Artykuły

Łaźnia Nowa: Mrożek tak i Mrożek owak

Mrożek muzycznie, tanecznie i performersko, Mrożek z muzyką, obrazem i aktorem w roli narratora. Takie sposoby na opowiadania Mrożka pokazano w Łaźni podczas drugiej odsłony całorocznego cyklu - pisze Joanna Targoń w Gazecie Wyborczej - Kraków

Na 80. urodziny Sławomira Mrożka Łaźnia zaproponowała serię przedstawień opartych na jego opowiadaniach.

Środki (artystyczne) dowolne, jedyny warunek to pozostawienie tekstu w całości i bez zmian. Niechęć Mrożka do zbyt daleko idących interpretacji jego dzieł jest znana - 15 lat temu przy okazji planowanej prapremiery "Miłości na Krymie" zaowocowała słynnymi warunkami autora dla teatru w 10 punktach, z których pierwszy brzmiał: "Nie nastąpią żadne skreślenia, zmiany ani dodatki w tekście sztuki". Czy się to "Miłości na Krymie" przysłużyło, to już inna sprawa.

W Łaźni na warsztat wzięto nie dramaty, a opowiadania. W piątek odbyła się premiera "Rury" i "Upadku Orlego Gniazda". "Rura" to krótkie opowiadanie o intelektualiście (alter ego autora?), który pewnego dnia, siedząc w mieszkaniu, usłyszał rozpaczliwe wołanie: "Właaadek!". Choć nie był owym Władkiem, zszedł na podwórko, gdzie jego zadaniem stało się współnoszenie rury z pracownikiem zakładów naprawiających instalacje gazowe. Anegdota ta jest pretekstem do rozważań o tożsamości, ruchu i bezruchu, dialektyce myślenia i działania, i wielu innych sprawach.

Jarosław Tochowicz postanowił uatrakcyjnić "Rurę" - rozpisał tekst na dwóch muzyków (Ryszard M. StyLa i Paweł Dróżdż, który również był jednym z narratorów), dwójkę aktorów (Tomasz Radawiec i Kalina Szyszka) i tancerkę (Katarzyna Stolarczyk). Żeby nie było zbyt skromnie, dodał projekcje. Mimo starań wielkiego sensu w tych działaniach nie było - ani nie interpretowały one tekstu, ani nie tworzyły ciekawego kontrapunktu. Najlepsza była muzyka i melorecytujący Dróżdż. Gdyby poprzestać na tym (plus ewentualnie projekcje), byłoby całkiem ciekawie.

Drugie opowiadanie - "Upadek Orlego Gniazda" - miało na szczęście oszczędniejszą formę. Tę dziwną baśń o wizycie narratora u zaprzyjaźnionego księcia w górskim zamku zwanym Orlim Gniazdem i polowaniu na śniegusy Krzysztof Jaworski umieścił w XIX-wiecznym niemieckim entourage'u.

Tłem był wyświetlany na ekranie obraz przedstawiający zamek, lasy, myśliwych i owe śniegusy, stylizowany na XIX-wieczne malarstwo (autorstwa Tomasza Kleszczewskiego). Obserwowaliśmy coraz to inne fragmenty obrazu ilustrujące opowieść narratora (sugestywny Tomasz Augustynowicz). Tutaj opowieści się słuchało, i dobrze, bo sama w sobie ciekawa, mroczno-absurdalna i zaskakująca. Aktor, obraz, fortepian (plus niespodzianka na końcu) - i wystarczyło. "Upadek Orlego Gniazda" okazał się znacznie ciekawszy niż "Rura".

Pracownia

X
Nie jesteś zalogowany. Zaloguj się.
Trwa wyszukiwanie

Kafelki

Nakieruj na kafelki, aby zobaczyć ich opis.

Pracownia dostępna tylko na komputerach stacjonarnych.

Zasugeruj zmianę

x

Używamy plików cookies do celów technicznych i analitycznych. Akceptuję Więcej informacji