływać autentyczne uczucie i wzruszenie. O to przecież chodziło również Lorce, żeby ludzie mogli przeżyć katharsis - wewnętrzne oczyszczenie - które pozwala im stawać się romantykami i nie zapominać o tym, że można kochać, można śmiać się i można płakać naprawdę. Tych uczuć nie powinien człowiek skrywać. Powinien mieć odwagę mówić wprost rzeczy oczywiste, chociażby po to, aby nie utraciły one swojej oczywistości, a my, wydaje mi się, uciekamy od takiego sposoby patrzenia na świat. Tym bardziej chyba warto pamiętać o tym świecie, który wyłania się z dramatu Lorki.
- Dziękuję za rozmowę.